Dziękuje bardzo za wszelkie rady dotyczące egzaminu i wesela. Cały problem leży w tym, że kobieta nie zgodza się na żaden inny termin, niże ten zaproponowany przez nią. Jeszcze nie wiem co zrobię w tej sytuacji, ale myślę o tym bardzo intensywnie i raczej jestem za olaniem egzaminu. Nigdy w życiu nie miałam jeszcze z niczego poprawki, a jestem u kresu studiów, więc prawdopodbieństwo, że nie zdam tego egzaminu w terminie wrześniowym jest raczej znikome, chociaż kto to wie ;)
Wczoraj jakoś za mało zjadłam i mnie ssało w żołądku po kolacji. W domu byłam jednak o 22.40, bo udało mi się wcześniej dojechać do krk i z krk do domu :) Z racji mojego głodu, zjadłam w domu kawałek grillowanej piersi i 2 łyżki kapusty kiszonej. Fotek nie mam z wiadomych względów ;) Jedyny wyrzut sumienia, który mnie później dręczył to taki, że spać poszłam o 24 i trochę za mało czasu minęło, ale niestety nie mogłam sobie pozwolić na dłuższą posiadówę, bo byłam piekielnie zmęczona, a dzisiaj musiałam rano wstać do dzieciaków i potrzebowałam snu.
Wczorajsze menu:
płatki owsiane, mleko, budyń waniliowy, miód, ananas, mandarynka, orzechy włoskie, kakao + kawa z mlekiem
chleb orkiszowy, dżem niskosłodzony wiśniowy
chleb orkiszowy, musztarda sarepska, sałata, pomidor, pieprz, szczypiorek + jogurt naturalny (400ml)
jabłko, pomarańcza
serek wiejski
No i właśnie ten serek stanowił moją 'kolację', niestety nie miałam nic więcej w lodówce i musiałam jakoś na nim przeżyć te kilka godzin. A potem dopadłam tego kurczaka i kapustę kiszoną.
Menu takie sobie, ale tak wypadło i już tego nie zmienię. Do piątku jestem u rodziców, bo odrabiam praktyki w szkole podstawowej. Nie będę kupować jedzenia, bo chcę trochę zaoszczędzić, więc jedzenie będzie 'domowe' (czyt. wszystko co znajdę w domu i uznam, że jest godne znaleźć się w mojej paszczy ;) )
Dzisiejsze menu:
chleb orkiszowy (podpiekany), serek wiejski, sałata, pomidor, ogórek, rzodkiewka, szczypiorek, ketchup, dżem niskosłodzony z owoców leśnych + kawa z mlekiem
rosół z makaronem
śliwki suszone, orzechy włoskie, nasiona dyni, żurawina suszona, rodzynki
jabłko, płatki owsiane, jogurt truskawkowy z sanoka (200g)
I teraz absolutny hit :)) Mama upiekła razowe proziaki, ciekawa jestem czy wiecie co to jest i czy jadłyście kiedyś takie cudo ;) Mnie one kojarzą się z moja Babcią, Jej kuchnią i wsią. Pamiętam, że piekło się je zwykle w wyjątkowych, kryzysowych sytuacjach, gdy w domu zabrakło pieczywa, a nie było czasu na to, by upiec chleb - tak, jestem tą szczęściarą, której Babcia piekła cudowny, domowy chleb. Wierzcie mi, że chleb z pieca węglowego wygrywa z każdym innym! Proziaki wyglądają tak:
Foto jest z neta, bo jakoś nie wpadłam na to, żeby uwiecznić proziaki mojej Mamy. Kiedyś piekło się je na blasze węglowej kuchni. Mama zrobiła je na teflonie, a z racji, że Tata jest na diecie (z powodu raka jelita grubego) użyła mąki razowej i chudego kefiru albo maślanki. Smakują obłędnie, gdy są jeszcze ciepłe. Niestety na takie się nie załapałam.
Moja kolacja wyglądała tak:
2 (przekrojone na pół) proziaki, sałata, kurczak gotowany, pomidor, ogórek, serek wiejski, pieprz.
Zjadłam jeszcze 3 proziaki na sucho ;)))
wiolla89
16 maja 2012, 09:46proziaczki! zniam!!! :))
iskierka19
15 maja 2012, 18:31dziekuje za wsparcie;* jesz smacznie i przede wszystkim zdrowo!:) a co studiujesz jesli mozna wiedziec?
hugebelly
14 maja 2012, 20:49uwielbiam Twoje fotomenu, nie tylko smakowite, ale i fotki na prawdę spoko. o tych plackach nie słyszałam nigdy wcześniej, poszukam w necie i o ile są proste, to zrobię :)
donik
14 maja 2012, 20:44Moja babcia też piekła takie placuszki! Na sodce i zsiadłym mleku :) Pysznie wygląda Twoje jedzenie, aż szkoda, że już na dziś mam limit kalorii wyczerpany ^^' Pozdrowionka :)