Ostatnie dni są dla mnie dość ciężkie. Denerwuję się bez powodu, nastrój zmienia się co chwilę, mam ochotę na wszystko, co słone - no tak, typowo przed okresem.
W tym tygodniu byłam na siłowni jeden jedyny raz, w środę. Nie jestem z tego powodu dumna tym bardziej, że wiem jaką frajdę sprawia mi przebywanie tam.
Denerwuje mnie chodzenie po południu (bo blisko do 13 mam zajęcia, 14.30 pociąg i w domu jestem o 16stej), denerwuje mnie, że moja ulubiona bieżnia w kółko jest zajęta, denerwuje mnie, że 3 najnowocześniejsze tam bieżnie źle liczą kalorie i puls.. Najchętniej zarezerwowałabym sobie "moją" bieżnię tylko dla siebie, na godzinę dziennie. Kurde.. może to jest jakaś opcja? Może się tak da?
Dieta w tym tygodniu.. hmm. Chyba nie było aż tak źle. Trzymałam się jedzenia, choć po obiedzie zjedzonym koło 17stej, potem już albo nic nie jadłam, albo złapałam w ręce coś około 21-22. Wczoraj koleżanka namówiła mnie na hot-doga, ale ogólnie nie było żadnego większego świństwa.
Nie mam pojęcia, co jutro pokaże mi waga.
A propo rozpiski diety - nijak się to ma do obiecanek "tylko najwyżej ocenionych potraw". Jeżeli pietruszka z bananem ma być smaczna, to ja podziękuję.
Pod moim ostatnim postem pojawił się komentarz, że "jakbyś nie ćwiczyła tylko dietowała to waga by spadła".. czy nie za bardzo wzięłam do siebie te słowa? Może to osłabiło moją motywację? Kto wie.
Jutro wszystko się okaże, choć nie liczę na jakieś mega efekty.
Od poniedziałku obiecuję poprawę, a tymczasem uciekam już dziś na dłuuuuugi weekend do Ukochanego - czas odpocząć i spokojnie pozbierać myśli :)
.Rosalia.
11 marca 2016, 22:21Dobrze zrobisz jak trochę odpoczniesz, a potem będzie dobrze! :)
iinvicta
12 marca 2016, 19:02Musi być! Wracam z nowym nastawieniem :)