Wczoraj skończyłam 35 lat. Tak sobie myślę, że niewiele w życiu osiągnęłam. Mam dwójkę wspaniałych dzieci (to jest jedyna "rzecz" która mi w życiu wyszła dobrze
) i nic więcej z czego byłabym zadowolona. Mam męża, z którym nie układa się najlepiej niestety. Postanowiłam więc już jakiś czas temu zrobić coś dla siebie. Z tymi postanowieniami jest tak, że zapał mamy spory ale jak przychodzi co do czego to odpuszczamy i tak jest niestety ze mną.
W każdym bądź razie najpierw postanowiłam, że się odchudzę.
Kupiłam więc dietę ale co z tego jak nie umiem się jej trzymać rygorystycznie. Waga spada potem wzrasta i tak w kółko. Najgorsze jest to, że jestem nerwus i zajadam stres a biorąc pod uwagę to, że stosunki z mężem nie należą do najlepszych jest dramat. Drugim postanowieniem było: zapisać się na studia. Tak też zrobiłam i nie żałuję ale boję się jak cholera egzaminów a raczej tego, że nie dam rady się wszystkiego nauczyć ale zobaczymy. To jest moje 3 podejście do studiów i teraz ja płacę (wcześniej rodzice płacili) więc nie mogę odpuścić.
Coraz częściej jednak nachodzą mnie myśli o znalezieniu motywacji do działania, do odchudzania, do nauki i ogólnie do tego by poczuć się szczęśliwą, kochaną, potrzebną.....
Czy znalezienie sobie "obiektu zainteresowania" byłoby dobrą motywacją???
Chyba nie do końca jednak. Zainteresowanie jednostronne jest fajne na krótką metę, jest miło popatrzeć, porozmawiać ale po pewnym czasie to nam nie wystarcza, zaczynamy tęsknić .... Wiemy jednak, że niczego więcej nie możemy się spodziewać i dopada nas depresja, jest nam smutno, przykro i wszystkie postanowienia szlak trafia...
No i właśnie jestem na tym etapie. Masakra. Facet jest starszy ode mnie (spokojnie po 40) ale to mi nie przeszkadza zwłaszcza, że zawsze podobali mi się starsi Panowie a jeszcze jak trochę szpakowaty, super.....
No tak ale w zasadzie miało być na temat diety
. Więc mam problem z jej utrzymaniem, chociaż trochę udało mi się już schudnąć i efekty widać ale niestety nie przestrzegam diety rygorystycznie i nie wiem jak sobie z tym poradzić. W zasadzie to nie jest cały czas. Są dni kiedy chce mi się trzymać dietę, ćwiczyć normalnie przenosić góry jakbym mogła a są dni takie, że nie chce mi się kompletnie nic. Wtedy najlepiej zamknęłabym się w pokoju, włączyła jakąś wolną muzykę i wyła...
Dziewczyny też tak miałyście? A może też przechodzicie takie wahania nastroju?? Piszcie proszę jak sobie radzicie z tym.