Po prostu się nie dam . Nie mogę się poddać , już tyle za mną , już tyle przeszłam , już tyle wyrzeczeń za mną . Nie chcę tego zaprzepaścić ,ale tak smutna już dawno nie byłam . Mam nadzieje , że to tylko podstępne hormony przed "czerwonym dniem" , które próbują wpędzić mnie w obżarstwo , smutek i kompletne lenistwo .
Nigdy nie walczyłam o coś tak jak teraz . Nie chcę słuchać nikogo . Dość mam padających słów "po co to robisz...nie każdy może dać radę , daj sobie na spokój " ... albo moje ulubione i najczęściej co pada z ust ludzi "JESTEŚ Z GRUBEJ KOŚCI , ODPUŚĆ " .
Dieta , Trening , to nie tylko walka z samym sobą , ale zrozumiałam też , że i walka na słowa z ludźmi . Znajdzie się i przeciwnik wśród Twoich bliskich , który jednym zdaniem Ciebie zniechęci , chociaż wiesz , że nie chcę dla Ciebie źle , ale w tym przypadku jak najbardziej się myli .
Wiedziałam na co się piszę , że nie jest to dzień czy tydzień , że jest to proces , który trwać będzie bardzo długo by ucieszył i wynagrodził wylany pot i wylane łzy , ale nie wiedziałam , że będzie aż tak ciężko .
I nie wiem czy to tylko moje osobiste odczucie , ale mam wrażenie , że odkąd jestem na diecie , jest dużo więcej pyszniejszych dań robionych u mnie w domu , a na imprezach serwowana jest masa wyśmienitych rzeczy . To dobija , osłabia i daje do myślenia" po co to robisz.." ale satysfakcja , że się nie uległo fakt faktem jest spora.
Wciąż czuję się osłabiona , ale myślę , że to wina bycia przed dniem "ostatecznym" i ciężkim dla kobiety i , że po wszystkim , będę czuła się znacznie lepiej . Podobno osłabienie jak i poczucie ciężkości może już towarzyszyć nawet do 10 dni przed .
Dawno nie byłam już tak płaczliwa , i staram się po danej furii pomyśleć na spokojnie a przede wszystkim nie podejmować pochopnych decyzji w gniewie czy żalu .
Uległam pokusie wczoraj . Zjadłam po śniadaniu ciastko i cukierka , uznałam , że jeśli już mam zgrzeszyć to o wczesnej porze , ponieważ pójdzie w energię i dam radę to spalić .