Zaczęłam 6 maja, za chwilę równy miesiąc. Dziś 29 dzień diety. JESZCZE NIGDY TAK DŁUGO I WZORWO NIE BYŁO! Brawo ja! Dla mnie to ogromny sukces - regularnie, bez podjadania, bez wpadek, łakocie etc. I to są właśnie moje wzloty. Lecę bo chce i tyle.
27. 5 - - - 116.3 kg
31.5 - - - 115.7 kg
dziś - - - 116.7 kg
W piątek wskoczyłam na wagę, tak po namowach. Ucieszyłam się że był spadek. Ale dzisiejsza waga mnie lekko załamała, zdołował mnie ten wzrost, byłam bardzo grzeczna przez weekend. Zaczęłam sobie tłumaczyć że tak bywa, że hormony, cykle, pogoda, jelita , metabolizm nie ten, wiek nie ten itd he he... Wiecie szukałam takiego pocieszenia, grunt by zadziało. Mój syn zawsze jest w trakcie ważenia - ustaliliśmy że oboje dokonujemy pomiarów w tym czasie. Dobrze że był, przytulił i wystarczyło że powiedział nie martw się, jesteś bardzo silna, kochamy Ciebie. Pomogło. Poprawiłam koronę i szlam dalej do przodu. Po godzinie, no może trzech było już bardzo dobrze. Ale poryczeć sobie musiałam. Powiedziałam głośno że nie muszę być ciągle wesoła i silna. Że chce być teraz słaba i chce ryczeć, kto mi zabroni? Przecież mogę wszystko! Czasami takie będą momenty, nie jesteśmy ze stali. A teraz jedno wiem na pewno WYTRWAM. Nie poddałam się i resztę dnia dieta wzorowo. A przecież kiedyś to na pewno bym się poddała, jednym słowem żarłabym. Dziś walczę dalej.
Możliwe że muszę bardziej pomyśleć, zrobić sobie analizę, poczytać itd . Wydaje mi się że dobrze działam.
*** 3 główne posiłki (czasami 2 bo naprawdę nie jestem głodna) plus 1/2 przekąski, wszystkie posiłki są o tej samej porze, ostatni posiłek o 19
*** pije dużo wody, raz lub dwa razy kawa z mlekiem, raz herbata, zero soków czy gazowanych
*** jem dużo warzyw, owoce 2 razy w tygodniu i teraz to tylko arbuz i truskawki
*** wprowadziłam niedawno pieczywo, ale tylko razowe i tylko weekend
*** nie jem ziemniaków, makaronów, ryż zjadłam tylko raz. Ale za to kasza jest 2,3 razy w tygodniu.
*** dużo nabiału typu twaróg i jogurt naturalny, kefir, maślanka
*** dużo ryb, sporo nawet jajek, mięso tylko grillowane, pieczone lub gotowane
*** zero cukru - pije wszystko gorzkie i zero słodyczy
Nie wiem co w zasadzie mogłabym jeszcze ulepszyć.
Wiem że dobrze by było gdybym ćwiczyła. Chodź mój lekarz uważa że na to mam jeszcze czas, że muszę pozbyć się bólu i dojść do lepszej sprawności. Ostatnie dni były dla mnie ciężkie, pełne bólu i faszerowane się większą dawka leków. Dziś po jakimś 1,5 tygodnia miałam trening. Miał być 30 minutowy. Nie dałam rady, chodź byłam blisko. 15 minut super, do 20 minut ok, ale już później zaciskałam żeby. Wytrwałam 26 minut. Jak na mnie to sporo. Jutro też będzie, w każdym razie taka mam nadzieję.
Bakłażan i kolejny mój eksperyment. Tym razem nadziewany pomidorami, czosnkiem mozzarella, mnóstwo ziół
Zaprzyjazniam się z tofu. I wyszła pyszna sałatka
Do posiłków był warzywny domowy koktajl, w międzyczasie kefir z truskawkami, parę orzechów. I chyba wsio.
FreeMilka
4 czerwca 2024, 11:15jakoś konkretnie przyprawiasz tofu aby nie było takie "bezsmakowe" ?
Monika123kg
4 czerwca 2024, 11:47Jeszcze mam małe pojęcie i tofu, tu było maczane w "marynacie" z sosu sojowego, limonka, chili i jeszcze powinien być sezam.
krolowamargot1
4 czerwca 2024, 13:13Tofu się marynuje. Znaczy, jest i wędzone, wtedy ma smak wędzonego. Są dwie szkoły- marynowanie przed smażeniem/pieczeniem i po. Zerknij sobie na tofu zmieniające życie na blogu Jadlinomii i inne jej przepisy, ogólnie baza to sos sojowy, czosnek, sriracha, sok z cytryny/limonki i na przykład syrop z agawy czy tam inne slodzidlo. Ale można też zrobić marynatę na bazie koncentratu pomidorowego :-) z tofu jest tak, jak z cukinią - nie ma smaku samo z siebie, ale przyjmie taki, jaki mu nadasz.
FreeMilka
4 czerwca 2024, 13:23krolowamargot1 - dziękuję :)
krolowamargot1
4 czerwca 2024, 09:48Słuchaj, a policz kalorie- raz czy dwa, z całego dnia. Bo może się okazać, że ta garść orzechów, czy kulka mozarelli to jest te 300-400 kcal za dużo. I ogólnie, wagę omijaj przez kilka tygodni. Pomierz się raczej, głowa do góry i będzie git.
Monika123kg
4 czerwca 2024, 11:49Bilans dzienny u mnie nie przekracza 2000 kalorii, średnio jest to 1700... Właśnie mój problem ze nie lubię się mierzyć i nigdy tego nie robię, kiedyś tak jeśli należałam do jakiegoś grupy i była to dla mnie męczarnia... Wagę muszę mieć raz w tygodni od niewiedzy bym padła 😁😁😁😁
JeszczeRAZ!
3 czerwca 2024, 22:11Myślę że dobre masz założenia i potrzeba czasu. Ja bym na razie rzadziej się też ważyła.
Monika123kg
3 czerwca 2024, 23:13U mnie waga tylko w poniedziałek. W piątek jakoś dałam się namówić. Lata temu to ważyłam się codziennie i na głowę mi siadało, głupota to była. Jednak jeśli bym ważyła się np 2 razy w miesiącu to też oszalała. Jakaś taka poniedziałkową celebracja wagi u mnie jest he he
JeszczeRAZ!
4 czerwca 2024, 11:06Tak. Wyznaczony dzień jest jak najbardziej okay 👍👍👍👍
waskaryba
3 czerwca 2024, 21:41Piękne posiłki... Idźmy do przodu 👍
Monika123kg
3 czerwca 2024, 23:10😘♥️
mixamaxa
3 czerwca 2024, 21:23To jest Twój czas. Super, ze tak sobie w głowie poukładałaś i że trwasz dalej na diecie. A waga na pewno będzie spadała. Powodzenia.....
Monika123kg
3 czerwca 2024, 23:10Mam nadzieję że już mi tak zostanie i będzie coraz lepiej.
ojsetka
3 czerwca 2024, 20:56Brawo Ty. Trwaj dalej w tym opamiętaniu.
Monika123kg
3 czerwca 2024, 21:18Ba! Nie ma innej opcji.
PACZEK100
3 czerwca 2024, 20:50Grunt to się nie poddawać, u mnie po weekendzie też wzrost a nie byłam aż tak grzeczna jak ty. Idziemy dalej!
Monika123kg
3 czerwca 2024, 21:18Będziemy jak te lwice walczyły 😁😁😁