No po prostu załamka!! Byliśmy wczoraj z mężem u pani dietetyk. Pomierzyła , poważyła i co tam jeszcze trzeba...i wyszłam załamana. Ponad pół roku ostrej walki i tak wszystkie wskaźniki mam zajebiaszczo poza normą. Ilość tkanki tłuszczowej przekracza normy dla 60ciolatki!!! A mąż??? No fak po prostu jak to facet. Ja się pocę biegając, skacząc i bóg wie co jeszcze ,a on siedzi w fotelu od początku roku i jego wskaźniki lekko ponad normę !!! No naprawdę wyszłam stamtąd ze bardzo smutną miną...kompleksową analizę dostane za kilka dni. Chociaż cieszę się ,że z Tomkiem wszystko w porządku i jak najbardziej jest nastawiony na dietę i ruch - w rozsądnych dawkach :))) Tzn. że póki co nie ma mowy o wspólnym bieganiu...ale spacery i baseny jak najbardziej.
No ja wiem ,że to wszystko nie są jakieś zawody ,ale kurcze! Tyle pracy i żadnego medalu:( I tak się smutałam jakąś godzinę...a potem mnie inna myśl uderzyła : gdybym do tej kobitki przyszła 6 miesięcy temu to chyba by mnie do szpitala wysłała. Jasny gwint! No trudno też się spodziewać od kobity medalu jak mnie nie widziała na początku drogi...przecież wiedziałam ,że to nie koniec walki. No ale jakoś zachłysnęłam tymi moimi wynikami...coraz lepszym wyglądem i heloł po prostu. Wieczorem się zarzekałam ,że koniecznie wracam do co najmniej 45 min biegu rano i...prawie się udało :))) Było 40 min. Przedyskutowałam to wszystko z sobą podczas biegu i nie ma zmiłuj. Wiem ,że wakacje ,wiem że jeszcze kawałek urlopu - ale trudno...słowo się rzekło, kobyłka u płotu a analiza dietetyka w przygotowaniu. Zatem nie ma co się smucić...ani w piórka obrastać trzeba się brać do pracy i tyle. Do końca roku zamierzam doprowadzić się do całkowitego porządku bez żadnych wymówek ani wymówków. Bardzo wiele już wypracowaliśmy - wspólnie z mężem...wspólnie z wami - dobrych nawyków żywieniowych, przestałam lubić tłustości, zaczęłam nie na żarty uprawiać sport. To nie było lekkie 6 miesięcy i nie ukrywam ,że liczyłam na nieco lepsze efekty...ale prawda jest taka ,że co nieco oszukiwałam. Trochę piwa, trochę lodów...czasem ciastko imieninowe. Zatem nie ma co wypatrywać tubo laski w lusterku....jeszcze nie pora! Chyba właśnie to mi było potrzebne. Chłodne spojrzenie ponowne na siebie i całe to moje przedsięwzięcie. To ,że jeszcze nie noszę rozmiaru 38 nie jest oznaka porażki tylko wciąż trwającej walki!!! I bój ten musi być krwawy...jutro się z rana zaleje jagodowym koktajlem :)))
Nic dodać nic ująć - do roboty siostry!!!!
sloneczko1990
4 lipca 2013, 20:58Dobrze, że zdajesz sobie sprawę z tego ile już udało Ci się osiągnąć. Nie można popadać w smuteczki tylko dalej walczyć o lepszą siebie! TRZYMAM KCIUKI!!!!
Pietusia84
4 lipca 2013, 07:57Nie martw się, niestety nasz świat już taki jest! Tez mnie szlag trafia jak widzę facetów, którzy tylko wprowadzą małą zmianę do swojego jadłospisy, 3 razy w tygodniu "pouprawiają" jakiś sport i wszyscy wychwalają ich pod niebiosa bo tak schudli! Jaka tu sprawiedliwość się pytam? Nie martw się analizą dietetyczki! Już wypracowałaś sobie lepsze nawyki a ona po prostu pomoże ci je doszlifować! Życzę powodzenia i 3mam kciuki za was!
iwcia3111
3 lipca 2013, 08:37życzę Ci tego 38 i głowa do góry jesteś niedaleko :)
holka
2 lipca 2013, 15:50No być może pani Dietetyk musiała pomarudzić i postraszyć,żebyś wiedziała jak niezbędna jest jej rola w Twoim życiu ;) a Ty jesteś już w połowie drogi do celu jeśli nawet nie dalej...to co udało Ci się zrobić w kwesti własnego zdrowia odnośnie odżywiania i ilości uprawiango sportu naprawdę jest OGROMNYM OSIĄGNIĘCIEM....może parametry jeszcze nie na medal ale Twoje samopoczucie i "namiotowe" ciuchy przecież mówią same za siebie nie wspominając o komentarzach....Ale się uśmiałam z tego"zalania się" :D....Brawo za to co dotychczas i wiem,że nie odpuścisz :)
grubelek1978
2 lipca 2013, 12:28ja również w bloku- ale działeczka niedaleko - spacerkiem jakieś 15-20 minutek :D jutro wrzucę zdjęcia, chyba że zarosło kompletnie :D i najpierw będę musiała uprzątnąć
Pokerusia
2 lipca 2013, 11:42ach ci faceci... bo im to tak zawsze z wszystkim łatwiej, pięknie walczysz i są tego efekty a już za parę dni za dni parę....osiągniesz sukces w co wierzę i kibicuję całą sobą*
edycja2
2 lipca 2013, 10:59własnie szef mnie spytal co robie a ja ze nic:D ups:) Kochana czy widzisz te wpisy ponieżej?to jest medal,jestes motywacja dla tylu osób! uwielbiamy Cie czytac i czerapac Twoja energie! a dietetyk cóż,sama piszesz,że marzy Ci sie 38,ale sama widzisz,ze wszytko jest na dobrej drodze do tego,a taka wizyta chyba motywuje jeszcze bardziej co? a co do ciastka,piwka..popieram,że mamy jedno zycie,co innego sie obżerać a co innego potrafic nad tym panowac. dla mnie wiekszym osiagnieciem jest zjesc jedno i tylko jedno ciasto,a nie wcale,jesli rozumiesz o co mi chodzi?o reakcje łancuchową.jak zjadam jedno...to chce kolejne...jak nie zjem wcale jest łatwiej:) jestes nasza motywacja. motorem napędowym. bombą energetyczna! dzięki Ci:)
dorciaw1980
2 lipca 2013, 10:55Dokladnie, jestes na najlepszej drodze do sukcesu!!! To sie nie stanie z dnia na dzien, ale dasz rade!:) przeciez juz tak duzo osiagnelas wlasna praca. Byleby w wytrwalosci pozostqc a efekty przyjsc musza:) trzymam kciuki Ps. Jak bede teraz w pl to moze tez bym soe wybrala... Na co zwracalas uwage przy wyborze dietetyka?
NigdyNieKochalam
2 lipca 2013, 10:31Kochana głowa do góry i do przodu !! ;* Wszystko co robisz jest jedynie plusem dla Ciebie ! ;* Trzymam kciuki mocno, mocno ;*
schudne.do.slubu
2 lipca 2013, 10:14Nie spoczywasz na laurach tylko działasz:) Dietetyk dobra rzecz, pomyśl że pójdziesz tam za rok i wyniki będą lepsze:)
grubelek1978
2 lipca 2013, 09:45więc ja Tobie MEDAL!!! złoty! diamentowy! za wolę walki i siłę! niestety tak jest ze jak się całe latka zaniedbywało to w pół roku cudu nie będzie - zresztą ne o cuda tu chodzi bo było by że łatwo przyszło i łatwo poszło - a tak ciężka paraca i będzie sukces wyjątkowy - moze nie dziś i nie jutro ale za czas jakiś!
MargotG
2 lipca 2013, 09:40Kobieto!! skąd Ty bierzesz tyle siły do walki? I tak skutecznie potrafisz rozmawiać sama ze sobą??? Daj namiar - jak w tej dziedzinie chętnie się podszkolę... Kubeł zimnej wody na głowę... Ty go dzielnie przeżyłaś, ja bym pewnie się zapchała śmieciowym żarciem... Jesteś dzielna Kobita~! Trzymam kciuki za Twój 38!
kalcia1988
2 lipca 2013, 09:39O kurcze....muszę przyznać, że usłyszeć coś takiego po takiej pracy to jak dostać w twarz;/ Ja nie wiem ale chyba bym się załamała...i właśnie to mi się w Tobie podoba, że nie Ty....na początku czytam mega smutna i pełna goryczy notka (co mnie kompletnie nie dziwi) a tam za chwilkę znów zmienia się w optymistyczny i naładowany energią wpis....naprawdę Cię podziwiam:)) Gratuluję Twojej silnej woli. Tylko zastanawia mnie jedno, czy to piwo, imieninowe ciasto i jakieś lody to dowód na Twoje oszustwo?? Ja osobiście uważam, że nikt nie jest idealny i każdy w życiu pozwala sobie na jakieś przyjemności od czasu do czasu, przecież żyjemy tylko raz:)) Pozdrawiam i trzymam mocno kciuki:) P.S A swoją drogą ciekaw co mnie by wyszło...chyba już by mnie na tamten świat wysyłali;P
asia20051
2 lipca 2013, 09:35Powodzenia!!! Trzymam kciuki za Ciebie :)
chocollatee
2 lipca 2013, 09:23no to musiałaś się nieźle zaskoczyć, niestety nikt nie wie że się starałaś jak Cię nie zna. Poowodzenia!