Witam!
02 kwietnia byłam ważona i wyszło mi wspaniałe 59,8 kg! Oznacza to, że schudłam 1,7 kg przez miesiąc i to bez jakiś bardzo restrykcyjnych zachowań . Owszem starałam się ograniczyć słodycze, wyeliminować przetworzone jedzenie ekspresowe, jadłam zdrowiej, regularnie i przede wszystkim mniej. Z ruchem było trochę gorzej bo bardzo nieregularnie: co prawda niemal codziennie właziłam na 6 piętro po schodach (dobre i to! ), co jakiś czas coś tam ćwiczyłam lub przynajmniej połaziłam chwilę na stepperze.
Ostatnio czuję się bardzo zmęczona, może być to efekt braku magnezu więc próbuję się nim podładować, zobaczymy czy będą tego efekty.
Odbyłam wizytę w Naturhause i muszę przyznać, że mnie ich dieta nie przekonuje. Liczyłam też na jakiś konkretny jadłospis, a nie kilka przykładów i ogólnie instrukcje co i kiedy (na marginesie nie dowiedziałam się niczego czego wcześniej nie wiedziałam).
Dlatego postanowiłam na razie "zjeść" suplementy, które otrzymałam w ramach pierwszej (i zapewne ostatniej) wizyty, ale przede wszystkim trzymać się dalej moich postanowień.
Ja przede wszystkim w żadne suplementy nie wierzę, według mnie to czysta komercja i jedynie nabijanie kabzy na naiwności ludzi. Zresztą skład tych ich "naturalnych" też nie jest wcale taki naturalny a przede wszystkim zawierają one sporo cukrów! Czyli zasada Naturhause to odmówienie sobie cukierka czy banana bo mają dużo cukrów, ale suplementu gdzie jest go więcej już nie
Dzisiaj mam już za sobą śniadanko w postaci sałatki warzywnej (mix sałat, pomidor, ogórek, seler naciowy, papryka czerwona, ziarna słonecznika + sos miodowo-musztardowy) z dwoma jajkami na twardo. Zostało mi trochę na drugie śniadanie, więc wszystko powinno się ładnie w mój plan dnia wpasować. Później ok. 13:30 lunch, czyli zupa z groszku zielonego z połową bułki, ok 16:00-16:30 obiad- spaghetti bolognese. Ok 20:00 postaram się zjeść jakaś kolację- zobaczymy co znajdę w lodówce.
W międzyczasie na jakieś zakupy skoczę aby zrobić coś na jutro do pracy i poćwiczę w domu. Za punkt honoru biorę sobie zrobienie minimum 500 kroków na stepperze, oraz przeczytania minimum 10 stron książki bo i z tym ostatnio u mnie jakoś słabo.
Niestety wciągu kilku ostatnich dni trochę sobie pozwalałam ze słodyczami, nie tak bardzo jak kiedyś, ale jednak. Dlatego ostatnie dwa tygodnie oceniam tak 50/50.
Miłego dnia Wam życzę!
P.S.
Gdzie ta wiosna ?!?!
Rano 6 stopni...jak po południu dojdzie do 10 to będą to uważać za sukces.
angelisia69
12 kwietnia 2016, 16:54a pisalam ze ta dieta to glodowka+masa supli.Co do zmeczenia,aktywnosc odmecza uwierz mi ;-) a magnez zamiast w suplach jedz w pozywieniu:migdaly,orzechy,kakao.napewno wyjdzie ci na zdrowie.
Joanna_1988
12 kwietnia 2016, 17:49Pamiętam Twój wpis dlatego nie nastawiałam się na nic spektakularnego :) Voucher był do wykorzystania i na tym koniec. Zresztą jak na wadze widać moje samodzielne odchudzanie daje radę ;)
mnkmonia
12 kwietnia 2016, 11:24Własnie kiedyś zawsze problemem była dieta, ćwiczenia jakoś mi szły, a teraz wręcz przeciwnie, dietę trzymam, no prawie, a na ćwiczenia brak mi czasu :-(
Joanna_1988
12 kwietnia 2016, 17:50Ja albo nie mam czasu, a jak mam czas to nie mam chęci. Strasznie ciężko mi się zebrać. Może jednak trzeba na siłownię się zapisać? Wtedy szkoda pieniędzy, które poszły na karnet i człowiek chce czy nie idzie i korzysta :)