W niedzielę pogoda była zła. Nad wyspa chmury zawisły tak nisko, że wszystko było splwite mlekiem. Nie było sensu iść na szlak, bo padał deszcz, a punkty widokowe dawały widoczność na kilka metrów w każdą stronę. Jazda samochodem też była niemałym przeżyciem. Co widać na filmiku.
Pojechaliśmy do małego miasteczka Provoçao, gdzie widzieliśmy pomnik pierwszych osadników, port, plażę, trochę sklepów i restauracje. Poza tym nic się tam nie działo. Zadbane, mokre miasteczko. Plaża z wulkanicznego, czarnego piasku. Ostrego pod stopami.
W restauracji zjedliśmy lunch. Wzięliśmy na pierwsze rosół, a tam ryż i smak cytrynowy. Miałam wrażenie, że jem płynna wersję weselnej potrawki. Na szczęście bez rodzynek i bez agrestu.
Na drugie chciałam rybę, ale pan wyjaśnił, że wypadała drogo i mało kto ją zamawiał, więc nie kupują już jej z portu. Wzięliśmy w takim razie steak. Po azorski oznacza to podanie go z jajkiem. Do tego warzywa i frytki bez soli. W to mi graj!
W sklepie z pamiątkami przy punkcie informacji turystycznej trafiliśmy na lokalne likiery. Kupiliśmy 4 do spróbowania. Kawowy, mleczny, herbaciany oraz z nieszpułki. Wszystkie za wyjątkiem ostatniego są super. Kawa daje niemal orgazm.
Resztę dnia spędziliśmy w jacuzzi z lokalnymi winami i serami. Nie było sensu nic robić, kiedy widoki za oknem były takie:
Berchen
15 października 2024, 05:46Taki dzien relaxu tez dobry🥰☘️
Zabcia1978v2
15 października 2024, 06:33Prawda 😁