niestety nie udało mi się unikać jedzenia. na dodatek opycham się słodkim (ach, maślane ciasteczka z pudełka). teraz mi to wisi, ale za kilka dni będę płakać. wiem, wiem. moja wina. trzeba było myśleć, jak się jadło. coraz bardziej podejrzewam powrót panny Depresji w towarzystwie łzawych kawałków Depeche Mode.
dziś. jak do tej pory.
grzanka z szynką, 1/4 pudełka ciasteczek maślanych, 2 batoniki musli.
zmotywujcie mnie. na gwiazdkę dostałam krokomierz.
miłego.
cogitata
26 grudnia 2013, 21:43Sama z soba mam teraz duzy problem wiec nie pomoge!!!
ruda505
26 grudnia 2013, 13:48Dziewczyno, zamiast myśleć o tym co zjadłaś postaraj sie to zrzucić. Słuchanie smutnych kawałków raczej nie pomoże w dążeniu do sukcesu. Musisz uważać na takie jedzenie i zapominanie o diecie bo to doprowadzi tylko do efektu jojo (znam to po sobie). Pomyśl o tym co już zrzuciłaś i ile pracy Cie to kosztowało. Chyba nie warto dla chwili przyjemności tego zaprzepaścić?