Chyba po raz pierwszy w życiu próbowałam dzisiaj dokonać pomiarów mojej sylwetki, ale nie za bardzo mi to wychodziło :/ Jako że za bardzo nie mam talii, a brzuch i biodra to u mnie w sumie to samo (masakra ) to się tak mierzyłam "mniej więcej". Nie powiem, że się nie starałam, ale też za bardzo nie wiedziałam, w którym miejscu dokładnie mierzy się np. piersi albo uda (a może Wy wiecie???...)
I wyszło mi (rajusiu!, olaboga! mamma mia!), że zawartość tkanki tłuszczowej wynosi u mnie 43%!!!!
Ale cóż, czasem trzeba upaść na dno, żeby powstać jak feniks z popiołów :)
Ja już jestem na dobrej drodze. Przestrzegam diety Vitalii, waga leci w dół, ja nie mam zachcianek ani napadów obżarstwa, mam uczucie sytości od jednego posiłku do drugiego. I jest super!!!
Moje motto na dziś:
Zobaczymy, czy rzeczywiście wszystko pójdzie tak, jak to wyliczyła pani dietetyk Vitalii...
Zgodnie z tym, co pisze, do połowy kwietnia powinnam zrzucić 10 kg, a upragnioną wagę powinnam osiągnąć już w połowie lipca!!!
Jeju, to jest zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe, ale wierzę jej, pichcę to, co mi zlecono pichcić i chudnę. Więc może rzeczywiście się uda...
A o tym będę Was informować na bieżąco ;)
telvez
9 marca 2015, 18:44Też zaczynam z dietą vitali od jutra, powodzenia i pozdrawiam :)
Małgosia
9 marca 2015, 13:46Trzymam kciuki, żeby Ci się udało! :)
katy-waity
8 marca 2015, 21:49na pewno sie uda, tez jestem na diecie vitalii :)
karuzela86
8 marca 2015, 22:10I jak idzie? Bo ja jestem na samym początku... ;)
katy-waity
8 marca 2015, 22:11dobrze,od 1 stycznia ponad 11 kg mniej:)