Jakiś czas temu usiedliśmy z mężem i obejrzeliśmy film. Miałam go odłożonego od czasów gali oscarowej i choć mąż zarzekał się, że ten film go nie interesuje, jak zaproponowałam to zgodził się obejrzeć go ze mną. Wieloryb z oscarową rolą Brendana Frasera.
Pamiętam Frasera z czasów Mumii. Najlepszej Mumii. Potem był George prosto z drzewa i kilka głupich komedii. Potem gdzieś przepadł. Około roku temu pojawiły się plotki, że został on zkancellowany za powiedzenie otwarcie o byciu ofiarą napaści seksualnej ze strony przewodniczącego HFPA – to chyba ta sama organizacja, która przyznaje Złote Globy. Nie wczytywałam się.
Kilka lat temu nawet pojawił się filmik pytający, gdzie się podział Brendan Fraser. Przyznam, że nie zauważyłam jego braku. Przeminął jak Cameron Diaz czy Jennifer Jason Leigh. Ale faktycznie, lubiłam go oglądać i dziwne było, że po prostu zniknął. Pomyślałam, że pewnie przestał być popularny, zatrudniany i zajął się czymś innym. Nie on pierwszy.
Teraz jednak jest czas jego wielkiego come backu. Zagrał niesamowicie realistyczną rolę w Wielorybie. Ludzie kręcili nosem, że to nie powinno być tak, że otyłego mężczyznę gra facet z lekkim brzuszkiem, który nowi fatsuit. Osobiście przykro było mi patrzeć na tego aktora z przerzedzonymi włosami [w rzeczywistości też stracił swoją bujną grzywę] i pocieszający był chociaż fakt, że monstrualnie wielkie ciało w tym filmie, było tylko kombinezonem. Wiele w Hollywood mówi się o reprezentacji, ja jednak wolałam obejrzeć przebranego chłopa niż fizycznie tak chorą osobę. Choć z drugiej strony bardzo podobał mi się film Precious z 2009 roku. Aktorka grająca główną rolę, oraz aktorka grająca jej matkę są otyłe. Lenny Kravitz nie wygląda jak Lenny Kravitz, a Mariah Carey jest już w ogóle nie do poznania. Myślałam, że z czasem główne aktorki pokażą wspaniałą przemianę i schudną jak Jennifer Hudson z Dreamgirls.
Ale wracając do Wieloryba. Wbrew pozorom nie chodzi o to, że Charlie jest ogromny jak Wieloryb, ale o Moby Dicka. Postać Charliego jest bardzo sympatyczna. Jest on marzycielem, człowiekiem skrzywdzonym, myślącym pozytywnie i szukającym dobra we wszystkich, nawet swojej podłej i egoistycznej córce. Poświęcający wszystko dla innych, rezygnujący ze swojego życia. Przykro oglądało się te kilka dni z życia Charliego i naprawdę Fraser zasłużył na nagrody, które otrzymał. Wzruszył mnie, a momentami przeraził.
I o tym przerażeniu chcę tu napisać.
Charlie nigdy nie był szczupły. Po śmierci chłopaka zaczął jeść, aby uspokoić emocje. Jadł więcej i więcej aż skończył przykuty do kanapy i chodzika. I te sceny, kiedy on je najbardziej mnie dotknęły. Miałam wrażenie, że widzę swoje życie. Jak Charlie otwiera i zamyka szufladę ze słodkościami. Jak walczy ze sobą, by nie jeść. Jak na końcu i tak zjada i to wszystko jak leci. Bo jest mu źle. Jak ma schowki z przekąskami w domu. Jak czuje się źle, ale je, bo myśli, że to mu pomoże poczuć się lepiej. Ja też jem emocjonalnie. Przytyłam znów ostatnio, ale do wagi Chiarlie’ego mi jeszcze dużo brakuje. Może nigdy jej nie osiągnę, ale teraz, gdy znów weszłam na nadwagę, zaczynam się bać.
Znów zaczęłam liczyć kalorie i znów wychodzi mi za dużo. Nie czuję, że się przejadam, ale jem rzeczy, które jem dla przyjemności, a nie dla zaspokojenia głodu. Gdybym ucięła te rzeczy, miałabym dobrą ilość kalorii zjedzonych. Ale też i wrażenie, ze miałabym smutne życie. Oby wreszcie te wizyty u psychologa zaczęły odnosić jakiś skutek. Ostatnio miałam spotkanie z Fleur ponownie i umówiliśmy spotkanie telefoniczne z moją mamą. Będę musiała się stawić, aby pomóc się dogadać, zanim tłumacz będzie mógł wziąć na siebie ciężar rozmowy. Ja też nie chcę brać w niej udziału, aby nie wpływać na odpowiedzi. Jednak Fleur chce, abym to ja zadzwoniła do mamy i zostawiła ich na konferencji.
Chciałabym aby ten cały proces szedł szybciej i aby mi faktycznie pomogli okiełznać emocje. Wtedy powinnam wziąć swoją wagę w swoje ręce.
vitafit1985
4 lipca 2023, 22:31Nie jestem gotowa, by to obejrzeć. Ale tez jem emocjonalnie.
beaataa
4 lipca 2023, 07:12Obejrzałam Wieloryba jakiś, ale nie zarezonował we mnie. Wręcz przeciwnie, pozostawił niesmak i poczucie, że ktoś próbuje wywołać we mnie emocje bardzo prostymi i ogranymi już sposobami. Wszystkie te postacie wydały mi się papierowe i ckliwe. Moje ogromne rozczarowanie. Ale też zdziwiło mnie, tak po raz pierwszy to zauważyłam, że przy tak ogromnej teraz ilości ludzi z nadwagą, książek (powieści) i filmów na ten temat tyle co kot napłakał. Powodzenia na terapii...