No cóż. Święta, delikatnie mówiąc, nie przyczyniły się do utraty wagi. Wprost przeciwnie, bardzo mnie od tego oddaliły. Co gorsza, po dwudniowej wizycie gości zostało mnóstwo jedzenia, które przecież nie mogło się zmarnować. I tak oto do diety wrócę pewnie dopiero w ten weekend albo dopiero w poniedziałek.
Jestem z siebie dumna, bo naprawdę trudno mi się przyznać do błędu i napisać - tak, owszem. Złamałam dietę. Zaczynamy praktycznie od początku. Nawet boję się wejść na wagę.
Zastanawiam się, czy liczenie kalorii ma sens. Zasady znam, wiem, na czym polega umiar w spożywaniu pokarmów i wiem, czego jeść się nie powinno. Może zamiast liczenia kalorii zaufać zdrowemu rozsądkowi? Po prostu zdrowo się odżywiać, ale wprowadzić to już na stałe?
Fitness klubie, tęsknisz? Ja się stęskniłam...
Gabrielkaa
25 kwietnia 2014, 10:24Ach te święta.. dają nam po kilogramach :P Ja od dziś liczę kalorie.. nie chce popaść w paranoje wagi spożywczej i notatnika w ręce ale może to mi pomoże w racjonalnym planowaniu posiłków:) Zobaczymy :)
CzekoladowaSilje
25 kwietnia 2014, 09:09ohh święta święta...i największy mocarz vitalii pewnie sie pokusił o kawałek ciasta xD ot taki urok tego okresu... ja na szczęście po świętach wróciłam na stancję i poświątecznego jedzenia nie nie oglądam... więc mam trochę łatwiej xd Trzymam kciuki ! No i przyznanie się do błędów do krok na przód... ja kcal liczę na oko... i nie po to żeby jakoś się tym katować, ale pomaga mi się to ograniczyć.. bo jak nie liczę to jest " a to mogę zjeść bo to zdrowe..." no i czasem mnie to w kozi róg zapędzało xD