Za chwilę będę świętować miesięcznice, żem na diecie ... Żarcik. To już 22 dzień mojej nowej ja i jestem dumna siebie, z syna, Was również jeśli walczycie. Dziś bez zdjęcia, ale na słowo honoru moja dzisiejsza waga to 116.3 kg czyli już jestem chudsza i 5.1 kg. Jeszcze tyle mam do zrobienia, tylko do stracenia kilogramów. Ale po raz pierwszy jakoś nie patrze na czas, ile mi to zajmie etc..
Miałam 3 dni przerwy od ćwiczeń którymi ostatnio się pod jarałam. Dziś miałam poćwiczyć 20 minut, ale pogoda i rehabilitacja mnie umęczyła. Odpuściłam. Mój rehabilitant mówi że mam się uspokoić, tylko jak to zrobić jak wszędzie mnie pełno.
Wczoraj byliśmy na komunii. Nie chciałam, a jakiś tak wyszło że wspomniałam o moim odchudzaniu. Akurat to są życzliwe duszę to mogłam wspomnieć. Dostałam milion rad. Nie mam nic przeciwko, tylko nie lubię jak ktoś chce za bardzo ingerować w moje życie czy mnie zmieniać. Ja chciałbym uczyć się na własnych błędach, nawet jeśli będą bardzo boleć. Wiele rad wykorzystam, są cenne, zgodne ze mną.. Cała uroczystość była przepiękna, przyjęcie bardzo udane... I te smakołyki! Ale nie złamałam się, Ba! Nawet mnie nie ruszało to że przy mnie leżały takie pyszności, że ludzie jedli, że to widzę, że to czuje he he... Puchnę z dumy. A a serio nie chce niszczyć tego co udało mi się zgubić, nie chce niszczyć mojej siły, będę nie raz i nie dwa miała pokusy i trzeba wytrzymać. Dlatego też na obiad zjadłam mięso bez sosu, trochę mizerii i sałatka ala grecka... Później był podany tort, lody, desery - zero iiii nawet mnie nie kusiło, chodź były to moje smaki. Takie ulubione. Po 16 podali zimna płytę więc pozwoliłam sobie na tatar, melona z szynką, mus z łososiem a babeczkę oddałam mężowi i powiem Wam że byłam naprawdę najedzona jak Bąk, dlatego też w domu już o 19 kolacji nie jadłam. Trzymało mnie nieźle. Opiłam się wody jak nigdy w życiu. Cieszę się że szwagierka wie jaka sytuacja i nie namawiała do jedzenia, chodź na drogę chciała zapakować łakocie. Odmowę zrozumiała.
A dziś wróciłam do regularnych posiłków.
W sobotę byliśmy na kaberecie skeczów męczących. Było mega! Widziałam ich tylko w TV. Jestem wielka fanką nie tylko książek i kina, koncertów, ale również kabaretów. Tylko tego brakowało w mojej kolekcji. Spotkałam znajomą, w zasadzie mąż wspomniał że ja widział, nie poznałam ją. Bardzo przytyła. Swojego czasu mega dużo schudła, chodź odżywiania nie popieram bo pachniało głodówka, ale codziennie ćwiczyła na siłowni. I tak jakoś smutno mi się zrobiło że jest w punkcie wyjścia , kocham ją jako człowieka, to dobra dusza. I też pomyślałam o sobie, mam nadzieję że nie dopadnie mnie po raz kolejny jojo. Bardzo będę się starać żeby było inaczej. Teraz jestem silniejsza i to mnie właśnie napędza.
Kabarecik
Mozzarella, pomidor, ogórek i kefir
Moj dziejeszy eksperyment. Bakłażan zapiekany z pomidorami, mozzarella, czosnek, zioła, oliwa
Wiem lepszy byłby jogurt naturalny i owoc
Sałatka śmietnik czyli co miałam dałam by się nie zmarnowało. Trochę ryżu, łosoś, awokado, ogórek, rzodkiewka
Vannesa
28 maja 2024, 07:11Gratki za wytrwałość😃 ja już też po komuniach , wracam do normalności. Byłam kiedyś na Neonówce mega polecam, atmosfera itd.
natalie.ewelina
27 maja 2024, 19:58Gratulacje...trzymam kciuki za dalsza droge🍀
annaewasedlak
27 maja 2024, 19:54Gratuluję.
PACZEK100
27 maja 2024, 19:28Gratuluję wytrwałości!
JeszczeRAZ!
27 maja 2024, 19:07Kabaret jest genialny, byliśmy na nich z męzem :-) Z miłą chęcią bym znowu poszła :-)
JeszczeRAZ!
27 maja 2024, 19:08Aaaaaaaa i zapomniałam napisać - gratuluje 5 kg mniej !!!!!!!!!! ;-))))))
Monika123kg
27 maja 2024, 19:15Dziękuję ♥️ do dziś gebusia mnie boli 😁😁😁