Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 18 - no sorry, I have to hit the gym.




Zaczynam widzieć pierwsze poważne efekty mojej pracy. Nie jakieś tam wyimaginowane centymetry, których nawet nie potrafię sobie wyobrazić tylko prawdziwe realne efekty!
Na pewno każda z nas ma w swojej garderobie ciuchy, które są o rozmiar a nawet dwa za małe. Przyciasne tu czy tam, są za małe ale i tak czekają w szafie na lepsze czasy. Ja mam u siebie pełno ciaśniejszych bluzek i dwie pary spodenek, jedne ledwo, ledwo, ledwo zapinałam. Ale wiecie, tak na bezdechu i nie było mowy o najmniejszym ruchu. Drugie - wchodziły mi tylko do połowy ud, nie było szans wciągnąć ich wyżej. Dzisiaj lekko stremowana spróbowałam i taaadaam! W pierwszej parze już spokojnie mogę śmigać a druga zatrzymała się ale już na tyłku. Mam motywacje żeby w końcu zapiąć te cholerne spodenki! (Jutro spróbuję eksperymentu z którąś z bluzek) Słuchajcie, dało mi to takiego niesamowitego kopa w tyłek! Już pieprzę to ostatnie mierzenie, niby widziałam, że coś ruszyło ale nie zdawałam sobie z tego sprawy tak czysto wizualnie. A tu trach, spodenki na tyłku! Niby taka głupotka ale jestem niesamowicie zmotywowana. Mam nadzieje, że do końca miesiąca uda mi się zapiąć guzik. Albo chociaż zamek.

Jeszcze jedna sprawa, ponad dwa tygodnie zdrowego trybu życia i zauważyłam sporo zmian w swoim organiźmie. Po pierwsze moja cera jest z zdecydowanie lepszym stanie, odkąd pamiętam zmagałam się z trądzikiem i błyszczeniem w strefie T. Teraz moja cera jest bardziej promienna, oczyszczona, sprężysta! Nie mówię, że trądzik zniknął całkowicie ale zostały tylko pojedyncze krostki, które mam nadzieje na dniach wyleczyć. Zwróciłam na to uwagę ponieważ znajomi i rodzina zaczęli chwalić moją buźkę więc pomyślałam "o ho! dzieje się!"
Po drugie mam w sobie cholernie dużo energii i pozytywnego myślenia. Wcześniej byłam ociężała, zła, drażliwa. Oczywiście zdarzają mi sie gorsze dni (np dwa ostatnie) ale różnice da się zauważyć. Mam siłe a przede wszystkim ochotę do działania.
Po trzecie zaczęłam myśleć w kategoriach "to jest dobre/złe dla mojego ciała" mój organizm już automatycznie reaguje na dany produkt. Jak do tej pory nie miałam jeszcze prawdziwego ataku głodu czy napadu słodkości. Mam nadzieje, że jeszcze długo mnie nie dopadnie, trzymajcie kciuki żebym wtedy nie zawiodła.
Po czwarte co jest najprzyjemniejsze - w końcu wracam do starej garderoby. Starej mam na myśli w normalnym rozmiarze. Wszystkie te naskładane rzeczy marnowały się przez tyle lat bo albo były zupełnie za małe albo źle leżały przez moje kilogramy.

Żałuje, że nie mogę się zważyć a jeszcze bardziej, że nie mogę zrobić zdjęć. Nie mam w domu wagi a aparat jest w naprawie. Jak tylko zdobędę oba sprzęty to wrzucę rezultaty.


no a jak minął dzień?

ćwiczenia:
 
Dzisiaj miałam w sobie wielką dawkę energii więc to był jeden z aktywniejszych dni. Najpierw godzina na rowerze. Kiedyś trenowałam kolarstwo więc rower to dla mnie czysta przyjemność. Po prostu uwielbiam! Wróciłam cała mokra ale od razu włączyłam Mel B. Zakładałam,że poćwiczę 30 minut ale zrobiłam dwa razy tyle. Kolejna godzina wylanego potu. Zresztą, Mel jest niesamowita! Ćwiczenia z nią to czysta przyjemność, ma zabawne teksty i fantastycznie motywuje! Po wszystkim pomagałam mamie plewić ogródek i biegałam za siostrzeńcem więc dosłownie cały dzień w ruchu. Uwielbiam!

jedzenie:


Jak zwykle nie miałam problemu, jedyne co mogę sobie zarzucić to to, że zjadłam dosyć sporą kolacje. Byłam okropnie głodna po tych wszystkich treningach.
Na śniadanie zjadłam muesli z serkiem homogenizowanym i świeżymi owocami (brzoskwinia, jagody, maliny) do tego wypiłam kawę z cynamonem.
Na drugie śniadanie przegryzłam marchewkę, obiad to fasolka szparagowa prosto z ogródka, moje ulubione danie ever! Zrezygnowałam z masła czy bułki tartej (moja mama ma w zwyczaju polewać fasolkę takimi cudami) Nie zdążyłam zjeść podwieczorku, właściwie chyba nawet nie byłam głodna - może stąd taka sycąca kolacja. Po 19 zjadłam dwie parówki z szynki, pół grahamki i miskę sałatki z pomidorów, ogórków i sałaty. Standardowo - zielona herbata i dużo wody w ciągu dnia.


To tyle, to był cudowny dzień!
  • tirrani

    tirrani

    22 lipca 2013, 00:13

    super! Gratuluję:)

  • stayclassy

    stayclassy

    20 lipca 2013, 23:37

    motywacja w postaci ciuchów jest najlepsza ;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.