Tym razem na temat.
Luty był trudny, mieszał szyki. Najpierw dwoje dzieci z Covidem a ja uziemiona z nimi, potem ledwo mogłam wyjść z domu skręciłam nogę i 10 dni musiałam ją oszczędzać a to wykluczyło i chodzenie i kardio. Dieta niestety też nie powalała na kolana. Niby kalorycznie z deficytem ale nie koniecznie to co mi nie szkodzi. Miałam okres węglowy i za dużo ich było. Za dużo owoców, za dużo pieczywa (nadal pełnoziarniste), pojawiły się makarony i ryż. I to zdecydowało chyba, że zamiast w dół, mimo, że deficyt, waga stoi. Po prostu całkiem nie mogłam się przemóc do mięsa, jaj, sera, ryb itp... Już mi przechodzi. Ale moje tabelki, obecny deficyt, nieduży 200-300 kcal dziennie plus brak spadków oznaczają ... spowolniony metabolizm.
Ostatniego dnia lutego ważyłam tyle co ostatniego dnia stycznia. W szerszej perspektywie, nie udało mi się zgubić wszystkiego tego co przybyło od połowy grudnia do połowy stycznia w czasie chorowania i uziemienia. Waga większa o 2 kg od najniższej z zeszłego roku. Ogólnie od stycznia bez zmian. Z drugiej strony to nadal o 15 kg mniej niż we wrześniu zeszłego roku. I od dwóch miesięcy stoi. Muszę znów zacząć iść w dół.
Z aktywności w lutym, biorąc pod uwagę przeszkody, jestem zadowolona.
Luty w cyfrach wygląda tak:
Moje kroki - średnia dzienna 15 000.
A to chodzenie czyli spacery i marsze, widać przerwy covidowe i skręcenie :)
Kalorie spalone aktywnie, rozbite na tygodnie, nie da się inaczej ich pokazać.
No i treningi, z przerwą "kostkową":
Ogólnie wszystko jest widoczne czarno na białym. Energia mi wraca. Dawno nie miałam tak dobrej pozycji wyjściowej do wiosny 😂, forma jest. Oby zdrowie było i ... głowa odpoczęła od zmartwień.
Jeśli znajdę jutro czas to napiszę coś o mojej nowej zabawce 😁
Miłego wieczoru i postarajmy się aby nasze myśli nie krążyły non stop tam gdzie krążą. Nie da się o tym nie myśleć ale trzeba nam wiary, że będzie dobrze, że to szaleństwo się skończy chociaż świat długo nie wróci do normy jaką znamy z ostatnich dwóch dekad. Najpierw Wirus który zamknął nas w domach a potem to co teraz się dzieje. Pozostaniemy pokoleniem, któremu udowodniono, że nic nie jest na stałe, a na pewno nie pokój. Więc pokoju, życzę nam, naszym dzieciom i wnukom.
aska1277
2 marca 2022, 20:16Z jednej strony szkoda, że stoi...ale z drugiej lepiej w tą stronę ;) Oooo jestem ciekawa nowej zabawki ;) Spokoju :*
barbra1976
2 marca 2022, 18:06Właśnie powiedziałam mamie, że w kompletnie porąbanych czasach żyjemy, dopiero dwa lata temu czułam się jak na wojnie tutaj. A teraz to. I jeszcze jej powiedziałam, że ma się nie nakręcać czymś, co najprawdopodobniej nie nadejdzie. Żyć dziś. A jutro będzie jutro. Pomóc, jeśli jakoś może. I tyle. Dopiero bała się covida, i po co. Aż mi jej szkoda się zrobiło. Też mam okres makaronowy, ale nie jest tak dobrze, jak u ciebie, coś idzie w górę. Więc czas na restrykcyjne w węglach. Trzymaj się mocno.
Alianna
2 marca 2022, 09:12Zgadzam się, że świat wokół nas ulega zmianie i mam nadzieję, i chcę wierzyć, że pomimo wszystko na lepsze. Myślę też, że nie ma powrotu do tego, co było i staniemy w obliczu nowych wyzwań. Życzmy sobie zatem pokoju i siły, i mądrości 💕