Jako, że z robotą jestem odrobiona (co masz zrobić jutro zrób wczoraj), to zrobiłam sobie dziś wolne i pojechałam na grzyby. Pierwszego i największego prawdziwka znalazłam zaraz po wyjściu z chatki w rowie. A potem poszłam dzikim szlakiem na Uklejnę i nie znalazłam nic. Na samej górze jeden robaczywy podgrzybek. Wkurzyłam się, ale wracając przy drodze rósł sobie kolejny pod drzewkiem. A za nim kolejny. Więc weszłam tam w las i nazbierałam około siedem.
Później wracałam sobie przez krzaczory, doszłam do rzeczki. Znalazłam jeszcze dwie kanie i kilka podgrzybków. Rzeczka była wyschnięta, więc dało się iść korytem. Ale w pewnym miejscu trzeba było wyjść. A tam prawie pionowo w górę. Myślę sobie, dam radę. No to sru. Buty miałam akurat dobre, specjalne do górskich biegów, z agresywną podeszwą. Więc wdrapałam się jakieś 20-30 metrów do góry na czterech nogach i kolanach i okazało się, że skończyły się punkty podparcia. Żadnych korzeni, pni, tylko kanciaste kamyki i ziemia. Miałam do wyboru, albo zjechać na dupsku na dół, albo piąć się w górę i... zjechać na dupsku na dół, albo spróbować przejść bokiem do rosnących drzew i tam widać było ścieżkę. Więc wybrałam ten trzeci wariant. No ale zaczęłam zjeżdżać. Uchwyciłam się kamienia, który w miarę się trzymał i wiszę sobie tak leżąc na brzuchu. Na plecach plecak, w ręce płócienna torba z grzybami. Więc wyglądało to tak.
1) Zarzut torbą w górę
2) Wspięcie na dłonie
3) Podciągnięcie się na rękach z równoczesnym przebieraniem nogami w górę
I taki cykl powtarzany kilka razy.
Byle szybciej poruszać się w górę niż zjeżdżałam w dół. Musiało to wyglądać żałośnie.
Ale sukces. Jeszcze przeturlikanie się w bok i złapałam za pień drzewa. Uff.
Straty w grzybach. Połamane prawdziwki to w sumie nie tragedia, i tak miałam kroić do suszenia, ale z kani miazga - trudno, wysieję je w ogródku. Do tego lekkie zranienia na dłoniach. Przeżyłam. I błogosławiłam ćwiczenia, pompki, planki i wspinaczki. Uratowały mi życie, a przynajmniej honor. Później jeszcze trafiłam na zarośniętą polanę jeżynami, ostami i pokrzywami, gdzie w gratisie dopadły mnie strzyżaki sarnie i właziły wszędzie.
Później znowu pobłądziłam i trafiłam w to samo miejsce, na szczęście już u góry. Ale tym razem drogę znalazłam i schodząc już ku znanej drodze znalazłam garść rydzów, kozaka, krasnoborowika ceglastoporego, maślaczka i jeszcze jednego maleńkiego prawdziwka.
Szału nie ma, ale grzybki zdrowe, bez robaków. Już się suszą w piekarniku.
Przez to błądzenie i wspinaczkę zrobiłam prawie 13 km i spaliłam prawie 1000 kcal. Co muszę uzupełnić, więc popijam sobie martini extra dry i podgryzam orzeszki. Oczywiście porządny posiłek już zjedzony.
Berchen
12 września 2021, 11:45widze ze masz poklady cierpliwosci, gratuluje:) mi tego brakuje.
ggeisha
12 września 2021, 12:00:) Wiesz... joga, medytacja i takie tam ;)
efka55
11 września 2021, 21:36Też lubię łazić po lesie, sama lub z Acerem(psem). W mojej okolicy grzybów jak na lekarstwo. Wczoraj przyniosłam 5 borowików i kilka maślaków. Są też kanie.
ggeisha
11 września 2021, 21:475 borowików to już,ładny zbiór :)
ognik1958
11 września 2021, 13:55wsądze ze jestes niestety samotną kobieta która juz nie ma siły czy ochoty doprowadzenie sie do sensownej wagi i to błąd bo...świat jest piękny tylko trza ciut popracować troszkę wyrzeczeń i nie trza jakiejś karteczki z wagą na czole ...starczy jedno spojrzenie i wszystko jasne i taak będzie jak zwalisz chciane czy nie kilogramy czego ci zycze i nie martqw sie nie bede jak nie chcesz cię indagować skoro cie nie stac na pare słów wsparcia i akceptacji...których nie oszukujmy się każdy z nas potrzebuje
ggeisha
11 września 2021, 15:58Nie jestem samotną osobą. Mam kochaną rodzinę i przyjaciół. Więc kompletnie nie rozumiem Twoich insynuacji. Napisałam Ci, jak to widzę. Dla mnie jest istotne, żeby nie skupiać się na cyferkach. Tak, ważny rzut oka. Ja wyglądam bardzo dobrze ważąc 10 a nawet 15 kg więcej niż powinnam według tabelek. Może Ty potrzebujesz dopingu, czy nawet kopania. Ja nie i proszę, daj sobie spokój z pouczaniem mnie i fałszywym współczuciem, gdyż naprawdę jest to bardzo nie na miejscu. Ja Tobie nie każę czy nie polecam biegania, które ja kocham, czy ćwiczeń ogólnorozwojowych, które uważam za pomocne i sensowne. Chodź sobie z tymi kijkami, skoro je lubisz i daj innym robić to, co oni lubią. Nie rozumiem, czemu dajesz mi jakieś instrukcje, skoro o nie nie prosiłam. Ja wiem co mam robić, Ty wiesz, co Ty masz robić, więc to róbmy. Okej?
ggeisha
11 września 2021, 16:46I jeszcze jedno. Nie mam zamiaru na żadne prace i wyrzeczenia. Ruch uwielbiam i nie traktuję go jako bata. Jedzenie też lubię i jem zdrowe, pyszne posiłki. Niczego się nie wyrzekam. I chudnę. Bo jem zdrowo i pełnowartościowo. A dwa. Ja Tobie kilka razy
ggeisha
11 września 2021, 16:49... napisałam, że gratuluję Ci sukcesu. Jakiego wsparcia więcej potrzebujesz? A w zamian widzę tylko krytykę i wytykanie czegoś, czego za błędy nie uważam i co robię całkowicie świadomie. Naprawdę masz jakąś potrzebę sprawiania ludziom przykrości? Zastanów się, dlaczego.
ognik1958
11 września 2021, 12:56wmawiajmy sobie nawzajem fiksacje ....i to prosta droga do skłócenia się lub wybycia po angielsku z Twojej stronki na zawsze choć prawdę mówiąc ty i tak nigdy nie byłeś na mojej a taak zazwyczaj to wypada czynić a powiem ci moze i na odchodne jak będziesz wolała... no i nie wmawiaj że nie widzę sensu czy przyjemności życia bo.... po schudnięciu tych 40 kg czerpie z życia całymi garściami ile wlezie i powinniśmy sie wspierac a nie wmawiać jakieś tam imaginacje a wyliczenia cóz może teoria wylicza a za mna przemawiają fakty bo tygodniowo schudłem ten kilogram a za nim musiało być te 7000kcal i to było realizowane w dwugodzinnym chodzie z kijkami codziennie przy odpowiedniej diecie i to proste jak ...2x2 to..... powodzenia
ggeisha
11 września 2021, 13:33No nie neguję, że chudłeś i schudłeś. Ale, po pierwsze piszesz, że czerpiesz całymi garściami po zrzuceniu 40 kg. A wcześniej? Kiedy miałeś 1p kg więcej, to nie czerpałeś z życia? Jeśli tak, to smutne. Czy naprawdę swoje szczęście i sikcesy w życiu uzależniasz od wagi? Bo ja nie. Owszem, chcę schudnąć, chcę się sobie podobać i chcę, żeby mi się lżej biegało. Ale nie chodzę po ulicy z kartą na czole z wypisaną liczbą kilogramów, jakie ważę. To, co wstawiłam jako cel na vitalii, to liczba wzięta z sufitu. Nie, moim celem nie jest schudnięcie 20 kg. Moim celem jest takie życie, jakie obecnie prowadzę. Czerpię z życia całymi garściami, a waga się dostosowuje. Owszem, byłam na Twojej stronce, ale nie skomentowałam, bo cóż można komentować. Jesteś na swojej drodze, super. Gratulowałam i gratuluję sukcesu, ale nie chcę ani chudnąć kilograma tygodniowo (bo to za szybko i nie zdrowo), ani wsparcia w dążeniu do celu, bo cel już osiągnęłam i jestem na etapie realizowania się w życiu. Zatem, jeśli jesteś odmienny w swoim widzeniu świata, to dziękuję za wizytę, pozdrawiam i życzę szczęścia. Jestem duża i tym razem nie błądzę.
ognik1958
11 września 2021, 09:40aj tam pogrzeb w necie godzinka marszu z kijkami w tempie 5/h to 400 kcal a dwie to 800 jak sie rusza tułowiem i odpycha rączkami i tak jest siostro ty moja i martwie sie bo zamiast sie wziąsc do roboty tylko sie kłucisz co do wydajnosci chodu z kijkami NW a nioemasz racji powodzenia a przyjemnosci hmm...to jak sie schudnie i to we dwoje upsss
ggeisha
11 września 2021, 09:58Musisz wziąć szereg rzeczy pod uwagę, a nie dane z netu. Po pierwsze czas, który zajmuje Ci ten marsz. Gdybyś w tym czasie leżał na kanapie, też byś spalał kalorie. Więc musisz to uwzględnić i odjąć od PPM. Po drugie, to ile się dpala zależne jest od tempa, tętna i masy ćwiczącego. Po trzecie, ciało dostosowuje się do wysiłku i później już mniej kalorii wydatkuje. Do tego dochodzi trudność trasy, a nawet pogoda. I tak dalej. Nie, nie kłócę się, po prostu trochę mam ogarnięty ten temat. Śmieszne jest to, co piszesz. Widzę tu, niestety, jakąś fiksację. Czy Ty w ogóle masz przyjemność ze swojego życia? Bo mam wrażenie, że nie. Naprawdę, nie musisz się o mnie martwić, czuję się znakomicie, waga mi spada, może ciut za szybko, ale mam nadzieję, że to tylko taki początek. Z kijkami nie będę chodzić, chyba, że będę już na tyle schorowana i wiekowa, że żadna inna aktywność nie będzie wchodziła w grę. Dziękuję za troskę, ale radzę zająć się sobą. I życiem, które masz, po osiągnięciu tego celu. Bo mam wrażenie, że straciłeś sens życia. Może jakiś kurs, albo nie wiem, książki czytaj?
ognik1958
11 września 2021, 09:33poszukaj w necie godzina marszu z kijkami w tempie 5/h to 400kcal a dwie to 800 bankowo jak sie tułowiem i rączkami pracuje siostrzyczko ty moja hmm martwiesie o ciebie bo nie widzisz zagrozen a....kilogramy ciązą uff....
ognik1958
11 września 2021, 08:50Wiesz... 10 km chodu z kijami to 800 kcalorii I TO spalone codziennie w tygodniu zaś sobota niedziela wycisk czyli po te 1600kcal czyli suma sumarum do weekendu jest te około 7000 kcal co daje deficyt pozwalający spalić kilogram tłuszczu na tydzień a co do dobrego samopoczucia z nadwagą 20 kg hmm...jakie i ja tez miałem ja miałem coz upomniałem brata i nic ...zachorował ciężko na covid bo tez nic sobie nie robił z nadwagi i...5 miesięcy leżał w szpitalu z odleżynami ledwo uszedł śmierci nie ma nic mieśni i.... prawie wszyscy na jego sali poumierali i ma teraz wielomiesięczną rehabilitację i pomimo że jest 7 lat młodszy chyba nie wróci już nigdy do pracy dlatego ...warto się zawziąć i pozbyć nie dla wyglądu sexu tylko dla zdrowia i przeżycia bo jak widac na obrazku może być różnie oczywizda oby i nie i obyś znalazła drogę do zwalenia kilogramów czego ci życzy od serducha ...braciszek ze wspólnoty vitalijkowej tomek
ggeisha
11 września 2021, 09:02Czy brat był aktywny, czy był typem kanapowca? Wybacz, ale według mnie to nie nadwaga ale brak ruchu są powodem chorób. Już pisałam, że 10 km chodzenia to robię w dni odpoczynku. Nie żeby spalić 800 kcal, bo tyle nie spalę na sam ruch, tylko dla przyjemności. 800 kcal na 10 km spalę na bieg w mocnym tlenie na granicy z beztlenem. Ja, z moimi 83 kg. Przy niższej wadze będzie to mniej. Więc wątpię, że tyle spalasz. No ale to nie jest ważne. Grunt to przyjemność z tego, co się robi plus dotlenienie ciała.
Berchen
11 września 2021, 07:06o rany, bylas sama? koszmar, jakbys spadla i sie polamala, dobrze ze dalas rade, nastepnym razem wybieraj sie z kims.
ggeisha
11 września 2021, 08:05Sama. Nikt prócz mnie nie lubi łazić po lesie. Następnym razem mie pójdę w takie miejsca.
Naturalna! (Redaktor)
11 września 2021, 10:23Ja tez sama łażę bo nikt kogo znam nie lubi, albo się boją. Cóż wolę ryzyko niż siedzenie w chacie. Ggeisha, może kiedyś się umówimy na wspólne grzybobranie? Ja na urlopie mialam.prawdziwy grzybowy szał. Nigdy w życiu tyle kurek nie uzbierałam jak tego roku 😄😃😀😀. Prawdziwki tez były, ale potem już nic.
ggeisha
11 września 2021, 10:59Chętnie. Chociaż ja mam pecha do grzybów. W sumie to nie umiem znaleźć. Chyba, że akurat się uda :D Jak widzę tych ludzi wychodzących z lasu z pełnymi koszami, to mnie trzepie. Ja nawet koszyka nie biorę, bo mi wstyd, że będę z pustym chodzić. Płócienną torbę mogę do kieszeni schować, jak jest pusta, haha. Ale... znam dobrą miejscówkę, gdzie rosną rydze. Przynajmniej rosły w zeszłych latach. Taki gąszcz był, jak dywan normalnie. Tylko rydze dopiero się zaczynają w tym rejonie. Październik byłby lepszy.
Naturalna! (Redaktor)
12 września 2021, 11:07Ja chodziłam z workami na warzywa, koszyk średnio mi pasuje, jakoś do mnie nie pasuje :P a ja rydzów nigdy nie jadłam, nie zbierałam jako dziecko, to chyba jest doi nadrobienia ;) u nas w Belgii w moim lesie - parku jest zakaz zbierania grzybów, ale ... no wiadomo, Polakowi weź zakaż zbierania grzybów :P hahaha :D
ggeisha
12 września 2021, 11:51Ciekawa jestem, czy u Was są takie same gatunki grzybów. Ale chyba w całej Europie mniej więcej tak. Rydzów nie zbierałam wcześniej nigdy. Nawet nie wiedziałam, jak wyglądają. Aż odkryłam je najpierw w rowie przy drodze, a później na tym moim tajnym miejscu. W 3 osoby nieśliśmy i nie mogliśmy unieść tego zbioru, a ile tam jeszcze zostało! Co ciekawe, w całym tym lesie kompletnie nie widziałam żadnego grzyba, nigdzie. Tylko te rydze tam. Jakby ktoś je zasiał. Moja siostra, bo z nią tam pierwszym razem trafiłam, stwierdziła, że to wygląda na jakiś sen. Niemożliwe, że taki dywan z grzybów jest w naturze. I to jadalnych. Pamiętam, że myło się je w wannie i zapas zamarynowanych w słoikach będzie na długie lata jeszcze :)
ognik1958
11 września 2021, 06:41Co masz zrobić jutro zrób wczoraj co miałaś zjeść wczoraj zjedz jutro taak to brzmiało w pełni a ćwiczenia cóż trza oszacować czy z tym grzybobraniem bedzie spalone oki 1 tysi w dzień dzisiejszy,jutrzejszy i tak dalej...i czy bierze się koleżanka na poważnie za zwalanie tłuszczu czy dobrze ci z tymi kilogramami bo i tak można
ggeisha
11 września 2021, 08:12Mam zegarek, który na podstawię tętna określa mi ilość spalonych kalorii. Zwykle na 13 km chód wychodzi spalone jakieś góra 400. Tym razem to było naprawdę nardzo wysiłkowe. Do tego dochodzi duży wznios. Nie biorę się ani poważnie za spalanie tłuszczu, ani nie dobrze mi z tymi kilogramami. Chcesz znać moją postawę, to polecam pierwszy mój dostępny wpis. Za nic się nie biorę. Nie jestem na jakimś etapie drogi do celu. Takie podejście mam daleko za sobą. Niestety, kalorycznie był znyt duży
ggeisha
11 września 2021, 08:13...deficyt.