Szykując ten wpis zaczęłam się nad tym zastanawiać. Wczorajszy dzień sprawił, że poległam, czy jednak tak powinno być?
A jak to wyglądało?
Dzień na mieście spędzony z koleżanką. Zazwyczaj oznacza to sporo ruchu, ale również sporo jedzenia. Nie inaczej było tym razem. Przełaziłyśmy 9 kilometrów w między czasie odwiedzając kawiarnię i pizzerię. W kawiarni poza kawą wzięłam też sernik. Na tamten moment jeszcze tego nie rozkminiałam. Niestety ciacho było paskudne. Nie odpowiadał mi ani smak, ani tekstura wypieku, ale... zjadłam. Dlaczego? Bo zapłaciłam? Bo dawało trochę słodyczy? Od tego momentu wskoczyłam w myślowy kołowrotek, ale widać samobiczowanie było niezbyt skuteczne, bo ochoczo wkroczyłam do pizzerii. Skuszona reklamą zamówiłam zapiekany makaron. Tu czuję się w zgodzie z samą sobą, nie rozumiem tylko dlaczego wzięłam do tego sok (pewnie nektar).
Generalnie na wyjściach tego typu potrafi być bardziej przekąskowo, bo kuszą mijane lodziarnie i knajpki. Nie mam do siebie pretensji o rodzaje złożonych zamówień. Nie uważam, żeby sporadyczne ciacho do kawy i opływający kaloriami obiad miałoby się na mnie natychmiastowo zemścić i wszystko zniweczyć. Uważam też, że w jedzeniu intuicyjnym jest miejsce na wszystkie jego rodzaje. Powinniśmy przy tym zwracać uwagę na składy i osobiście jestem za tym, żeby wracać do cukru, który nasz organizm zna, a nie słodzików. Fakt, aktualne badania dowodzą, że większość z nich jest neutralna dla trzustki i gospodarki cukrowej, ale... znam za dużo osób, które reagują na nie kiepsko np. jelitowo. Ale to jest materiał na inny wpis, nie chce się teraz zapętlać w tym co chcę przekazać.
Wracając do tego nieszczęsnego sernika. Jestem na siebie zła, że go zjadłam nie dlatego, że to było ciastko, tylko dlatego, że zrobiłam to chociaż w ogóle mi nie smakowało. To pierwszy minus. Drugi jest taki, że pozwoliłam myślom odpłynąć w kierunku wiecznej (płonnej) analizy na tak długo. Na upartego mogłabym dorzucić trzeci minus w postaci soku, bo zwyczajnie nie był to najlepszy wybór z dostępnych opcji.
No i ciągle nie wiem, czy wróciłam z tarczą, czy na tarczy...
Ale fajnie było 😊
ognik1958
27 marca 2024, 20:21Komentarz został usunięty
ognik1958
24 marca 2024, 22:08to nie chodzi co wpadnie na ruszt ważne by bilans po wsiem był na minusie tych paruset kcal dziennie a nawet jak jednego dnia jest na plusie. .liczy sie średnia ..a twój cel...hmmm.... wzrost-100 w kilogramach ...ciut skromnie moze moglo by byc troszkę ambitniej chociażby jeszcze te 10 procent mniej przynajmniej tak zalecają jajogłowi by..... byc w tej materii z tarcza a nie na tarczy jak mawiali ....starożytni Grecy
Marieke
24 marca 2024, 13:24Musiałby się wypowiedzieć ktoś ze zdrowym podejściem do jedzenia, bo tu pewnie wiele z nas zna tę pazerność spożywczą 😁 Nie wiem, co bym zrobiła w sytuacji w sernikiem, bo też nie lubię marnować pieniędzy i jedzenia. Po sobie widzę, że z czasem trochę w głowie się układa i na odżywczej diecie różne frykasy nie są aż tak kuszące. I chyba właśnie trzeba dojść do tego punktu, że nie chcesz zjeść wszystkiego, a nie że rezygnujesz, bo to racjonalne, ale to jest proces długofalowy. Więc na razie ciesz się fajnym dniem i wybacz sobie ten sernik 😉
kawonanit
24 marca 2024, 13:50Jakiejkolowek nie miałoby się relacji z jedzeniem - nie powinno się jeść rzeczy, które nam nie smakują 😅 trafnie to nazwałaś - pazerność spożywcza 😂 w punkt!
Janzja
24 marca 2024, 12:32Ależ overthinking xD. Ja bym tam sernik też zjadłam, ta bo szkoda jak już kupiłam :D musiałby być totalnie niejadalny. Ten sok z mojej perspektywy by na bank nie wszedł - już od dawna pijam tylko wodę. Ale w mieście rodzinnym w pizzerii często biorę też koktajl truskawkowy - wtedy się szykuję psychicznie i fizycznie do tego wyjścia ;).
kawonanit
24 marca 2024, 12:39Analiza w naszym stylu, nie? 😆 Myślenie uruchomił fakt, że miałam się nie przejadać i nie jeść apetytem tylko głodem, więc czemu u licha zjadłam coś be? 😅 No, ale nie przejadłam się ani razu 😁
Janzja
24 marca 2024, 13:48Noooo, ale to czekaj - ale w takim wyrazie smak sernika nie miał znaczenia. Moment głód/apetyt był przed zakupem sernika i jego smak nie miał na to wpływu :)
kawonanit
24 marca 2024, 13:51Dokładnie! 😆🤣
Janzja
24 marca 2024, 14:04I bądź tu mądra xDD
Kaliaaaaa
24 marca 2024, 11:49Też bym pewnie zjadła... I nie wiem czy- bo jedzenia się nie wyrzuca? Bo zamówione i trzeba ponieść kare (za zły wybór:) A może podejść tak- jedzenie to paliwo i nie zawsze musi być przyjemnością... Sernik m choć trochę białka więc najgorszy nie jest. Ja na mieście często biorę cole light/zero... I szczerze to nie wiem czy twój wybór nie był lepszy(zdrowszy)....Uwielbiam kraje śródziemnomorskie za powszechne wyciskarka do pomarańczy - tam sok jest wartościową przyjemnością:) i nie ma dylematu...
kawonanit
24 marca 2024, 12:23Raczej i tak by mi nie zrobili soku z porzeczek na miejscu. A nawet jeśli to byłby straszny kwis 😅 chociaż lubie takie ekstremalne smaczki kwaśne, albo goryczkowe także po namyśle - wyciskarki do owoców powinny być wszędzie 😃
Berchen
25 marca 2024, 19:16no ja mam problem z wyciskarka, kupilam super dobra a nei uzywam - bo przestalam pic soki owocowe ze wzgledu na insuline a z warzyw nie chce mi sie robic bo za bardzo nie smakuja bez owocow a najwazniejsze - glowne dobro z warzyw zostaje w pulpie do wyrzucenia.