Pierwszy dzień na wyjeździe minął. W czasie drogi chłopaki coś tam jedli, ja nie, kawa, woda i wszystko. Potem dietowo też było ok. Nawet bardzo ok. Zjadłam mniej niż zwykle (standard to ok 2200 kcal) ale i kcal spalonych było zdecydowanie mniej.
Spacer wpadł wczoraj jeden 😁 spacer nie w moim stylu, bo ja chodzę szybko, bardziej maszeruję, a nie kręcę się w kółko jak chomik w kołowrotku. Mąż miał umówioną wizytę u lekarza więc pojechałam z nim (co by na kanapie nie zalegać u teściów) on do doktora a ja szukać bankomatu jakieś 30 min mi to zajęło a potem wzdłuż budynku, bloku-kamienicy gdzie lekarz przyjmuje w te i z powrotem. Tak przez kolejne 30 min, a co, że śmiesznie wyglądało, miałam czekać w środku? Ruch to ruch 😛
Wczorajsze cyferki wyglądały tak:
Ilość kalorii aż bije po oczach, aktywnie spalonych tylko: 512. Kroki ujdą.
Te cztery wyjazdowe dni będę odrabiać w przyszłym tygodniu, przynajmniej taki mam plan.
Już wczoraj zapowiedziałam dzieciom, że dzisiaj rano do lasu pójdziemy po szyszki i żołędzie. Rano okazało się, że w nocy padało, chłopakom wzięłam po jednej parze butów, a że znam możliwości dzieci moich, wyprawa w tych butach odpadała. A że chłopcy ze swoich kaloszy wyrośli, to podskoczyliśmy do miasteczka obok do sklepiku obuwniczego czynnego od 9.00 i kupiliśmy im kalosze, mi krótkie kalosze, takie bardziej do ogrodu i lasu nie na miasto no i ... torebkę sobie kupiłam. Uwielbiam listonoszki takie do jeansów i bluzy, nie na elegancko (takich eleganckich torebek mam kilkanaście co najmniej, jak nie ponad 20).
I poszliśmy do lasu nazbieraliśmy trochę materiałów z których po powrocie chcę stroiki robić. Spacerek zajął nam 1,5 h.
Po powrocie drugie śniadanie dzieci i moje pierwsze i wyjazd do agroturystyki zwierzaki pooglądać i kolejne 30 minut spaceru wpadło. Tam takie cuda sfotografowałam:
Dietę trzymam, dzisiaj już raczej aktywności nie będzie, za to wieczorem proszona kolacja u siostry męża. Jutro rano jak padać nie będzie to wybieramy się do parku a wieczorem Impreza w restauracji. W niedzielę wracamy do domku :)
Takie są plany, a ważenie w poniedziałek rano pokaże jak moje starania. We wtorek mija 5 tygodni od początku redukcji (u mnie w pracy żaden facet się nie odchudza ONI są na redukcji, mogę i ja redukować ... tłuszcz z ciała mojego). Miłego weekendu, życzę biorę kawę i zaglądam do pamiętników.
Aldek57
16 października 2021, 16:12Masz fajne aktywne życie, endorfiny buzują i człowiek jest przychylnie nastawiony do świata:)) pozdrówka
Mantara
16 października 2021, 19:17Dziękuję bardzo i pozdrawiam ☺️
Wiosna122
16 października 2021, 10:47piękna kolorowa jesień :)
Mantara
16 października 2021, 19:17Tak piękna i kolorowa, tylko słonka ciut brakuje, wtedy to dopiero wszystkie barwy oszałamiają.
ggeisha
15 października 2021, 19:57Piękne masz to spalanie. Ja na półmaraton palę niewiele ponad 1000 kcal. Zazdroszczę.
Mantara
15 października 2021, 21:09Dziękuję bardzo, staram się aktywnie spalać ok 1000 kcal dziennie. Organizm przyzwyczajony mam do treningów i się swojego domaga 😁 Ja za to podziwiam za bieganie, półmaraton wielka rzecz. Mnie przerasta.
eszaa
15 października 2021, 14:57też uwielbiam torebki listonoszki. Przewieszam na skos i nic się nie zsuwa. Chrzanić elegancję...w biedronce:)
Mantara
15 października 2021, 16:28Dokładnie, do "robienia kilometrów" - też idealne.