Brrrrrrrrr, jak zimno !!! - 9. Wyszłam z pracy i ledwo ruszyłam nogą w stronę samochodu. Mrozy wróciły, dobrze, nie będzie tych wstrętnych bakterii i choróbsk, które pojawiły się w czasie niedawnej odwilży.
U mnie tez na minusie, ale na wadze :) - 1 kilogram poszedł w (mam nadzieję!) siną dal. Ważne, że coś się ruszyło, mimo, że ja za wiele się nie poruszałam. Gubienia nóg w pracy nie wspominam i nie podpinam pod ruch... ;) Ruch to dla mnie bieżnia, bieżnia jeszcze raz bieżnia i pot spływający po tyłku przez 1,5 godziny Już nie mogę się doczekać! Czekam, aż mi się skończy ta makabra okresowo - podpaskowa i ruszam gubić moje sadło.
A to co zjadłam wczoraj, niestety nie sfotografowałam dzisiejszego menu, ale nie miałam okazji, ale też były LEKKIE pyszności Oczywiście zdarzył mi się grzeszek, pachnący kabanos z Lidla (Ah... jak ja kocham kabanosy ... ) i jeden pasztecik home made mojej mamusi, obraziłaby się gdybym nie spróbowała... Były pyszne - jak na złość!
Śniadanie, obiad i kolacja (spokojnie, sushi zjadłam tylko 8 maków, resztą objadał się mój tata , ja się oblizywałam..., ale tak jak powiedziała jedna z koleżanek Vitaliowych, miłe jest to lekkie burczenie w brzuchu z wieczora...- daje poczucie, że wszystko poszło jak należy !!! ).
U mnie tez na minusie, ale na wadze :) - 1 kilogram poszedł w (mam nadzieję!) siną dal. Ważne, że coś się ruszyło, mimo, że ja za wiele się nie poruszałam. Gubienia nóg w pracy nie wspominam i nie podpinam pod ruch... ;) Ruch to dla mnie bieżnia, bieżnia jeszcze raz bieżnia i pot spływający po tyłku przez 1,5 godziny Już nie mogę się doczekać! Czekam, aż mi się skończy ta makabra okresowo - podpaskowa i ruszam gubić moje sadło.
A to co zjadłam wczoraj, niestety nie sfotografowałam dzisiejszego menu, ale nie miałam okazji, ale też były LEKKIE pyszności Oczywiście zdarzył mi się grzeszek, pachnący kabanos z Lidla (Ah... jak ja kocham kabanosy ... ) i jeden pasztecik home made mojej mamusi, obraziłaby się gdybym nie spróbowała... Były pyszne - jak na złość!
Śniadanie, obiad i kolacja (spokojnie, sushi zjadłam tylko 8 maków, resztą objadał się mój tata , ja się oblizywałam..., ale tak jak powiedziała jedna z koleżanek Vitaliowych, miłe jest to lekkie burczenie w brzuchu z wieczora...- daje poczucie, że wszystko poszło jak należy !!! ).
fantasia1983
14 stycznia 2013, 23:03I pewnie by się dała ukraść bo przylepa jakich mało, do wszystkich rzep lezie ;-) miłej nocy.
ar1es1
14 stycznia 2013, 10:32Piekne Ci to sushi wychodzi.A co do mich fotek-gdzies Ty sie u mnie talii dopatrzyla?:P Milego dzionka zycze:*
jankaq
14 stycznia 2013, 08:18jeszcze nigdy nie jadlam sushi. musze sprobowac, ale zrobic.... 1.5 godziny biegasz na biezni??podziwiam! ja ostatnio wytrzymałam 40 minut i to o mało co nie spadłam na koniec.
kwiatlotossu
14 stycznia 2013, 00:03Kurcze, właśnie czuję to burczenie ale się nie złamię! Aż mi ślina cieknie jak patrzę na twoje zdjęcia;) pozdrawiam