Dzień dobry,
Znalazłam się tutaj bo chyba potrzebuję wsparcie. Jestem na bardzo złej drodze, weszłam na nią i niestety nie mogę wyjść, a idę nią już bardzo długo, jestem bardzo daleko mojej dobrej drogi. Pomożecie?
W skrócie opowiem Wam moją historię.
Waga jest dla mnie wyznacznikiem wszystkiego. Od małego byłam pulchniutką dziewczynką, której oczywiście wszyscy o tym fakcie przypominali.
Jednak w liceum postanowiłam zmienić swoje ciało. I zmieniłam. Dzięki niskokalorycznej diecie, myślę, że wtedy jadłam około 500 kalorii dziennie, schudłam 15 kg. Wszyscy dookoła byli zachwyceni, ja też. Na studniówce czułam się rewelacyjnie. Obcisła, sukienka, obcas, długie blond włosy.
Jednak niskokaloryczna dieta wpędziła mnie w zaburzenia odżywiania. Przed maturą zaczęłam zajadać stresy, później każdy oblany egzamin na prawo jazdy zajadałam w samotności czekoladami. Ale wtedy było to bardzo sporadyczne.
Na studiach zaczęło się chodzenie po słodycze do sklepu. Kosz wypełniony czekoladami, cukierkami, ciastkami, a na odmulenie kupowałam ser, bułki i masło. I zjadłam wszystko, doszczętnie. W przeciągu 30 min, 40 min? 3 tabletki xenny, sen i rano dieta od nowa.
Mam wrażenie że jeszcze kiedyś kontrolowałam to. Były napady, ale nie tak często.
a teraz z prehistorii przejdźmy do historii najnowszej:
W maju ubiegłego roku poznałam mojego pierwszego chłopaka. Nie był idealny, ale było mi z nim dobrze. Będąc z nim również miałam napady ale w sumie to związek motywował mnie do dbania o siebie i znacznie rzadziej miałam epizody z kompulsami.
Byliśmy ze sobą około 1,5 roku. W sierpniu powiedział, że już mnie nie kocha i że nie ma sensu żebyśmy byli razem. Nie załamałam się totalnie. Oczywiście ryczałam w poduszkę, to normalne, ale miałam też motywację do działania. Zaczęłam biegać, zdrowo jeść, jeździłam na rowerze. Nie myślałam o kilogramach. Myślałam tylko, jescze mu pokażę, co stracił. Schudłam, naprawdę schudłam. Ważyłam 55 kg.
Jednak jak się okazało powodem naszego rozstania była inna dziewczyna. Po około miesiącu paradował już z inną za rączkę.
Wpadłam w jakiś dół. Niedość że od zawsze jestem zakompleksiona, to jeszcze takie coś. Ta dziewczyna jest ładna, szczupła. Oczywście zaczęło się porównywanie. Jednak chyba nie to jest powodem mojego samopoczucia. Razem z nim odeszło z mojego życia wiele. Jeździliśmy na rowery, spotykaliśmy się ze znajomymi, chodziliśmy na spacery, uwielbiałam robić mu kawe i gotować, czułam że po prostu mam kogoś tylko dla siebie.
W tej chwili waże 65kg. Od ok 5 miesięcy ożeram się w samotności, wczoraj też to zrobiłam. Przytyłam 10 kg. 2 dni jestem na diecie, 2 dni się obżeram. Czuję się okropnie. Grubo, zaniedbanie.
A wiecie co jest najgorsze? że mimo wszystko, mimo tego złego samopoczucia, ja nie mam motywacji do odchudzania, ja nie mam motywacji do tego żeby czasami powiedzieć nie.
Ja karam się tym jedzeniem.
Ot i taka moja historia.