poszłam na siłownię wieczorem, bo rano zabrałam się za domowe prace i jakoś tak zeszło do siedemnastej. Potem włączył mi się leń i zaczęły fajne pogaduch z moim facetem...
Zmobilizowałam się ok. 19.15 i ruszyłam :))
Zrobiłam trening na orbitreku, podniosłam stopień trudności o jeden, mimo, że planowałam to dopiero w poniedziałek, no i czas o 5 minut wydłużyłam.
Jestem baaardzo zadowolona.
Ps. Jedzenie jest w miarę normalne, ale rozsądne. Nie jem słodyczy i ograniczam mocno pieczywo i ziemniaki. Czasami zjem parę kopytek babci Jadzi, bo pyszniutko są i trudno się nie skusić. Diety stosować nie potrafię, nie dam rady. Troje dzieci, zamieszanie, praca, treningi... I tak uważam, że jest super.
Buziaczki na dobranoc przesyłam :))
dens71
28 stycznia 2017, 23:13Z twojego wpisu bije pozytywna energia :)Tak trzymaj :)
kallimaa-2
29 stycznia 2017, 09:32Cieszę się :)) ja Twoje wpisy też tak odbieram. I te relacje z córeczką:))) ja mam w domu trzech chłopców, ale też potrafią coś przygotować. Średni ostatnio przed budzikiem przyniósł nam jajecznicę do wyrka. Sucha była, ale jaka pyszna :))) bo od dziecka, ze szczerego serca zrobiona :)))
dens71
29 stycznia 2017, 09:39czasem myślę żeby zapisywać takie chwile w jakimś zeszycie i na stare lata pogrążyć się w miłej lekturze :)
roogirl
28 stycznia 2017, 22:43Widzę, że nie tylko moja babcia robi takie pyszne kopytka :)
kallimaa-2
29 stycznia 2017, 09:28Kopytka to moja słabość :)) Sama nie potrafię tak pysznych zrobić. Może dlatego, że nie muszę, ale ciiiii... :D
strefaizy
28 stycznia 2017, 22:34jeżeli łączysz rodzine pracę odżywianie i trningi to naprawdę jesteś zorganizowana :) pozdrawiam :)
kallimaa-2
29 stycznia 2017, 09:27Oj... czasami kiepsko mi idzie, dlatego nie zawsze uda mi się przygotować coś specjalnie dla siebie. Myślę raczej co i jak ugotować aby wszystkim smakowało, a przy okazji było zdrowe i nie tuczące. Pozdrawiam :))