Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 245339
Komentarzy: 6482
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 14 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

14 listopada 2024 , Komentarze (3)

Wczoraj, czyli w środę pogoda była znakomita! Poszliśmy na spacer, wspaniałe słońce, zero wiatru. Błękitne niebo, błękitne morze, cichy poszum fal, cudo. Wędrówka z kijkami w zapadającym się po stopami piasku to spory wysiłek, ale dałam radę. Gorzej było przy stromym podejściu, gdzie zrezygnowałam ze schodów i szlam trasą betonową.To 173 metry pod kątem całkiem sporym. Na samej górze moje serce chciało wyskoczyć  i czułam ból w płucach.  Na szczęście to było chwilowe zmęczenie. Tego dnia jeszcze zaliczyliśmy 40 minut tenisa stołowego, a gramy dobrze,  oraz 40 minut basenu  z ćwiczeniami i pływaniem. Wieczorem obiad w najbliższej restauracji,tyle. Dziś pogoda już nie rozpieszcza, ale i tak wyszliśmy chociaż na chwilę. Fale duże, deszcz i mgła,  spacer typowo jesienny. Wczesnym popołudniem znów ping- pong  i basen, teraz lektura i chwilą odpoczynku. W tutejszej restauracji są krewetki, pewnie dziś zamowie na obiad. A jutro po śniadaniu, ok.10, pojedziemy do domu. Po drodze za,upy na weekend, znów bede wyzywać się, kulinarnie. Rosół będzie na 100%.

12 listopada 2024 , Komentarze (3)

Piszę z Jastrzębiej Góry, gdzie przyjechaliśmy ok.15. Pogoda oczywiście kiepska, ale to nas nie odstrasza. Obiekt duży, byliśmy już na basenie, popływałam trochę na plecach( inaczej nie moge), poćwiczyłam z makaronem, przy drążkach. Ciało od razu to poczulo.Przyszli jacyś ludzie z dziećmi, poszliśmy do pokoju. Lubię dzieci, ale ich pisk w wodzie, Krzyki, to nie dla mnie. Chcę ciszy i spokoju, dlatego przyjechalismy w tygodniu, poza świętami i weekenem. Pokój miły, zawsze zabieramy ze sobą coś domowego, tym razem to pled, pod którym teraz siedzę. Zjadłam już kolacje przywieziona z domu, wypiłam koper włoski. Teraz Wojciech Chmielarz i jego nowa pozycja pt" Zbedni". Jutro przed śniadaniem basen, w południe spacer z kijkami nad otwartym morzem. Prognoza wskazuje na słońce, oby się spełniło. Pobyt że śniadaniami, obiady będziemy jadać okoliczne lub na miejscu. To tylko 3 doby, niecałe 4 dni,ale taki przerywnik jest sympatyczna odmianą codzienności. Pozdrawiam znad morza.

11 listopada 2024 , Skomentuj

Pogoda bliższa zimie, bo tylko 3 stopnie. Gdy wyszliśmy przed 10 , nawet jakoś jaśniej się zrobiło. W miescie ruch, poszliśmy zatem na początek na bulwar. Od północy i północnego zachodu nadciągały ciemne chmury, wody zatoki były srebrzyste, różnica kolorów niesamowita. Przeszliśmy bulwarem do Parku Centralnego. Po drodze mnóstwo różnych grup szykujących się do parady. Harcerze, szkoły z balonami , flagami, Kaszubi w strojach ludowych, Marynarka Wojenna reprezentowana przez oficerów i zwykłych marynarzy, cechy rzemiosł, motocykliści, itd. Robił się powoli tłum, my zeszliśmy ul.Swietojanska w stronę domu. Chodniki pelne młodzieży, turystów. Wszystkie lokale serwujące śniadania były pelne w środku , na zewnątrz grupy oczekujących.Kolory dominujace dziś to biel i czerwień.  Rozstawione namioty z glosnikami i wzmacniaczami pozwalaja na mysli o duzym halasie na trasie przemarszu. Skojarzenia z lat minionych z 1 Mają i przymusowym uczestnictwem w pochodzie. Mam nadzieję, że dziś obchody Dnia Niepodległości to spontan, bez szkolnego i organizacyjnego przymusu. Po paradzie niech to się przerodzi w radosny orszak i swieto mieszkańców, sympatyków i turystów. 

10 listopada 2024 , Komentarze (2)

Pogoda fatalna, psów nie bede obrażać porównaniem.  Spacer jednak byl, bo trzeba się przewietrzyc. Zimno, mgliste, Gdańska nie było widać taka mgła, no i chłodny wiatr, delikatnie go określając. Ludzi sporo, trwają przygotowania do uroczystości świątecznych i do Biegu Niepodległości. Przeszliśmy dosyć szybkim krokiem 5 km , wykonując 4600 kroków. Zupa warzywna z papryczka chilli i z czosnkiem, ostra, smakowała po powrocie znakomicie. Cały czas myślę o zrobieniu manicure, odkładam to z dnia na dzień, ale jutro już nie będzie wytłumaczenia. Na obiad gęś pieczona + naleśniki z kapusta I pieczarkami, bo musieliśmy je zjeść przed wyjazdem. Poza tym spokoj, cisza, absolutny relaks i wypoczynek. 

9 listopada 2024 , Komentarze (1)

Krótka informacja, skreślam z listy znajomych osoby, które od lata nie dają znaku życia. Szkoda, ale wzajemność to uprzejmosc. Jeżeli komuś nie pasuje pisać, można zamknąć wpisy tylko dla siebie. Proste i honorowe.

9 listopada 2024 , Skomentuj

Pogoda nie zachęca do spacerów , zresztą dziś dzień porządkowania. Rano jeszcze chwilkę położyłam się na macie rehabilitacyjnej, aby rozluźnić lędźwie. Potem jeszcze naciąganie powiezi poprzez walkowanie stop. Ciekawe, że na siedząco nic nie boli, ale na stojąco oczy wychodzą z orbit. Wyprałam pralkę, co brzmi dziwnie, ale tak trzeba, aby funkcjonowała jak najdłużej. Ugotowałam kisiel z mango, którego kawałki mrozone kupiłam kiedyś. Dodałam ciemne winogrona jako dekoracje i do smaku. Czerwona kapusta do niedzielnego i świątecznego obiadu, zupa warzywna z tego co w domu. Wyjazd nawet na kilka dni wymusza pozbycie się resztek. Kupiec naszego Dyzia seniora przyjechał, aby odebrać całe koła, z oponami zimowymi, bo teraz to nam niepotrzebne. Poprzednio mąż zapomniał dać. W podziękowaniu otrzymaliśmy krówki mleczne i nalewkę z pigwy, niestety nie własnej roboty. Nie przepadam za tego rodzaju gestami, ajezeli już, to wolałabym słoik miodu. Ale to darowany koń. Odkurzanie, prace kuchenne, przygotowanie gęsi do pieczenia, ot to co wykonuje się zwyczajowo w domu. We wtorek rano nasz Dyzio junior otrzyma zimowe buciki. Po wymianie pojedziemy odpoczywać nad otwarte morze. Wokół cisza i spokój, turystów nie słychać. Staram się nie myśleć o moim zdrowiu, a dokładnie to myślę pozytywnie, aby nie wywoływać wilka z lasu. Coraz chłodniej za oknem,zmierzch nadchodzi tak szybko. Postawiłam w domu kilka ozdób świątecznych, będę dokładać sukcesywnie. W ten sposób wprowadzę się powoli w stan oczekiwania, bo na tym chyba polega idea adwentu.

8 listopada 2024 , Skomentuj

Wyniki krwi, tarczycy I cholesterolu ok. Cukrzycy nie mam. Gorzej z płucami, coś wychwycił rtg. Na 27 listopada umówiłam wizytę u pulmonologa. Martwię się, bo teraz rozumiem, skąd brak sił, osłabienie i brak tchu po małym nawet wysilku. Niestety, wizyty tylko prywatne, ta była najwcześniej. Cóż, muszę poczekać, sama przecież nic nie zrobię. Moja poranna flegma i jej odksztuszanie to pewnie symptomy. Dziś pogoda tragiczna, ale poszliśmy przewietrzyć głowy w stronę morza. Pusto, cicho i bardzo smutno. A my we wtorek mamy w planach wyjazd na kilka dni. Chyba zakopię się w czymś ciepłym z książką i herbatą. W drodze powrotnej do domu kupiliśmy buraki w Biedronce, na sok. Sokowirówka wycisnęła co trzeba, wypiliśmy po kubasie i nagle...., oboje zaczęliśmy skarżyć się na ból brzucha, bardzo nieprzyjemny bol brzucha. Nie mam pojęcia skąd to się wzięło, może chemia w warzywach? Krople miętowe, koper włoski , trochę poleżałam , pomogło . Po godzinie zjedliśmy pstrąga smażonego na papierze do pieczenia, salsę z pomidorków koktajlowych kolorów różnych , ogórka kiszonego , cebuli czerwonej i kilku liści zielonych wyjętych z mixa sałat. Popiliśmy kefirem, nic się nie działo z brzuchem. Zagadkowe to samopoczucie po soku. Wpadłam na pomysł obicia dwóch foteli. Wybrałam rodzaj tkaniny, może jutro umowie się do tapicera?

6 listopada 2024 , Skomentuj

Od godziny 8: 30 byłam w ruchu, aktywna. Usiadłam  o 14:15, do obiadu. A było tak: z rana do Lidla po rybę i drobiazgi różne. W drodze powrotnej do piekarni zamówić chleb, potem warzywniak, mięsny  , powrót do domu. Wczoraj zamarynowałam pokrojoną 1/2 piersi w sosie sojowym i occie ryżowym, dziś trzeba z tego zrobić obiad. Pokroiłam czerwona cebulę drobno, czosnek i papryczkę chilli, wrzuciłam na patelnie. W tym czasie smażyłam wczoraj przygotowane mięso. Do cebuli dodałam czerwona paprykę, cukinie, pomidory suszone, imbir, pomidory malinowe, kapary, poddusiłam, dodałam mięso, później zielona pietruszkę i przyprawy inne. W tzw. międzyczasie usmażyłam 40dkg pieczarek, udusiłam kapustę kiszona. Kolejny krok to smażenie naleśników, potem kapustę dodałam do pieczarek. Faszerowalam naleśniki i zawijałam. Wyszło 8 szt. Zmywanie garów gabarytowych, przecedzenie rosołu, obranie mięsa z kości, nastawienie zmywarki,wycieranie blatów co chwila, zamiatanie co chwila. Wizyta kominiarza badającego kratki wentylacyjne, rozmowa na temat czujnika. Podobno każdy jest dobry, byle by był akumulatorowy. Lub na prąd. Mąż w tym czasie był po pozostałe zakupy, te cięższe, po powrocie prasował wczorajsze pranie, ukladal je w szafie. Szukał także swojej czapki, co zdarza się często. Była w samochodzie. Tuż przed podaniem obiadu zrobiłam vinegret do sałaty. Po obiedzie znów zmywarka/ zmywanie, mycie płyty, blatów i wreszcie można usiąść. W ten oto sposób mam na jutro obiad, na następne dni także zaplanowany, a gdy przyjdzie weekend, będę naprawdę odpoczywać. No i gimnastyka dziś była niezła. Jutro odbiorę wyniki badań, ale wpierw fryzjer. Potem pojedziemy może do Rewy, może do Orłowa. Zależy od pogody. Wczoraj długa rozmowa telefoniczna z koleżanką m.im.in na temat wyborów w USA. Niestety, wybór Trampa to moim zdaniem porażka bardziej światłej Ameryki. Faktycznie trzeba się przygotować na nieciekawe czasy.

5 listopada 2024 , Komentarze (5)

Z samego rana, bo o 8 pojawiłam się w przychodni. Robię badania profilaktyczne, co roku z reszta. Ludzi sporo, właściwie dwie grupy, seniorzy i aplikujący do pracy mlodzi lub pracownicy robiący badania okresowe. Nie znam innych grup spolecznych, które badają się regularnie. No, może Panicz, który robi to regularnie, a jego wiek metaboliczny wynosi 33 lata. To wlasnie seniorzy szczepia sie, badają  i dbaja o zdrowie. Jest tak, bo wiemy, co oznacza spokoj i brak strachu o jutro. Poza tym badam sie prywatnie,  korzystam z darmowych programów  NFZ, co roku na tydzien lub dwa jedziemy prywatnie do sanatorium, czesto odwiedzam rehabilitanta. No i spacery, zdrowy sen, odpowiednia dieta i brak stresu. Towarzysko takze sie nie zamykam. Sa tez dni, gdy odstepstwa od tego stylu zdrowego ocieraja sie o rozpasanie. Np.dzis, koltety z piersi kurczaka w panierece, marchew gotowana, pure ziemniaczane, deser w postaci kremowego ciastka! Kalorie na kilka dni i jeszcze smażone, węglowodany , cukier. Mój organizm chyba był wyposzczony. Jutro wracam na drogę zdrowia i wstrzemięźliwości . Po badaniach pojechaliśmy do galerii handlowej, ale to był głupi pomysł. Nie poczułam w najmniejszym stopniu chęci posiadania czegokolwiek, jedynie książki w EMPiKu skusiły i kupiłam 3, dwie dla meza jedną dla mnie. Powrót dłuższą trasą , ale jakże malownicza! Jesień malowana srebrem, miedzią i złotem jest cudna. Niestety , ok.16 robi się ciemno, tym samym czas na herbatę.

3 listopada 2024 , Skomentuj

Przyzwyczajenie do otaczającego nas miasta nie pozwala zauważać jego odgłosów. Dziś mocno wieje, co chwilę słychać syreny różnych służb jadących z pomocą. Klaksony aut, świateł na przejściach, turkot kolek od walizek, zapowiedzi z dworca, które słychać, gdy powietrze jest przezroczyste. Mewy gniazdujące na dachach, hamujące pociągi, helikopter ładujący na dachu szpitala, szum jadących trolejbusów. To dźwięki  , które nam nie przeszkadzają, bo wtopiły się w codzienność. Nasi goście w piątek co chwilę byli podekscytowani jakimś dźwiękiem, pytając, co to się dzieje. Tak już jest, że życie wśród ciszy małej dziury nadmorskiej uczula na inne odgłosy, szczególnie te niosące ze sobą obawę jakiegoś nieprzyjemnego zdarzenia. Lubię ciszę przyrody, spokój i lenistwo poza miastem. Jednak życie tu , w mieście pozwala,  na zachowanie anonimowości , co mi absolutnie pasuje. Przed laty, może już 30 minęło, szukaliśmy z mężem swojego miejsca gdzieś w Polsce. To było zachodniopomorskie, suwalskie, Kaszuby, nawet blisko Bieszczad. Dziś, gdy częściej potrzebuje wizyty u lekarza, gdy zakupy w sklepach robię w pół godziny a do kina mogę iść w każdej chwili, cenię miasto,bliskość potrzebnyvh instytucji i łatwość życia. Może, a raczej z pewnością, jest drożej, ale wygodniej. Dziś Bałtyk ma kolor stalowy, groźny. Nadal widoczność znakomita. Pomimo chłodu wiejącego silnie wiatru, sporo ludzi spaceruje, wdychając jod. Po spacerze wracaliśmy zadowoleni, że chciało się nam wyjść, bo to zdrowe dla organizmu. Mąż cierpi z powodu kolana, ja z powodu biodra, ale codziennie właściwie o tej samej porze idziemy na spacer. Trwa to ok1,5 godziny i ta dawka ruchu pozwala nam zachować zdrowie. Oby jak najdłużej. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.