Hej, jestem tu codziennie, nawet po kilka razy, tylko jakoś nie mogę zmotywować się do wpisu. Od trzech dni biegam+ jakaś skakanka itp, staram się ogarnąć. Ale nie w tym rzecz. Mam taki dylemat i może któraś z Was byłaby w stanie obiektywnie ocenić sytuację i coś doradzić?
Jestem z M. jakoś od listopada. Wszystko fajnie, tylko dzieli nas ok. 60km, gdzie jest pierwsza zagwozdka, ponieważ nie możemy widywać się tak często, jak byśmy chcieli, np. wieczorny wypad na spotkanie ze znajomymi itd. On pracuje, ja mam teraz wakacje, jestem właśnie po maturze. Problemem jest właśnie przyszłość- zamierzam iść na studia (nie wiem dokładnie na co i gdzie konkretnie) zaoczne, które połączyłabym z pracą w tygodniu, w związku z tym zamieszkałabym w mieście, gdzie byłaby uczelnia. On natomiast nie chce się ruszać do dużego miasta, w ogóle ostatnio zmieniło mu się nastawienie do życia- zamiast ogarnianie wszystkiego i właśnie NIECHĘĆ do rolnictwa itp., on planuje uprawę warzyw. Chłopak 20 lat. Może to głupie, ale sama zawsze obiecywałam sobie, że nie zostanę na wsi, choć nie jest to typowa wieś z obrazków ;P Mamuska też od zawsze powtarzała mi, żebym się uczyła i stąd uciekała bo nawet mimo posiadania dużej firmy transportowej- co to za życie? Niby w sumie podczas znajomości z nim przekonałam się do wsi, jest ładnie, fajnie, ale.. M. ma chyba jakieś większe plany co do mnie, chciałby, żebym zamieszkała z nim (mieszka w domu rodzinnym z rodzicami, których wręcz uwielbiam) i studiowała zaocznie. Dobrze, ale hmm.. nie uważam, żeby to bylo odpowiednie zamieszkać z nim po niecałym roku związku i to z jego rodzicami..co jak co, ale to raczej nie wypada. Gdzie on 'rzuca się', że u niego jestem uważana jako członek rodziny. Ostatnio powiedział mi,żebym zastanowiła się nad tym wszystkim, bo ja chcę się rozwijać, studiować coś 'nietypowego' ( wzornictwo itp.), a jego nie ciągnie do takiego świata.Gdzie podkreślił, że on nawet nie myśli o zerwaniu. I mam ten cholerny problem, co zrobić?
W sumie przecież go kocham, chociaż kiedy np. dziś nie rozmawialiśmy od rana i nie odpisał na smsa, mam już rozkminki. Chcę już wynieść się do własnego mieszkanka, sama o wszystko dbać, chociaż wiem,że byłoby strasznie ciężko. I gdyby M. mieszkał sam to mogłabym się do niego wprowadzić, więc nie wiem w czym tak naprawdę jest ten problem.
Przez kilka dni on tez jakos rzadziej się odzywa, choć kiedy o tym wspomniałam to jakby go poruszyło i zapewniał o uczuciach.
Zastanawiałam się, jak by to było, gdybyśmy się rozstali. I kiedy jest dłuższa rozłąka to jakos bym to przeżyła, ale kiedy pomyślę na poważnie.. sama mam skoki uczuć, albo szał, albo opanowanie.
Przepraszam, że tyle nadrukowałam, wątpię,żeby ktokolwiek dotarł do końca bo to w sumie bzdety :D Ale chciałabym poznać czyjąś opinię, jeśli ktoś coś..?