Niedziela... dzień największych kryzysów. Żeby nie rzucić się na czekoladki z wisienkami jadłam rodzynki. Jadłam dużo rodzynek.
Mam jutro sprawdzian z fizyki a nawet nie otwarłam zeszytu. Boże! jak ja nienawidzę fizyki!
Weszłam dzisiaj na orbitreka, pierwszy raz od bardzo dawna. Zrobiłam na nim 6 km w 40 minut. Mam lekkie zakwasy w rękach po wczorajszej zumbie i muszę się ich pozbyć do środy bo mam zaliczenie żabki na basenie.
Wymyśliłam dzisiaj przepyszną zupę! Samo zdrowie, a do tego jakie sycące!
Dałam do niej:
- pora
- 2 marchewki
- pół papryki
- 6 pieczarek
- trochę mięsa z wczorajszego gotowanego indyka razem z odrobiną bulionu
- puszkę soczewicy
- pomidory z puszki razem z tym sokiem
- no i oczywiście wodę, sól i ulubione przyprawy.
Pycha!
A zjadłam dzisiaj:
Ś: 2 kromki domowego chleba z pastą jajeczną z serkiem wiejskim
IIŚ: rodzynki
O: zupa
P: rodzynki i kilka łyżeczek serka homo. waniliowego (był strasznie niedobry więc nie zjadłam całego)
K: zaraz zjem: kilka ćwiartek ogórków konserwowych (z Lidla - uwielbiam!) i kromkę chleba z pastą która została jeszcze z rana
marmat1990
9 marca 2014, 19:44Zupa pysznie wyglada :)
aneeeczkaaa
9 marca 2014, 19:29fizyka jest ultrafascynująca!