Jutro rano wyjeżdżamy z Warszawy. Muszę powiedzieć, że spodobało mi się to miasto, choć jest dla mnie za głośne, zbyt betonowe oraz za brudne. Szczególnie ładnie wyglądają dekoracje bożonarodzeniowe.
Niestety mój brat nie dotarł. Przyjechaliśmy tu dla niego, ale choroba alkoholowa zatrzymała go w chorowaniu z rodzicami w naszej rodzinnej wsi. Ciężko to ogarnąć, bo obiecywał, że będzie. Dzwonił nawet, że przyjedzie tego samego dnia, a później okazało się, że jednak nie przyjechał. Nawet dziś mieliśmy zarezerwowany escape room, ale go nie było. Urodzinowy obiad w restauracji u Michela Morana też odbył się bez niego. Staraliśmy się wynieść jak najwięcej dobrych chwil z tego wyjazdu, ale ta jedna rzecz drąży dziurę w sercu. Że gdzieś jest on i nie ma jak mu pomóc. Że będzie tylko gorzej.
beaataa
23 stycznia 2025, 07:10😞 są różne programy, metody leczenia, ale tylko nieliczni maja na tyle determinacji, żeby się z takiego uwiązania do alkoholu wyrwać. Na mojej rowerowej trasie, jest szpital w Tworkach (bo to jest fragment ogromnego parku), tak jest oddział odwykowy. I często widzę całe grupy alkoholików, palących papierosy pod budynkiem, i dookoła tak pięknie jest, świat cały, a oni w takim prywatnym więzieniu...
Zabcia1978v2
23 stycznia 2025, 06:30😞