Witam.
Dość długo mnie tu nie było, choć starałam się trzymać dietę i codziennie ćwiczyłam - waga ani drgnęła. Jestem załamana, straciłam chęć do walki :( Nie wiem co się dzieję...
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (4)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 2464 |
Komentarzy: | 25 |
Założony: | 18 sierpnia 2017 |
Ostatni wpis: | 8 grudnia 2017 |
Postępy w odchudzaniu
Masa ciała
... po długiej nieobecności...
Witam.
Dość długo mnie tu nie było, choć starałam się trzymać dietę i codziennie ćwiczyłam - waga ani drgnęła. Jestem załamana, straciłam chęć do walki :( Nie wiem co się dzieję...
Witam Wszystkich!!! :)
Dawno mnie tutaj nie było. Dużo się działo - obrona już za mną :) udało się wszystko. Jestem taka szczęśliwa, że to nie jest do opisania. Jeżeli chodzi o dietę oraz ćwiczenia to jest dobrze. Zdarzają się małe upadki, ale po każdej porażce budzi się we mnie nowa ja - dalej walczę. Bo wszystko jest możliwe :) Muszę się pochwalić coraz bardziej odnajduje się w kuchni w wersji FIT :P A oto mój chlebek bananowy :
Polecam każdemu - PYCHA !!! :* Muszę jeszcze tylko przekonać mojego męża do zmiany odżywiania. To będzie jak walka z wiatrakami, on jest bardzo uparty. Brakuje już mi argumentów :( Jednak nie poddaje się :)
Długo mnie tu nie było. W tym czasie zdążyłam skończyć moją pracę licencjacką, mieliśmy chrzest naszego malucha, w między czasie zostałam chrzestną... Działo się :) Jeżeli chodzi o dietę to była, ale nie zawsze w 100 % . Przez ten czas dowiedziałam się czegoś o sobie , mam słabą wole, nie umiem w 100 % wytrwać w swoich postanowieniach :( Nie wiem już co mam robić, niedługo mam ważenie, aż się boje co moja waga wskaże .... Ehh może kiedyś byłam silniejsza, jakoś tak po ślubie wszystko się zmieniło, nie wiem dlaczego nie umiem wytrwać w swoich postanowieniach. Tak bardzo się staram, ale nic mi nie wychodzi.
Może brakuje mi motywacji, nie wiem... już się w tym wszystkim pogubiłam. Nie czuję się dobrze w swoim ciele... Czuje się z tym wszystkim zagubiona....
Witam.
Trochę mnie tu nie było :) Miałam kilka przeszkód na swojej drodze. Dowiedziałam się, że mam nadżerkę, dostałam proszki - boję się że po nich przytyje. Chociaż biorę je od ponad tygodnia nic nie zauważyłam, a wręcz przeciwnie nie mam ochoty na jedzenie, wg nie ciągnie mnie do słodyczy. :) Myślałam, że będzie gorzej. :)
Ostatnio przeczytałam dosyć interesującą książkę "Odważna" - każdemu polecam, autorka zmaga się ze zbędnymi kilogramami. Opisała każdy etap swojej przemiany. Dzięki niej mam teraz więcej pozytywnej energii do walki z moimi kilogramami. Polecam każdej osobie, która ma jakieś wątpliwości, co do stosowanej diety, bądź ćwiczeń.
Bo przecież odchudzanie rozgrywa się w głowie. :)
Przede mną jeszcze obrona mojej pracy licencjackiej. Trochę sobie pofolgowałam i odpuściłam obronę w czerwcu. Może to przez wychowywanie dziecka, wiem że od kiedy ten szkrab przyszedł na świat moje życie zmieniło się o 360 stopni :) Super jest bycie mamą !!! :*
Mój promotor jest bardzo czepliwy, ciągle mi coś wymyśla, muszę edytować półtora rozdziału . Mam nadzieję ,że zdążę :P
A jeżeli chodzi o dietę to zdarzają mi się małe grzeszki, ale staram się małymi kroczkami je wyeliminować. Nie powiem, że jest łatwo, bo nie jest. Mój mąż nie zwraca uwagi na to co je, na swój tryb życia. Dlatego też muszę gotować nam dwa różne obiady. Mi to nie przeszkadza, jedyne co martwię się o mojego męża on też ma nadprogramowe kilogramy, jest ich dość sporo. Jednak nie chce nic z tym zrobić. Rozmawiałam z nim już tak wiele razy i nic. Do tego brak jakiejkolwiek aktywności fizycznej. Boję się o niego :( Nie umiem przemówić do niego. Pewnie pomyślicie, że sama jest gruba a się jeszcze czepia męża. Jeżeli o to chodzi to mi nie przeszkadza jego wygląd. Martwię się o jego zdrowie :(
Już nie wiem co mam robić.
Miałam mały kryzys, po tym co zobaczyłam na wadze stwierdziłam, że to nie ma sensu i tak nic nie zmienię. Z pomocą przyszła mi Vitalia, już nie wiem, który raz :) I choć dietę nie trzymałam w 100 %, bowiem wypadło mi air show - mieszkam obok jednostki, na osiedlu wojskowym, nie dało się nie iść :) zrobiłam tam parę niezłych km :P
Od dziś znowu zaczynam walkę ze sobą. Po tylu próbach nieudanego mojego odchudzania, zauważyłam, że zawsze poddaje się, gdy pojawią się nawet najmniejsze niedogodności, gdy coś nie idzie po mojej myśli. Po tym uzmysłowiłam sobie, że jestem słaba, często przegrywam ze swoimi demonami. Zawsze po takiej przegranej jem coś, co normalnie nie zjadłabym będąc na diecie, choć wcale nie mam na to ochoty. To siedzi gdzieś w środku mnie, ta chęć do złamania zasad, próba pocieszenia się czymś wysokokalorycznym. I choć jest to radość krótkotrwała, tak ulotna - to po każdym niepowodzeniu, brnę dalej w to samo. To jest jak choroba, która nawraca co jakiś czas. Muszę z tym walczyć, nauczyłam się że jestem w tym sama, tylko ja mogę coś zmienić w moim życiu. Moim marzeniem jest pokochanie siebie, swojego wyglądu, który był dla mnie zmorą odkąd pamiętam.
Mam problem z dobraniem ćwiczeń, przez cesarkę - przed którą się wzbraniałam, niestety musiałam walczyć o życie synka, a on jest dla mnie najważniejszy- nie mogę robić wszystkich ćwiczeń. Ćwiczę dużo 3 kg hantlami, ale ostatnio mój mąż powiedział, że mam ramiona, jak facet, do tego jeszcze waga mi wzrosła. Jestem ciekawa czy to przez to. Nie mam już pomysłu, co do ćwiczeń. Chodzę bardzo dużo, ale niestety w moim przypadku to nie działa :(
Dzisiaj stanęłam na wadze... waga wzrosła nie wiem co się dzieje...
Ćwiczę, zwracam uwagę na to co jem, a z tego nic nie wychodzi.
Brak chęci do wszystkiego :-(
Trwam nadal w moim postanowieniu, nie złamałam się, czuję się pełna pozytywnej energii :)
Może nie jest wszystko idealnie, ale się staram.
Mam nadzieje... NIE !!!! JESTEM PRZEKONANA, że dam radę.
Koniec chodzenia na łatwiznę, tylko ciężką pracą da się coś zmienić. Założyłam sobie nawet zeszyt, to właśnie dzięki takiemu zeszytowi udało mi się kilka lat temu zgubić ok 20 kg, pamiętam ten szczególny dzień... Była sobota, hmm śmieszne nawet wtedy coś jadłam, natknęłam się na stronę Vitalia.pl - może to przeznaczenie heh- poszłam się zważyć... przeżyłam szok , waga pokazywała... 99 kg. Było to dla mnie straszne, popłakałam się. Wróciłam do laptopa, zaczęłam czytać historię innych, poznałam ich wzloty i upadki... wtedy sobie powiedziałam, że ja też tak chce. Może wcześniej nie zwracałam uwagi bardzo na to jak wyglądam, pomimo mojej wagi nie miałam problemu ze znalezieniem chłopaka, chodziłam nawet z moim obecnym mężem <3 Jedynym miejscem, które mi przypominało o tych nieszczęsnych CYFERKACH była szkoła. Dla niektórych ludzi wygląd zewnętrzny jest tak ważny, że nie widzą nic poza nim. No, ale cóż może mają rację, wszędzie jest mówione, że trzeba być chudym...
Dzięki tej stronie uwierzyłam, że potrafię się zmienić. Nie korzystałam z żadnej pomocy specjalisty, wymyśnych diet - tylko z przeczytanych pamiętników. I choć mało osób czytało, to co pisałam - to nic! Tutaj mogę "porozmawiać sama ze sobą" , to pomaga :) To była moja motywacja. Żałuje tylko tego że po tych minus 20 kg nie walczyłam dalej. Do tej pory pamiętam, jak każdy zachwycał się nową mną. Było mi rewelacyjnie, czułam się piękna.
Teraz też mi się uda, chce znów usłyszeć, jak to schudłam. Mam dla kogo walczyć :)
A jeżeli chodzi o dietę - nie jest źle, również z ćwiczeniami. Jak już wcześniej pisałam, mam zeszycik :) , którego nie da się oszukać :)
Na koniec wstawiam tabelkę, która pomaga osiągnąć cel :)
Obiecałam sobie,że jak wytrwam do końca 14 dnia ( na początek) sprezentuje sobie bluzkę, którą ostatnio widziałam w galerii :)
POZDRAWIAM
Od czego by tu zacząć... Ponosiłam tyle już porażek, odkąd pamiętam to zawsze miałam problem z nadwagą. Pamiętam te spojrzenia wszystkich, jak się czułam- wciąż to we mnie siedzi... Niektórzy ludzie są podli... Ale nie chce się użalać nad sobą, chce walczyć ze swoimi słabościami.
Rok temu urodziłam synka, moje oczko w głowie :-) Przed ciąża miałam ich mniej, jest mi bardzo ciężko utrzymać dietę (zazwyczaj wytrzymuje ok tygodnia ) Postanowiłam założyć tu konto, ponieważ kilka lat temu właśnie tutaj udało mi się zgubić kilkanaście kilogramów .
Dlaczego właśnie teraz?
Kilka dni temu miałam 24 urodziny, mam męża, dziecko i dom, nie pracuje. Ktoś pewnie powie, ze mam wszystko. Jednak czegoś mi brakuje, często mam taką świadomość, że nie nadaje się do niczego, nigdy nie musiałam pracować - czuję się z tym źle, nigdy nie chciałabym być czyjąś utrzymanką. Niestety teraz jest mi trudno cokolwiek zmienić, teraz kiedy jest mój synek nie mogę sobie pozwolić na pracę, chyba że w domu, jednak to nie jest takie proste.
Jesteśmy już po ślubie prawie 5 lat po ślubie, czas leci, my się zmieniamy. Mam takie wrażenie, że przestałam się podobać mojemu mężowi. Po porodzie już nie patrzy tak na mnie, jak dawniej.
Więc dlatego chcę to zmienić, chce poczuć się piękna. Mam dość wymówek.
Dzisiaj zaczynam walkę z samą sobą o siebie :-):-):-):-):-)