Po postępach w odchudzaniu (a raczej ich braku) widzę, że przede mną ta gorsza, trudniejsza połowa do osiągnięcia.
Podjęłam kilka myślę,że ważnych decyzji, które mam nadzieję pomogą mi w osiągnięciu celu. Ta pierwsza połowa jakoś za łatwo, za szybko mi przyszła. Było to prawie bezbolesne i dlatego tak motywujące. Teraz straciłam motywację, bo brak efektów, ale ja wiem, że potrafię. Dlatego zamierzam walczyć!
I tak:
- od tygodnia zero słodyczy, ciasteczek, cukiereczków itp.
- wracam do picia wody, ostatnio zaniedbywałam nawodnienie i pewnie miało to też negatywny wpływ na postępy
- zmieniłam dietę w sposób ułatwiający mi gotowanie - cały tydzień takie same lunch'e i obiady - mam nadzieję, że dam radę tak jeść :P a gotuję raz cały kocioł żarcia i dzielę na 5 porcji :P
- ćwiczenia muszą być! pierwsza połowa poszła prawie bez wysiłku, z drugą już tak łatwo nie będzie i muszę się ruszyć z dupą, bo wiem, że to daje efekty, ale niestety nie da się od razu na głęboką wodę, trzeba powoli, w sb już się poruszałam trochę i brzuszek czuje się lepiej :) więc staram się chociaż trochę się poruszać przynajmniej 3 razy w tyg plus moje bieganie i basen, bo tego nie liczę, bo organizm się już przyzwyczaił
Uff... teraz trzymać kciuki, żeby się udało! i żeby dało efekty! bo bez efektów znów motywacja spadnie poniżej dna :P