Jupi! :-)
przełamałam magiczny piąty kilometr! :)
..a waga nadal stoi jak zaklęta :P
Ostatnio dodane zdjęcia
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 469 |
Komentarzy: | 8 |
Założony: | 24 marca 2015 |
Ostatni wpis: | 30 marca 2015 |
Postępy w odchudzaniu
Jupi! :-)
przełamałam magiczny piąty kilometr! :)
..a waga nadal stoi jak zaklęta :P
...waga znowu kłamie! + fotki/przepis
miniony tydzień przyniósł mi:
kilka fajnych zrealizowanych przepisów - przede wszystkim na pyszne śniadanka, które chętnie wykorzystam w przyszłości.
regularne do 90% posiłki.
ale chyba, co najważniejsze - rozbudzoną fascynację bieganiem oraz budowanie dystansu z każdym dniem !!! :-)
..oraz pierwszy cheat meal :-)
!!!! po 14dniach waga nadal stoi. ostatni spadek zanotowałam bodajże w minioną niedzielę.
niemogęniemogęniemogę się zniechęcic.
najfajniejsze posiłki minionych dni to.......:
omlet bananowy z dwóch jaj + truskawki + płatki migdałów + cynamon
dwa jajka blenduję z pokrojonym bananem i taką masę wylewam na suchą patelnię, smażę ostrożnie z dwóch stron. smaruję lekko jogurtem naturalnym, dodaję owoce i płatki migdałów. sypię lekko cynamonem.
....to chyba moje ulubione śniadanie !
grahamka z awokado z sokiem cytrynowym
pół awokado rozgniecione widelcem w miseczce, skropione sokiem z cytryny.
uwielbiam awokado, więc taka "pasta" mi wystarczy i bardzo smakuje.
oraz moja ulubiona, ukochana sałatka! (już poporcjowana w pudełkach)
składniki:
- mix sałat, dwie garści pełnoziarnistego makaronu, ser feta, pomidory suszone, pestki dyni (tutaj użyłam płatki migdałowe i trochę orzechów ziemnych)
makaron gotujemy al dente, fetę oraz pomidory odsączamy i kroimy na mniejsze kawałki (oleju z pomidorów używam do podlania sałatki jeśli na końcu wydaje mi się za sucha), pestki dyni prażymy na patelni. mieszamy wszystkie składniki a z wierzchu posypujemy pestkami prosto z patelni. pyszka !
życzę ubywających centymetrów oraz kilogramów wszystkim i każdemu z osobna tutaj :-)))))
najmniej doceniany antydepresant.
po dzisiejszej bombie, która wybuchła między mną a kandydatem na męża ( oczywiście w sprawie arcy ważnych spraw, których teraz już nawet nie pamiętam ) wzięłam nogi za pas i zrobiłam 3,52 km.
wróciłam spokojna i szczęśliwa.
tym bardziej, że na dzisiaj zaplanowałam rest day ... :-)
Gdzieś tutaj jest jeszcze mój stary pamiętnik... ale dzisiaj jestem zupełnie innym człowiekiem, na innym etapie, wśród innych ludzi oraz w innym miejscu.
skończyłam studia, wyjechałam za granicę, by uzbierac na nasz wymarzony domek za miastem. zaręczyłam się. oraz znów powiększyłam swoją garderobę o dwa rozmiary w górę !
codzienne zadręczanie się swoją wagą i wyglądem w końcu (po raz setny w życiu!) przeprodziły się w motywację. zaczęłam 16 marca (dziś więc dzień nr 9).
po pierwsze - zaczęłam biegac, co drugi dzień, 20-30min, co na razie daje mi imponujący (! haha) wynik 2-3 km ;-) ale pocieszam się myślą, że przebiegnięcie 3km jest lepsze niż ich NIE-przebiegnięcie. no i świat rano taki piękny, w szczególności, gdy nie pada i świeci słońce :-)
po drugie - przestałam żrec ! 4-5 posiłków, dużo warzyw, trochę owoców, zdrowe obiadki i skromne kolacje.
po trzecie - w przyszłym roku wychodzę za mąż, a na dzień dzisiejszy wybór sukni ślubnej (która oczywiscie jest numerem 1 wśród pytań znajomych) to dla mnie drażliwy (!) temat, które jedynie przeganiam ze swojej głowy... a przecież nie tak powinno byc, nie chcę tak !
po czwarte - jestem na etapie finalizowania badań hormonalnych. stwierdzone pcos, mimo, że wyniki na granicy z "normalnością". czekam na badanie progesteronu, a następnie ruszam ze stabilizacją gospodarki hormonalnej + lekami, które ponoc mają mi pomóc nieco zrzucic..... taka diagnoza to nic fajnego, chociaz miło było sobie uświadomic, że ten caly balast, którego się dorobiłam to nie w 100% moja wina. w końcu zawsze lubiłam zdrowo jesc i nigdy nie zalegałam na kanapie.... stąd tez wieczne znaki zapytania - czy ja te kilogramy chlonę z powietrza????
dziś.
27 minut, 3.33 km, 375 (?) spalonych kalorii.
odżywianie - zadowalające.
trzymanie kciuków mile widziane.
czesc i czolem :-)