No i wszystko poszło się chrupać w 1,5 roku. Przybyłam aż do 92 kg. Jeśli mi ktoś powie że stan psychiczny nie ma wpływu na odchudzanie to mu odpowiem jak bardzo się myli.
W tym czasie wzięliśmy 2 psy ze schroniska, w 2016 jedną a w 2017 drugą. Druga niestety za mocno zaszalała i w ciągu tygodnia wylądowała na stole operacyjnym z wywichniętym biodrem i koniecznością usunięcia główki kości udowej. W czasie badań okazało się że ma problemy z nerkami, po tym zaczęły się badania, leczenie, rehabilitacje.
W międzyczasie straciłam pracę, w drugiej i trzeciej trafiłam bardzo dziwnych ludzi (jednostki, ale bardzo dominujące i wpływające na wszystkich) i szybko uciekłam w obawie o swoje zdrowie psychiczne. Zaczęłam się bać pójścia do pracy.
Tuż po tym zmarł mój Tata. Byłam bardzo do Niego przywiązana i najbardziej mnie wspierał. Zawsze to On mnie do czegoś zachęcał, uczył, kombinował, awanturował się jak coś zmalowałam, popychał jak widział że coś mogę a jestem za leniwa żeby to zrobić. Bez Niego Tak jakby straciłam chęć na cokolwiek, zaczęłam bardzo dużo spać i cały czas chce mi się spać. Ciocia jest teraz w szpitalu i się bardzo martwię.
Teraz siedzę w domu, boję się wszystkiego i jem. Złoszczę się najbardziej na siebie bo zdaję sobie sprawę z tego co się dzieje, a nie robię nic co mogłoby polepszyć przynajmniej małą część tej sytuacji.
Spróbuję się pozbierać. Pozdrawiam.