Zwlokłam się o tej 5:00 i w końcu pobiegałam rano. Czuje oczywiście wyśmienicie. Chociaż troche sie zaczełam porannym burakiem martwić bo od nieustannego potu na nosie nie mogłam sie umalować...naszczęście zdążyłam ostygnąć w porę :))) Biegało się trochę ciężko bo juz o 5:00 było prawie 20 stopni ciepła - no lato. Ale niech grzeje...jeszcze będziemy za tym tęsknić i to raczej już niebawem. Zatem ładujmy akumulatoy ile wlezie. W zasadzie o tej 5:00 to ja się caly czas budzę sama - w zeszlym tygopdniu tez. Problemem był niewyobrażalny leń...ten jak się zalągnie to strasznie ciężko go wyplenić. Ale już chyba narazie epidemia lenistwa zaleczona. Wczoraj bryknęłam na rower - 20 km. Czułam się jak na wakacjach u babci - ciepło ,żniwa ech. To jest dość fenomenalne ,że jazda na rowerze sprawia mi taka samą przyjemnośc jak 5,10,15 lat temu. Nawet chyba większa bo mam fajnieszy rower :))) Ale stara dobra wigrówka tez dawała rady. Okazało się ,że moje siodełko jednak wygodne nie jest i mam dzis masakrycznie obolałą pupę :(( Ale jak najbardziej było warto!!
Mąż się niestety na rower nie skusił. Ale zliczyliśmy krótki spacerek z psem - 4km..wieczorny spokój i chłodek - cudowanie.
I jeszcze krótka refleksja mi się nasunęła o mojej mamie. To zdecydowanie piekna kobieta ,ale tenencje jednak rodzinne mamy nieco do przybierania na wadze klasycznie kobiece : pupa, brzuch, uda. Coprawda ona w moim wieku napewno nie wazyła tak duzo jak ja...ale z wiekiem siedząca praca i zaniedbanie żywieniowe zrobiły swoje. Niestety skutkiem nadwagi i braku ruchu były poważne problemy z kregosłupem. Groziła jej nawet operacja. Ja w tamtym okresie ważyłam dużo mniej niż teraz. Chodziałm na jogę conajmniej 2 razy w tygodniu , na basen, do pracy jździłam rowerem (ok. 18 km robiłam dziennie). Chyba z dwa lata namawiałam mamę na joge i basen oraz na NW. W końcu chyba bardziej przekonał ją fizjoterapełta - zresztą mniejsza z tym kto. I tak już od 3 lat regularnie chodzi na jogę - zajęcia dla kręgosłupa pod okiem fizjoterapełty , na fitnes na basenie i dość regularnie chodzi z kijami...no bardziej ma trecking z racji terenu górzystego :))) Oczywiście zgubiła nadprobramowe kilogramy i świetnie sie czuje. I przynajmniej w części uważam to za mój sukces :))) Już od baardzo dawna nie ma żadnych poważniejszych problemów z kregosłupem - zdarzaja się przesilenia ,ale tylko wtedy jak zaniedbuje joge lub basen. Jak tylko wraca do ćwiczeń wszytsko jest ok. I to jest namacalny dowód na to ,że ruch potrafi leczyć :))))
fitnessmania
19 września 2013, 17:41Znalazlam w necie artykul o tabletkach na odchudzanie, wpisz sobie w google - nadwaga to juz mnie nie dotyczy - myslisz ze to zadziala?
Marta11148
8 sierpnia 2013, 09:37Dziekuje za bardzo mily komentarz! :) Dla Ciebie rowniez jeeeeeeee jeeeeeeeee jeeeeeee :) Powodzenia! :)
sloneczko1990
8 sierpnia 2013, 09:27Dobrze że wykopałaś tego lenia! Ja nie mogę dać rady wstać rano na rower stacjonarny. :(
midikaa
6 sierpnia 2013, 22:17oj fajnie,że mamie pomógł ruch. A Tobie gratuluję pokonania lenia! super :)
Skania79
6 sierpnia 2013, 21:56Oj tak ruch leczy ciało i duszę :))) Podziwiam za poranne bieganie:) MI sie jeszcze nie udalo do tego ...hmmmm przekonać. Znaczy wieczorem jestem przekonana, za to rano...no cóż...kolega Morfeusz nie chce mnie wypuścić z łóżka i tyle :(((
jestemaleznikam
6 sierpnia 2013, 18:26świetne jest to wstawanie o piątej podziwiam i zazdroszczę jutro też spróbuję i pójdę pobiegać, dzięki za natchnienie :):)
dorciaw1980
6 sierpnia 2013, 13:36Podziwiam Cie za to poranne wstawanie :) mnie swit dzisiaj o 10-tej zaskoczyl;) na szczescie wieczorami tez jest prztjemny chlodek. Skowroneczku :)
gruszkin
6 sierpnia 2013, 13:19Twoja mama jest potwierdzeniem tego, że musimy się ruszać, czasem ćwiczę nie po to żeby schudnąć, tylko po to żeby nie zniedołężnieć, a to wbrew pozorom przychodzi szybko jak człowiek się zasiedzi. No brawa za pokonanie tego diabełka co ci szeptał do ucha żeby nie wstawać, ja go też dziś pokonałam.
Pokerusia
6 sierpnia 2013, 13:14o jak pięknie,że dałaś radę,ja jeszcze się zbieram;-) również odkryłam uroki jazdy na rowerze ale siodełko niestety daje się we znaki;-D
edycja2
6 sierpnia 2013, 10:37ja chyba bardzoej chiałam,zeby pokazała mi babka w jakim schemacie sie znajduje i jak moglabym probowac z niego wyjsc. co do mamy,to to co piszesz jest wspaniale i motywuje mnie do dalszej pracy z mama!bo u mnie sytuacja bardzo podobna,ale powoli zaczynamy! gratuluje rannaego biegu!jwaham sie ciagle czy nie sprobowac bo wczoraj o 22 byla wciaz masakra na zewnatrz!
schmetterlingjojo
6 sierpnia 2013, 10:26kup dostosowane dla kobiet siodelko w rowerowym. na pewni pupa bedzie mniej bolec:-)
MargotG
6 sierpnia 2013, 10:26gratuluję wygonienia lenia i mądrej mamy! Głęboki ukłon za wytrwałość w dążeniu do zdrowia :) A Ty biegaj Mała, biegaj!! Miłego dnia :)
smakija4
6 sierpnia 2013, 09:57Pozdrawiam biegająco:)!