No nie przebiegłam jeszcze maratonu ,więc jest jeszcze sporo marzeń do spełnienia ale... ale pierwszy raz w życiu mam wrażenie ,że to ja właśnie mam na to wpływ. To ja sama nie nikt inny od początku roku w śniegu i w deszczu maszerowałam z kijami. I może wam się to wydawać śmieszne ,ale po pierwszych spacerach z 0,5 kg ciężarkami na nogach miałam zakwasy niemal w całym ciele. Miałam też zadyszkę wchodząc na drugie piętro :) Nie bardzo potrafie wyjaśnić siłe jaka mnie przez ten czas przepchała dalej. Jakim cudem nie przestałam zdobywać tej cholernej góry pt. moja wielka nadwaga. Wtedy nie zastanawiałam się tak naprawde czy i kiedy osiagnę swój cel...skupiałam sie nad tym żeby nie przestać. Wczoraj mi pyknęło 32 lata ,jestem szczęśliwa jak diabli. Od wakacji przestałam farbować włosy - bo podobają mi się pojawiajace się siwe kosmki. I za to wszystko obwiniam wyłącznie bieganie. Nie wiem od jakiego czasu uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Ale przez to biganie wszystkie problemy wydaja mi się tak mało znaczące. Najważniejsze żeby znaleść czas na bieg.
Jakoś tak z początkiem jesieni się zaczął ruch w moim otoczeniu pt. chodzimy na fitnes i basen. I znajomi przychodzą , dzwonią że już maja karnet...że już są po pierwszej wizycie. To fajnie ,że się ludzie ruszają. Wczoraj szwagier dzwonił z życzeniami i się chwali ,że już wykupił karnet na basen i że nie jest źle bo daje rady 20 basenów zrobić. Nie powiedziałam oczywiście ,że ja robię 70 ... ale mąż stwierdził ,że zmobilizowałam jego braciszka do basenu. Kurcze ,nie myślałam że kogoś do czegoś mobilizuję :)) Póki co nie mogę się doczekać końca pracy i naciagnięcia moich atomowych podkolanówek do biegania...jak ja sobie pobiegnę!!!
Generalnie coraz częsciej po stwierdzeniu "ale schudłaś" pada pytanie "co robiłaś". Odpowiedź jest prosta - nie przestałam. Oczywiście nigdy nikomu się nie bede żalić ,ale mam w pamięci drwiny że z tymi kijkami to wyglądam jak narciaż co pogubił narty...i po co ja w ogóle wstaje rano i biegam!! A po co na ten basen tak często - przecież wystarczy w niedzielę. Były takie dni ,że mi się łezka zakreciła. Naszczęście przekroczyłam juz w tedy jakis próg i każde szyderstwo przekształcałam w zapal do ćwiczeń. Choć przyznaje ,że dopiero od niedawna biegam po osiedlu/ulicach bez wstydu. Choć nadal jestem pomidorowym biegaczem - taki mój urok. Niestety dopiero teraz mam glebokie poczucie ,że nie miałam i nie mam sie czego wstydzić. Nie mam jeszcze brzuszka plaskiego jak marzenie ,ale walczę o niego - codziennie! I jednak spróbuję was także przekonac o tym ,że my właśnie nie mamy sie czego wstydzić. Mamy wyłącznie powody do dumy - bo podejmujemy starania zamist siedzieć z chipsami na kanapie. I nie powiem - wyrazy uznania są przyjemna nagroda za ten trud. Ale bledną przy poczuciu zadowolenia z samego siebie. JA moge wszystko!!!
ladybird79
26 września 2013, 18:37nie przestawac, to chyba najwaniejsze...ja tez o to walcze :) pozdrawiam serdecznie i gratuluje :)
Cinderella...
26 września 2013, 18:25Ah dzięki za ten wpis królowo! Poprawil mi pms-ową chandrę:) Ile w Tobie dobrej energii!
grupciaa
26 września 2013, 13:54cieszę się że tak mądre tu padły słowa, bo nie mamy czego się wstydzić, widzę że uporałaś się ze swoim Ja w środku ! to jest najlepsze zwycięstwo :) nie ma co się bać :) i wstydzić jak chodziłam jak wieloryb na basen to miałam w poważeniu
riderka
26 września 2013, 10:13Hallelujah! :) A ja złamałam wczoraj godzinę na dychę! jestem dumna z siebie jak paw i przeszczęśliwaaaaaaaaaaaa :))))))))))))0
VitaEmma
26 września 2013, 08:35Oczywiście Kochana, ze możesz wszystko!! Ja też mogę wszystko! Tylko to bieganie mnie przeraża... Nie wiem jak to zrobić aby zacząć...
Martyna30
26 września 2013, 07:37O matko! Ale energetyczny wpis:) Super. Pozdrawiam.
cambiolavita
26 września 2013, 00:55Twoje wpisy daja sile i wiare!
AnnaBella28
25 września 2013, 22:54Twoje wpisy są zawsze mega pozytywne! Uśmiecham się do nich i dostaję kopa do dalszego walczenia. Czuję się z każdym dniem coraz lepiej i wiem, że jeszcze trochę dzieli mnie od stabilizacji i pewności, że ruch to zdrowie! :)
barbra1976
25 września 2013, 20:39tez jestesm pomidorowa a nawet buraczana:) nie przestawac.kolejny raz o tym piszesz. dobrze, motywujaco:)i swieta prawda. ile razy ja juz przestalam... nie tym razem.
AMORKA.dorota
25 września 2013, 20:01przeczytałam cały Twój pamiętnik i naprawdę szacun.Jesteś moją motywatorką.Poszłam dzis truchtać i tak wspominałm o pomidorowej twary tym bardziej,że jadłam dziś taką zupkę własnej roboty:-)))))))Pozdrawiam.
Maarzenaaa
25 września 2013, 18:27:-DDDDDD
Evcia1312
25 września 2013, 17:51ja postanowiłam w sezonie zimowym przynajmniej raz w tyg na łyzwy jechac....nie czesciej z tego wzgledu ze mam 10km w jedna strone a pozatym niemam z kim dzieci zostawic...
fitness.poznan
25 września 2013, 15:24Chyba już Ci pisałam, że uwielbiam Twoje wpisy, ale jak tu ich nie lubić skoro są takie pozytywne i motywujące! Pozdrawiam serdecznie!
lovecake33
25 września 2013, 15:17Jejku ale power! Mieleczna a może Twój cudowny ślubny coś Ci dosypuje do porannej kawy, bo masz tyle energii! :))) Elektrownia atomowa z napędem na dwie nogi! Niesamowita jesteś!
Sprytna88
25 września 2013, 14:26Ludzie krytykują, bo się wstydzą że sami za siebie zabrać się nie potrafią . Myślę że te drwin właśnie z stąd się wzięły . Ja tam trzymam kciuki i podziwiam!:D
edycja2
25 września 2013, 14:10oby tak do konca swiata, a z tymi pomidorami to chyba sie to nie zmienia,taka uroda...ja prawie nigdy nie jestem czerwona nawet jak padam na pysk:) uśmiecham sie do Ciebie sliczna,pozytywna buzio:) ps.też wracam powoli do swojego koloru włosów...:)
vitalijka000
25 września 2013, 13:55tylko ty masz wplyw na wlasne marzenia.
holka
25 września 2013, 13:54Jestes pozytywnie nakręconą TORPEDĄ ...bardzo fajny wpis :)
izka1985m
25 września 2013, 13:50Kurcze kochana jestes wielka, twoje wpisy sa niesamowite!
MargotG
25 września 2013, 13:45jestem z Ciebie bardzo dumna!! A kto to jest pomidorowy biegacz?