Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
nareszcie mam się czym pochwalić :))))


Mam się czym pochwalić i nie jest to poranne bieganie - choć oczywiście zaliczone i dzisiaj. Otóż zanotowałam dziś spadek!!! Całe -0,5 kg :))) Drwię tylko trochę , bo tak naprawdę to bardzo bardzo sie cieszę. Dodatkowo w końcu się pomierzyłam...patrząc na luźne spodnie to jakoś liczyłam na więcej :)) I wygląda to tak od ostatniego mierzenia: talia - 4cm ,brzuch - 1cm, biodra - 1cm. Reszta bez zmian. Czyli "7" z przodu nieco się stabilizuje...już nawet nie piszę jakie mam nadzieje na przyszły tydzień. Generalnie staram się o tym nie myśleć. Póki co moim celem jest aktywność fizyczna ,czyli jak się nie trudno domyśleć bieganie...kocham też pływać i jeździć na rowerze. Więc zamiast maltretować bezradną łazienkową wredotę pilnuję żeby w każdym dniu mojego kalendarza znajdowały się piktogramy z moimi aktywnościami. W maju przebiegłam 55 km - oczywiście w sumie :))) Na dzień dzisiejszy w czerwcu mam już 44 km :)))I tak to wygląda na kalendarzu

Jeszcze mam dwie sprawy :))) Za pierwsze - jak mówi mój szef zakładu co jest czechem. Zatem za pierwsze postanowiłam ,że dzisiaj nie biegam tylko śpię. I nie udało się. Od dwóch tygodni w zasadzie samoczynnie się budzę na to poranne bieganie. W tym tygodniu codziennie mniej więcej o 4:20. Oczywiście codziennie jeszcze usiłuję zmrużyć oko na choćby 20 minut - ale bezskutecznie. I właśnie postanowiłam wczoraj ,że dzisiaj przerwa. Ale tego zegara jakoś się nie da wyłączyć. Oczywiście ,że się obudziłam..4:15. Naprawdę się starałam zasnąć ,ale po 30 minutach stwierdziłam że to wiercenie nie ma sensu. Więc stałam i poszłam biegać. Z niedowierzaniem czytałam zapewnienia MargotG o tym ,że dzieżko się wstaje tylko na początku i ,że po czasie organizm sam się do tego przyzwyczai. I kurcze przyzwyczaił się!!! To naprawdę jest niesamowite bo ja jestem MEGA śpiochem...to znaczy wychodzi na to ,że byłam. Jeszcze dorzucam taki dziewczyński artykuł o bieganiu....i ja i ten artykuł zachęca do biegania rano :))

http://jak-biegac.pl/masz-cellulit-nie-uzywaj-drogich-kremow-tylko-biegaj 

Nawet w ten poniedziałek się obudziłam o 4:30 sama...nie wstałam na bieganie z rozsądku bo poszłam spać o 1:00 z powodu koncertu. Kurcze - niesamowite to jest. A popołudniami chodzę na basen - bo upał...i mąż znowu był :)) Tradycyjne zdjęcie z porannego biegu,godzina 5:30 nad Wilgą.

Tak się rozmarzyłam o tym bieganiu jak zwykle ,że o mało co nie zapomniałam co miało być za drugie. Za drugie krótka refleksja na temat wczorajszych rozważań. Bo chyba mi wyszło z tego wpisu ,że się wstydzę biegać ,ćwiczyć itp.....no chodzi o to ,że już się właśnie nie wstydzę. I że to nie potrzebnie się ma takie uczucia. I patrze z duża dumą na ludzi co biegają, chodzą z kijami...tych nieco pulchniejszych szczególnie - i z nich bardzo jestem dumna. Ale nie można niedoceniać także tych dumnych już wysportowanych, tych co maratony biegają - nigdy nie ma pewności ,że w zeszłym roku nie byli putchni....tylko po prostu nie odpuścili walki!!! Ja nie odpuszczę. Mam nadzieję ,że Wy też nie. I już niebawem będę dostojnym biegaczem....nawet jeśli pomidorowym :)))) Generalnie usiłowałam wymyśleć skąd u mnie ten wstyd na początku i doszłam do wniosku ,że to z niewiary w siebie. Wstyd był nie dlatego ,że truchtam cała pomidorowa...tylko ,że nie starczy mi zapału do tego aby nie przestać. Że na zajutrz też będę miała siłę poćwiczyć. To samo miałam na początku "diety" - co jej nie lubię tak nazywać ...więc na początku "nowego zdrowego stylu". Przez 3 miesiące słowem się do nikogo nie odezwałam ,że zaczynam nie na żarty dbać o siebie...bo bałam się ,że minie 3 miesiące i po całej akcji...i będę siedzieć i z płaczem wpieprzać pizze. Nie siedziałam...nie wpieprzałam...teraz wpieprzam tylko tych co są na etapie "muszę wziąć się za siebie". I właśnie wydaje mi się ,że każdy kto od tego zdania chce zacząć prace nad sobą na dzień dobry popełnia błąd...bo ja nie MUSZĘ się za siebie wsiąść ..ja BARDZO CHCĘ się za siebie wsiąść :))))

Chciejcie razem ze mną!!!  

 

  • Pokerusia

    Pokerusia

    21 czerwca 2013, 15:43

    a pewnie, że chcemy;-D

  • anuszka1981

    anuszka1981

    20 czerwca 2013, 14:19

    z tym ruchem, to Ciebie nigdy nie dogonię :) ale uwielbiam ten Twój zapał! mottywuje i daje kopa! dzięki!

  • midikaa

    midikaa

    20 czerwca 2013, 13:11

    Niesamowity zapał i te bezbolesne poranne pobudki! Gratuluję spadku - to zawsze cieszy, żeby jaki nie był :)

  • briget1983

    briget1983

    20 czerwca 2013, 12:37

    Umówiłam się na lipiec do niego jeszcze raz. Ale zaczynam i tak 1200 ( zamierzam):) zobacz co dietetyk to inne podejście, jeden 1000 a drugi 1600... masz rację czasem organizm sam wie co dla niego najlepsze. Skoro chudłam na 1000 toi znaczy ze się da. Poza tym to tylko matematyka, nie da się dokładnie zmierzyć zapotrzebowania, może ja jestem ta właśnie odchyłką?

  • tuti83

    tuti83

    20 czerwca 2013, 11:20

    :) Chcemy chcemy :) kurcze masz tyle energii w sobie :) cieszę się ze spadku :) a cm to ci ładnie poleciały... nie marudź ;) powiem ci że moje odczucie były podobne co do marszów... nie chciało się... a teraz to się chce bardzo ;P czasem jak leje to aż serducho boli że wyjść nie można... każde aktywność tak cudnie uzależnia :)

  • kalcia1988

    kalcia1988

    20 czerwca 2013, 11:20

    Dziękuję...poczytam na pewno jak tylko będę miała już ciszę czyli wieczorkiem:))

  • holka

    holka

    20 czerwca 2013, 11:19

    Ja z takich samych powodów nie lubię mówić,że ćwiczę,że inaczej jem szczególnie jednej z moich bliskich koleżanek bo jest okropnym demotywatorem i zamęcza mnie skutecznie, bo dla niej najgorszą rzeczą na świecie jest to że ja chudnę (ona sama nie może schudnąć bo nigdy naprawdę tego NIE CHCIAŁA) a nadwagę ma dużą 158/88 kg...na szczęście w pracy mam fajną babeczkę która wszystkie nas zachęca do jakiejkolwiek ale regularnej aktywności fizycznej...Jak dodasz zdrowe jedzonko to przy takiej ilości spalanych kalorii i waga będzie łaskawsza :) A Chcieć to Móc ;)

  • briget1983

    briget1983

    20 czerwca 2013, 11:18

    Brawo, jak ty mi poprawiasz humor:) Wiesz co a może założymy Klub Pomidorowych Biegaczy?:) A tak na serio, to ja muszę, muszę choć spróbować tego porannego biegania. Ale byś widziała minę mojego mężulka jak mu wczoraj o tych planach wspomniałam... A pokażę mu a co:)

  • kalcia1988

    kalcia1988

    20 czerwca 2013, 10:57

    No Kochana wpis jak zawsze czyta się lekko i przyjemnie:) Podziwiam cię za to wstawanie rano...zawsze chciałam się tego nauczyć ale nigdy nie umiałam znaleźć tyle siły by w tym postanowieniu wytrwać...ja w ogóle słaba dupa jestem i co postanowię to zawsze spartaczę:( Teraz wierze, że może mi się udać ale czy tak będzie...bardzo chcę:)) Pozdrawiam...a widoki masz piękne, nie przestawaj wstawiać tych zdjęć bo są po prostu cudowne:)

  • ruda19888

    ruda19888

    20 czerwca 2013, 09:46

    chcemy :)

  • dorciaw1980

    dorciaw1980

    20 czerwca 2013, 09:33

    No i ja tez faktycznie sprobowalam, mam pierwszy raz za soba :) po minucie biegu , co ja mowie- Truchtu!, myslalam ze pluca mi splona:/ ale minuta marszu wystarczyla zeby wszystko wrocilo do normy. Jak patrze na twoj kalwndarz, to wow, az tyle kalori to to spala??? Czad. Godzina takich ogolnych cwiczen to u mnie ok 320 kcal. A tu ponad 600 :o zacheca to jeszcze bardziej:) przy takim spalaniu to waga bedzie musiala zaczac ci spadac, don't worry. A co do pory wstawania, to 4 dla mnie to jakis kosmos. Oj musialas miec w sobie mase sily, zeby twoj zegar zdarzyl sie do takiego wstawania przyswyczaic. Podziwiam:)

  • edycja2

    edycja2

    20 czerwca 2013, 09:24

    ja chcę ja chcę:) i kibicuję:) mnie tez w pracy i niektórzy domownicy wkurzaja jak mi mówią co mam jeśc,a co nie bo oni wiedzą lepiej,niech wiedzą ja i tak wiem swoje i będę odzywiać sie tak jak mi smakuje:) pozdrawiam i zycze milego dnia!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.