Patrzę, jak odchodzą moi znajomi. Coraz mniej lat mnie od nich dzieli. Ostatnio zniknęła z życia moja koleżanka, lat 40. Zostawiła troje dzieci. O pół roku wyprzedził ją jej mąż (lat 42). Ona już tego nie mogła usłyszeć, rak zajmował większość mózgu. Dzieci trafiły do domu dziecka. Rodzina ich nie chciała.
To zmienia perspektywę patrzenia na życie. Kupowanie sukienek, dobieranie torebek, śledzenie trendów... To wszystko staje się takie puste...
Od trzech miesięcy czuję się źle. Dziś poszłam do lekarza. Zaczynam swoją ścieżkę poszukiwania utajonego przeciwnika w moim własnym ciele. Moim największym wrogiem jest teraz wyobraźnia.
A polską służbą zdrowia rządzi absurd. Bareja miałby wspaniały materiał na długi film, na którym nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać.
lukrecja7
25 marca 2014, 20:29oby to było nic poważnego - a nasza służba zdrowia jest chora, wiem bo od pół roku leczę mamę - jest po operacji kręgosłupa, a rehabilitację pooperacyjną ma za 4 miesiące, jeździmy prywatnie (tysiąc złotych za miesiąc zabiegów 1.5godz, trzy razy w tygodniu) - pozdrawiam i dużo zdrowia!
Rufna
25 marca 2014, 20:08Ja też muszę się wybrać, bo już mam drugiego członka rodziny, którego dopadł rak. Dobra wiadomość jest taka, że moja rodzina jest długowieczna. Czy to chorujemy, czy nie.
Pokerusia
25 marca 2014, 20:07:-( przykre to ale niestety prawdziwe...grunt to pozytywne nastawienie! pozdrawiam;-)
Anika0810
25 marca 2014, 19:59wiem co czujesz... sama choruję, a kilka lat temu odszedł na drugą stronę mój mąż... dzieci mają tylko mnie. Nie można się poddawać i popadać w obłęd. Kobiety są silne, jeśli chcą...
Justitja
25 marca 2014, 19:56:( Czuje się podobnie, więc domyślam się co czujesz. Powodzenia!