No i zaczęłam!
Jedzonko zaproponowane w diecie - dobre, z jednym wyjątkiem: zielony koktajl imbirowy to coś, co zdołało mi przypomnieć, że jako dziecko potrafiłam spędzić z kęsem w buzi nawet godzinę. Nigdy więcej nie wezmę tego do ust! Never!
Trening wykonałam w całości i nawet bez zawału (wypociłam za to z litr tej wody, co ją tak zasysam pracowicie). Chyba trener dobrze ocenił moje możliwości i/lub nie chciał mnie zniechęcać na starcie. Co do ewentualnych zakwasów, wypowiem się jutro.
No a poza tym tak, owszem, zdaję sobie sprawę, że to prawdopodobnie entuzjazm neofitki, ale autentycznie lepiej się dziś poczułam w własnej, porządnie podbitej sadełkiem skórze.
paniania1956
26 maja 2014, 20:24Masz diete od dietetyka? Pozdrawiam:)
BeeS61
26 maja 2014, 21:04Tak, wykupiłam, żeby nie musieć samej zbyt dużo kombinować i liczyć kalorii.