Kupiłam wagę, metr krawiecki i zrobiłam pomiary. Bez rewelacji i zachwytów, bo przecież nie ma z czego się cieszyć. Ale jakiś mały kroczek zrobiłam. Generalnie zła jestem na siebie, bo zaczęłam to wszystko od d... strony - najpierw kupiłam dietę, a potem zaczęłam myśleć, jak to wszystko zorganizować i czy dam radę to ogarnąć, mając na "głowie " Rodzinę. Do tego to jesienne przeziębienie. Stąd te niedopilnowane terminy, brak wpisów i chaos w moich planach. A przede mną tygodniowy urlop "na łonie rodziny" i w podróżach. Chyba mogę zawiesić na kołku swoje plany. Ale powalczę, może jednak jakoś się uda utrzymać w dolnej granicy błędu ;-)
Niestety dziś nie przestrzegałam diety, bo pośpiech sprawił, że nie mogłam sobie wcześniej przygotować posiłków. Ale starałam się zjeść mniej i bez pieczywa, makaronó czy ziemniaków. A tak naprawdę, to przerzuciłam się na kasze jaglaną - nawet w diecie dodaję ja do wielu dań, np. jogurtu z musli czy past lub twarożków. Naprawdę nie odczuwam szczególnej zmiany smaku potraw, a jednak najadam się do syta.
Trzymajcie się