Troszkę nie radzę sobie z napadami obżarstwa. Jednego dnia dbam o zdrowe jedzenie, a innego zjadam tabliczkę czekolady. Gdzie tu jakieś zdrowego rozsądku? Sama nie wiem.
Staram się zmienić swoje podejście do zrzucenia wagi. Chcę to zrobić dla siebie, dla lepszego samopoczucia, a nie dlatego, żeby coś pokazać i udowodnić innym. Podobają mi się kobiece kształty, niestety sylwetkę mam jaką mam (jabłko) i pewnie nigdy nie będę miała pięknego wcięcia w tali, ale zawsze mogę zadbać o to, żeby mój brzuch był mniejszy i mniej galaretowaty.
Nie potrafię jeść w umiarze słodyczy, ale za to umiem ich nie jeść wcale. Tylko ciężko z motywacją. Nie mniej jednak od niedzieli nie jadłam żadnych słodyczy i mam nadzieję, że tak pozostanie do samych świąt.
Lubię owoce i warzywa, więc nie odmawiam ich sobie wcale.
Walczę z jogurtami owocowymi i nieowocowymi.
Owsianka powróciła do łask! Tym razem bez bakali, bo te też kocham nieumiarkowanie ;) Ale zawsze z jakimś owocem, głównie jabłkiem+cynamonem.
Żałuję: tego co zrobiłam ze sobą w wakacje. Fajnie schudłam, ale folgowania przez letni czas było naprawdę dużo. Co z tego, że jeździłam sporo na rowerze, skoro się objadałam. Od miesiąca chodzę dwa razy w tygodniu na fitness. Nie wiem ile obecnie ważę, wagę przestawiłam do początkowej, bo znowu zaczynam swoją walkę niemal od nowa. Pomierzyłam się i mam nadzieję, że za miesiąc zobaczę spadek cm.
Cevilla
4 grudnia 2011, 23:44tak, cały czas próbuję znaleźć sobie sposób na wyładowanie emocji, ale chyba jednak u mnie chodzi jeszcze o coś innego. Naprawdę na co dzień radzę sobie dobrze, gorzej przy kryzysach, walczę, choć zwykle daje za wygraną. Chodziłam na terapię, wiem nad czym mam pracować, co robię źle a co dobrze. U mnie chyba dużą wagę odgrywa samo przyzwyczajenie, takie "czysto fizyczne", że mam bulimię. Tego już nie wyrzucę ze swojej głowy, tak reaguje mój organizm w pierwszej kolejności - jesteś najedzona, źle się czujesz = wyrzuć to z siebie. Pracuję nad tym, jestem dobrej myśli!!! Też mam tak jak Ty, że zwykle jem wszystko zdrowe, naturalne, gotuję dietetycznie, ale jak przychodzi nawrót to wszystko szlag bierze. Wszystko małymi kroczkami da się zrobić, wierzę że Ci się uda. Nie nastawiaj się że schudniesz ładnie, pięknie, szybko i bez wysiłku. Na to potrzebny jest czas, pot, krew i łzy, ale naprawdę warto, sama wiesz!! Kibicuję Ci bardzo, dawaj znaki życia jak Ci idzie ;)
hugebelly
3 grudnia 2011, 16:20mamy dużo wspólnego:) też jabłko, też uzależnione od słodyczy, też od niedzieli ich nie jadłam i marzę, by wytrwać do świąt w tym stanie :) postanowiłam sobie, że do świąt nie zjem żadnych ciastek, cukierków itd. Wolne mam tylko w niedzielę do 15, ale nie wiem czy jutro skorzystam, chyba lepiej nie wywoływać wilka z lasu. co do odżywiania- licz kalorie. od tygodnia to robię i na prawdę pomaga, by się nie obżerać. jak zobaczysz swój bilans, powiedzmy 1500 kcal za dzień, i jak się okaże, że 500kcal przyszło z czekolady lub dodatkowej porcji ziemniaków na obiad, to zaczniesz sobie wyrzucać głupotę. zrozumiesz, że tak łatwo jest zaoszczędzić te kilkadziesiąt kcal i zaczniesz to robić. mówię to z własnego doświadczenia. chociaż mam ochotę na wieeele rzeczy, to będąc w sklepie od razu kalkuluję swój bilans energetyczny. czy na prawdę muszę kupować macę, która na 100g ma ponad 300kcal? albo chipsy bananowe (500kcal), skoro zjem to na raz i nawet nie zauważę. a obiad i tak swoją drogą. trzymaj się dzielnie :)