Hej kochane Wojowniczki i kochani Wojownicy! :)
Wpisu nie było już parę ładnych dni, ale to nie oznacza, że sobie odpuściłam! Wprost przeciwnie - od środy 24.02 jestem na diecie Vitalii i trzymam się jej prawie idealnie.
Jednak muszę przyznać - początki są ciężkie. Zmiana odżywiania, regularne posiłki i brak podjadania sprawiły, że mój organizm zaczął wariować. Środę i czwartek jadłam i płakałam na zmianę - taką obronę przyjął sobie mój organizm. Od piątku było już pięknie - jadłospis był ciekawy i bardzo smaczny, a ja już odczuwam pierwsze plusy.
Przede wszystkim - nie chodzę głodna! Jem 5 posiłków dziennie, nie są one mega duże, ale baaaaaardzo syte. Do tego woda (najbardziej lubię lekko gazowaną i tylko tę piję), ruch i.. niech mi ktoś tylko powie, że się nie da!
Nawet w weekend, kiedy od piątku wieczorem do poniedziałku rano byłam u Ukochanego, trzymałam się jadłospisu - a on dzielnie dreptał ze mną co 3-4 godziny do kuchni, bo właśnie wypada pora jedzenia :) I przyznam się też bez bicia - były frytki. Ale nie smażone w tłuszczu, tylko upieczone na blaszce w piekarniku, z odrobiną soli.
W zeszłą środę była siłownia, zapisałam się do nowej i po miesięcznej przerwie postanowiłam się nie przetrenowywać - 4.5km zrobione na bieżni, w tym 2.5km biegu, reszta to szybszy marsz. Do tego ćwiczenia na nogi i przysiady ze sztangą - 3 serie po 15 powtórzeń :)
Czwartek był złym dla mnie dniem i nawet siłownia nie poprawiła mi humoru. Niby zrobiłam 4km na bieżni, ale wybiegałam max 0.5km. W weekend standardowo odpoczywałam.
Dziś jest poniedziałek, a ja uczciłam ten dzień porządnym treningiem - 5km zrobione na bieżni, w tym 2.5km biegu. Ćwiczenia na brzuch na macie, ćwiczenia na pośladki opracowane przeze mnie, przysiady z kettlem 8kg - 3 serie po 15 przysiadów. Następnie wykroki z dwoma hantelkami po 3km każda - 2 serie z rękami puszczonymi w dół, po 10 powtórzeń na każdą nogę, potem jeszcze 2 serie, gdzie robiąc wykrok uginałam rękę w łokciu - po 5 powtórzeń na nogę. I wcale nie było mi mało!
W ruch poszły przywodziciele i odwodziciele - na każdym urządzeniu zrobiłam 3 serie po 15 powtórzeń - nie było łatwo! Potem suwnica - 4 serie po 8 powtórzeń. Na koniec zobaczyłam sztangę i aż zaświeciły mi się oczy - poszły 3 serie przysiadów po 12 powtórzeń. Jest pięknie!
Niedawno zjadłam szpinakowe spaghetti na obiad i czuję się najedzona i szczęśliwa. Czuję jednak, że po dzisiejszym "legday'u" nie będzie jutro tak łatwo się wstawało :D
Mam nadzieję, że Wy wszyscy równie dzielnie walczycie! Dostaliśmy w tym roku jeden dzień lutego więcej - a razem z nim szansę, żeby o jeden dzień dłużej popracować nad pięknym ciałem :)
Pragnę tu też zacytować fragment z bloga "Wyrwane z kontekstu", który niezwykle mnie dziś zainspirował - mam nadzieję, że może jeszcze komuś on pomoże :)
"Wiecie, na czym polegają dwie największe pomyłki ludzkości? Pierwsza z nich to przekonanie, że marzenia się spełniają. Ile razy słyszeliście to hasło? Ile razy staliście, wpatrzeni w niebo, wypatrując spadającej gwiazdki? Ile razy wrzucaliście monety do fontann, obrosłych legendami? Ile razy, będąc na łące, wyszukiwaliście czterolistnych koniczynek albo wrzucaliście sobie za koszulki bez? A wszystko po to, żeby mieć szczęście i żeby nareszcie spełniły się Wasze marzenia.
Tymczasem marzenia się nie spełniają. Marzenia się spełnia. Czyli: spełnić je sobie musicie Wy."
Trzymajcie się ciepło! :*