Dużo łatwiej mi przyszła ta rezygnacja niż się spodziewałam. Fakt ,że pogoda totalnie nie zachęca. Popołudnie spędziliśmy na gotowaniu. Przygotowalismy wpomnianą przezemnie galantyne z kurczaka. To taka wariacja na temat pieczeni rzymskiej z kurczaka. Niestety dla mnie to co wyszło odpada - sam tłuszcz. Nie dodałam nawet całej przewidzianej porcji tłuściny a i tak wyszło za bardzo. Z racji tego że kurcze suche dopdaje się troszeczke świniny. Ja zmniejszyłam ta ilość ,ale i tak kupa. Dla mnie za bardzo czuć świnie i tyle - mąz zachwycony :))) Ale nie ma tego złego. Juz mam dwa pomysły jak zmodyfikowac przepis. Testujemy po niedzieli. Jak wyjdzie mi to czego oczekuje dam wam znać bo sama idea tej w zasadzie wedlino/pieczeni jest naprawde ciekawa. Jem tylko drobiowe wędliny dlatego bardzo mnie ten przepis pociąga. A stosując różne dodatki całkowicie się zmienia jego smak.
Ale dość już o jedzeniu :)))) Jak pewnie u wszystkich - u mnie leje. Raz wiecej ,raz mniej w każdym razie i tak planuję pobiegać. Wczoraj jak wspomniałam rezygnacja z przebierzki przyszła mi łatwo ,a to dlatego że miałam dzien pt. nikt mnie nie kocha nikt mnie nie lubi - te moje babskie nastroje sa dla mnie nie do ogarnienia :) Tym razem znowu mnie praca rozstroiła ,a przysięgałam sobie że nie będę się nią za nic w świecie przejmować. Niestety czasem trudno zagłuszyć ambicję...ale pracuję nad tym :))) I przyznam szczerze ,że to własnie sport mi w tym pomaga. Kiedy muszę uczestniczyć w idiotycznym spotkaniu pt. jaki kolor powinny mieć worki na śmieci całkowicie odpływam i wymyślam nowe trasy biegowe. A wczoraj to już moja schiza siegnęła szczytu bo jak tylko zamknełam oczy , tak tuż przed prawdziwym zaśnięciem jakos mi się bieganie zaczęło marzyć...słonko ,piękna ubita droga przez las i ja sobie tak nią biegnę :))) To bedzie moje ulubione marzenie senne !!! I Skania79 ma całkowita rację - to jest uzaleznienie od endorfin jak nic.
iwcia3111
13 września 2013, 10:10tak to uzaleznienie i tak tzrymaj. piesem słodziak :)
gruszkin
13 września 2013, 09:46A jak będzie lać to pamiętasz co mi obiecałaś...?
Skania79
13 września 2013, 07:10Jak dorobię sie większego piekarnika zrobię kuraka na piwie. Poprostu się go sadza na otwartą butelkę z piwem i tak się go piecze. Podobno jest rewelacyjny.
alexandra2013
12 września 2013, 22:22Kochana, jak nic jesteś uzależniona od biegania:-)))
Talia2012
12 września 2013, 19:39hehe czasem przerwę trzeba zrobić , ja marzę przed snem o karaibskiej plaży
natalie.ewelina
12 września 2013, 19:33kobieta zmienna jest...tak jak pogoda...kto nas zrozumie? usciski smutasku
edycja2
12 września 2013, 14:57:*:* cudownie:*:* ja tez dzis moze wybiegne:)
schmetterlingjojo
12 września 2013, 13:16a ja chcialabym z taka miloscia jak ty masz do biegania, poczuc kazdorazowo, kiedy wskakuje na rowerek domowy. bo niestety sa jeszcze dni, kiedy pierwsze 10 min sa za kare. na szczescie po nich jakos sie rozkrecam:-) zarazaj nieprzerwanie swoim entuzjazmem:-)!
Balbisia
12 września 2013, 12:30Też chciałabym zacząć biegać. Z Twoich wpisów bije taki entuzjazm, że wydaje się to dziecinnie proste:) Ot co, wyjść i już 10 km przebiegnięte z uśmiechem na twarzy cały czas:) Kto wie, może na wiosnę i ja zacznę jak trochę schudnę, bo teraz moja waga jest za duża...
izka1985m
12 września 2013, 11:49Ja tez miewam takie dni, to norma u nas, kobiet :) A teraz zaczynasz silownie zamiast biegania?
mala2580
12 września 2013, 11:43U każdej z nas chyba pojawiają się czasem takie dni, jesteśmy wtedy nie do zniesiania, przynajmniej w moim przypadku, chciałabym się wtedy schować gdzieś i nie denerwować innych jeszcze bardziej:D wtedy wszystko mi przeszkadza, hehe, ale tak to już u mnie jest, wszystko na szczęście jest do zniesiania:D
ar1es1
12 września 2013, 11:26Ja az tak tłuszczu nie eleminuje-jem nawet zwykle cienkie wieprzowe kiełbaski;) Unikam tylko MOM-u.Jesli kielbasa to taka co na 100g gotowej uzyto przynajmniej 90% miesa... Kurde chciałabym się tak od endorfin uzaleznic...ale moje serducho mnie niestety ogranicza:-/ Pozdrawiam.
holka
12 września 2013, 11:24Jadałam kiedyś galantynę przyrządzaną w restauracji w smaku była jak najbardziej ok ale nie wiem jak to danie się przygotowuje :) Dni "smutka" też trzeba mieć bo gdybys non stop tylko się usmiechała to mozna byłoby pomysleć,że chyba oszalałaś ze szczęścia ;) A propos jedzenia przygotowałam Twój sos słodko-kwaśny...ale nie wiem z czym go się je?