dlaczego o tym wspominam? bo mój niedoszły mąż twierdził, że perfekcyjna pani domu nie musi być perfekcyjna, ale musi perfekcyjnie wyprasować męską koszulę i upiec perfekcyjny sernik. zresztą niedoszły mąż był perfekcyjny, bo "z nudów" wielokrotnie robił naloty na szafę przyjaciela i prasował wszystkie jego koszule (podobno 50 sztuk).
dlaczego o tym piszę? dzisiaj musiałam wyprasować bluzkę z głupiego materiału, bo babcia nie mogła mi pomóc. szamotałam się kwadrans. nie widać, że dotykałam tę bluzkę żelazkiem.
więc. nie potrafię prasować, moje prasowanie jest chaotyczne, efekt mizerny, potrafię również przypalić prasowaną rzecz.
ale za to świetnie gotuję.
menu na dziś jest wielką niewiadomą. za to wiem, że czeka mnie zestaw na pelikany i rowerek.
a jutro ważenie i mierzenie obłości mych.
buziaczki.
Agusia948
11 sierpnia 2013, 16:59ja nie prasuję, bo nie lubię ;d
ladybabol
11 sierpnia 2013, 13:41Myślę, że świetne gotowanie wszystko wynagradza. Prasowanie jest przereklamowane ;) ja tam stwierdziłam, że jak będę stara i nudna dopiero wtedy tego trudu się podejmę, a teraz szkoda czasu.
melolontha
11 sierpnia 2013, 11:26ja tam prawie nie prasuję, chyba że coś faktycznie tego wymaga. zazwyczaj tak rozwieszam pranie żeby po ściągnięciu było prawie jak spod żelazka ;]
dorciaw1980
11 sierpnia 2013, 11:05niektóre materiały są tak beznadziejnie oporne. dużo pary czasem pomaga:) na szczęście faceci w tych czasach sami prasować często potrafią, a przecież przez żłądek do serca a nie przez koszulę , nie?;) jeszcze się książe w wyprasowanej koszuli znajdzie ;)