Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Oczy diabła. Szlak moich koszmarów.



Wczoraj rano mąż zaproponował szlak. Mieliśmy tylko wziąć busa i dojechać na punkt startowy. W ogóle busik za 1.80 euro za osobę jest w pytkę. W nl komunikacja jest bardzo droga. Do Amsterdamu pociąg kosztuje już 14 euro…

Gdy zobaczyłam zapis 3d szlaku to poczułam się nieswojo. Szlak wydawał mi się ekstremalnie stromy. Komentarze na AllTrails mówiły, że jest to szlak zaawansowany i że nie dla osób z lękiem wysokości. Wiedziałam, że to zły znak. Uzgodniliśmy jednak, że spróbujemy. Że najwyżej zawrócimy.

Idąc już szlakiem miałam wciąż wrażenie, że lecę w dół. Miałam co chwilę vertigo. Nie byłam pewna czy dobrze stawiam nogi. Kijami niewiele mogłam sobie pomoc, bo przerastające na ścieżkę jeżyny i krzewy uniemożliwia bezpieczne użycie kijów. Musiałam je schować. Nogi mam pocięte, jakbym się samookaleczala. Wszyscy inni na szlaku mieli też szorty, a mąż w ogóle nie jest pocięty. Więc albo ja mam taką delikatną skórę, albo nie umiem chodzić. Dopiero mi się zagoiły rozcięcia po szlaku na Corredo. 


W dole była plaża nudystów. Szlak zaczynał się na jej tyłach. Pięknie położona plaża, ale nie chciałam za bardzo zdjęć robić, bo tam naprawdę były same golasy. I to nie takie jak w Nl, że sami seniorzy, ale młodsi ludzie. Nawet nastolatki z psem się bawiły nago. Szliśmy zbkczem od strony plaży, a ja się cały czas bałam, że skulam się na dół. W dodatku nagle usłyszeliśmy huk jak wystrzał z armaty. Oderwał się kawałek skały i stoczył przed nami. Spadł z 300m kiedy my byliśmy może na 70m. Przeleciał jakieś 50m przed nami. Byłoby niefajnie, gdybyśmy wtedy byli wyżej na szlaku. Ogólnie cały ten szlak jest pełen takich luźnych kamieni, które spadły z góry i tym samym nie ma jak bezpiecznie kłaść stóp. Można było nieźle zjechać.

W kilku momentach szlam na czworakach. Mąż wchodził normalnie. Dziś mam zakwasy na mięśniach ramion od podciągania się rękoma do góry. Mam też pęcherze na stopie oraz reakcje uczuleni owa na silikon. Moja spódniczka biegowa ma silikonowe zakończenia nogawek, dzięki czemu się one nie podwija ja w czasie noszenia. Świetny patent, ale powoduje uczulenie u mnie.

Zejście w dół wybraliśmy łagodniejsze niż wejście, ale było moim zdaniem trudniejsze. Szlak prowadził w osuwisko skalnym, gdzie momentami trzeba było schodzić jak bobas, na czworaka tyłem. Kilka razy zjechaliśmy na luźnych kamieniach, ale na szczęście nie było to niebezpieczne w praktyce, jak mogło by być w teorii. Słońce wtedy przeszło na tą cześć góry i znów miałam bóle głowy. Miałam na szlaku kapelusz. Zapomniałam zabrać mojego daszku więc poszliśmy do sklepu we wsi. Jedyny sklep we wsi więc to był mały, jednoizbowy butik z podstawowymi produktami oraz kilkoma zabawkami. I pan w nim pracujący miał jeden kapelusz. Jeden. I nawet uochnelam w nim moje dredy. Kapelusz jest sztuczna plecionką, ale trochę przewiewu pod nim miałam, gdy akurat był zefirek. Jednak większość czasu nie było w ogóle wiatru. Dawał jednak cień, a to najważniejsze. Niestety było też w nim ciepło. Głowa więc mnie bolała. Nogi nieustannie mi się trzęsły. Byłam cała okjrzona i czułam pęcherz na stopie. Do tego to schodzenie po luźnych kamieniach. Not cool. Not cool at all.


Na szlaku widzieliśmy kozy, konie, modliszki oraz sępy. Te ostatnie krążyły kółka nad nami. Dzięki aparatów udało się zrobić świetne zbliżenia na ptaki, ale ich prędkość i zwrotność powodowały, że trudno było za nimi nadążyć. Udało mi się zrobić kilka fajnych zdjęć.

Szlak nazywa się Oczy diabła. Ojos del diablo. Chodzi o to, że ma formacje skalna, która jest dość duża, by z niej widzieć Oriñon, które jest poniżej. Nie weszliśmy tam, bo zauważyliśmy ta formacje dopiero jak byliśmy jakiś 1km dalej. Nie chciało nam się cofać. Nie po tych skałach. I całe szczęście, bo gdybyśmy zostali dłużej na szlaku, nie trafili byśmy do domu. Gdy zeszliśmy z góry koło 19tej,slonce już prawie zachodziło. Okazało się, że z Oriñon nie jada już żadne busy i musieliśmy dralowac 2km pod górę do innej wsi, aby tam czekać na busa. Oczywiście pozrywane wszędzie rozkłady, a w internecie co strona to ma inne dane. Jakoś się udało jednak doczekać busa, choć już chciałam dzwonić po taxi.

A dlaczego napisałam w tytule, że to szlak z koszmarów? Bo mi się śnił dwukrotnie w nocy. Obudziłam się za każdym razem. Śniło mi się że schodzę po nim i że nie daje rady. Że się boję i nie potrafię zejść. Obudziłam się o 3 i słuchałam podcastów do 6 rano, kiedy to poszłam dalej spać. Akurat, by na naszej ulicy tapasy zaczęły wywlekac i ciągnąć po betonie stoliczki i krzesełka w oczekiwaniu na klientów. Albo pan że sklepu z owocami morza, myjący karcherem ładę chłodnicza co rano. Stare miasto tutaj jest wyjątkowo głośne.



  • equsica

    equsica

    12 października 2023, 10:39

    Mimo wszystko pięknie

  • atsok

    atsok

    12 października 2023, 08:41

    To jest opis mojego wejscia na Giewont ☹️ W upale, z mala butelka wody na dwoje i najtrudniejszym z 3 wejsc. Maz zmusil mnie do zejscia slowami- zastanow sie, ile zaplacisz za helikopter... Tez byly czworaki. Minelo juz 30 lat a pamietam wszystko dokladnie.

  • beaataa

    beaataa

    11 października 2023, 21:06

    Pierwsze koty za płoty. Rób takie wycieczki i się przyzwyczaisz. Ładnie tam.

    • Babok.Kukurydz!anka

      Babok.Kukurydz!anka

      11 października 2023, 23:40

      Myślę że to ponad moje siły. Mąż też uznał, że nie było bezpiecznie. Wydaje mi się to zbyt ryzykowne.

  • Gumisiowa13

    Gumisiowa13

    11 października 2023, 20:33

    Jakie piękne widoki , szlak trudny ,ale pokonałas go więc 👌

  • aska1277

    aska1277

    11 października 2023, 19:41

    Nie wiem czy ja bym się zdecydowała na taki szlak ;) Mój pewnie z przyjemnością....ale ja nie ;)

    • Babok.Kukurydz!anka

      Babok.Kukurydz!anka

      11 października 2023, 20:27

      Ja już dziś wiem, żeby ufać orseczuciu. Myśli krążyły mi gdzieś pomiędzy "hiszpański gopr zabierze mnie śmigłowce do domu" a "ja tu zginę". Nigdy więcej nie będę ignorować swojego przeczucia.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.