Tak essowo dziś zaczynam, bo w dobrym nastroju jestem. Słońce się do mnie uśmiecha, jeszcze jeden ess.
Dziekuję, za komentarze. Ma racje ma Vitalijka, że częste pisanie tutaj w pamiętniku mobilizuje i pozwala chamować jakies niedozwolone obżarstwa. Powoli wracam do nawyku pisania w pamiętniku.
Właśnię wycisnęłam sobie soczek z warzyw. Moje marchewki już zaczęły rosnąc w lodówce, wiec wrzuciłam je w sokowirkówke razem z jednym jabłkiem, połową obranej ze skórki cytryny i szpinakiem. Zielono mi. To móje drugie śniadanie.
Jadłospis na dziś:
Ś1: 1x wasa z pomidorem, mozzarella i bazylia, jogurt, 3 mandarynki i jabłko, herbata i jeszcze dodatkowy węglowodan... a tyle jedzenia było.. oh
Ś2: miał być chlebek z twarogiem, ale zastapiłam go sobie zielonym soczkiem
Lunch: Rissotto z pieczarkami i groszkiem
Przekąska: jakieś musli
Obiadokolacja: Kurczak z ziołami albo krewetki z ziołami i troche jakieś sałaty
Zaraz biore sie za suszenie włosów, jakoś nie mam odwagi wyskoczyć w mokrych, a po za tym jakoś troche zawiewa. Potem wybieram sie na spacerek do sklepu, dokupić jeszczę trochę rzeczy na ten tydzien i będzie błogi spokój, bo nikogo w domu nie ma.
Dzielenie domu razem z ludzmi wcale nie jest takie super. Najbardziej mnie denerwuje, jak o 10 w nocy smażą kiełbasy i w chacie śmierdzi, bo sie nie chciało zamknąć drzwi od kuchni. To akurat chłopak smażył, nagle mu sie wzieło na gotowanie, bo tak zawsze to stołuje sie u McDonalda. Do tego jeszcze trzaska drzwiami, że mało co nie wylecą z zawiasów... takie to niewychowanie jakieś społeczeństwo. A najbardziej denerwuje mnie ta wegetariańska hipokrytka...co z tego, że nie je mięsa, ale jak robi pranie, to zużywa wody za 3 osoby...
Ahhhhh nie ważne... i tak już długo to nie potrwa. Zresztą, wszytko sie da wytrzymać jeśli oni płaca za rachunki.
Lęcę więc sie trochę poruszać. Pozdrawiam
mama0712
18 czerwca 2010, 12:43Witam, wiem coś o mieszkaniu z innymi, też mieszkam w UK, też z innymi w jednym domu, ale u mnie też to długo nie potrwa:) Pozdrawiam:)
paskudztwoo
15 czerwca 2010, 16:38smaża kiełbasę i te zapachy...o boziu....
anilewee
15 czerwca 2010, 16:05no kochana widzę, że idzie Ci dobrze!:) byle tak dalej!:) ojj a dzielenie domu z takimi ludźmi to faktycznie masakra:/
malapasha
15 czerwca 2010, 15:59zawsze jak z kims mieszkasz to sa zgrzyty,newt jesli byliby to twoi najlepsi przyjaciele. my jak tylko mielismy okazje to przeprowadzilismy sie sami. na poczatku bylo to bardzo male pieszkanko,ale chociaz nie bylo niko oprocz nas. wiem,ze finanse w londynie moga nie pozwolic,ale sprobujcie. zycze powodzeia
coffeee
15 czerwca 2010, 13:44Kurcze ja też nie lubiłam mieszkać z ludźmi, najbardziej mnie wkurzało podbieranie czegoś bez pytania, na szczęście już mieszkamy sami :)