Wizyta przebiega już trochę lepiej. Wspomniany wcześniej człowiek namarudził się, a później marudził dalej, ale miałam to szczęście, że poszłam do pracy. Jeszcze nigdy nie wychodziłam z domu z taką radością i nie wracałam z tak zwieszoną głową. Eric dukał moje mięśnie rozsupłując ramiona i przygotowując nogi na rowery za kilka dni, a ja stwierdziłam, że mógłby mnie tak dukać i niech dalej boli, ale wolę to niż do domu jechać.
Dlatego dziś napiszę highlight z tych dni – byłyśmy w centrum ogrodniczym z teściową i moim kolegą. Mąż rzucił tak mimochodem, że kolega mówił, że jest dużo alstromerii w sklepie, więc postanowiłam jechać. Znalazłam stolik z bardzo okazałymi alstromeriami doniczkowymi. Można by pomyśleć, że doniczkowe alstromerie to inna odmiana od ogrodowych – ale nie jest to prawda. Moja firma produkuje oba rodzaje i jest jedna zasada – jak sadzonka ma długie odstępy między kolejnymi liśćmi to testowana jest na kwiat cięty, a jeśli ma krótkie, to trafia do doniczek. Ot, cała filozofia. Jak testy na zewnątrz wykażą, że rośnie i kwitnie w niższej temperaturze niż szklarnia – to trafia na rynek jako ogrodowa.
Mi zależało by mieć doniczkowe alstromerie, bo one nie zimują i trzeba je przetrzymać w domu przez zimę. Doniczkę łatwiej wnieść. Były odmiany wielokolorowe – trzy warianty. Żółty z różowym, biały z różowym i żółto-biały z różowym. Dogadałyśmy się z teściową, że wytnę nam sadzonki z tych roślin, więc wzięłyśmy po dwa inne kolory. Ona trójkolorowy, a ja żółto-różowy.
Wzięłyśmy też czerwony – myślałam, że wzięłyśmy dwa różne, ale okazało się, że niektóre kwiatki mają środek żółty, a inne biały. Spodobały mi się szczególnie liście.
Ja również wzięłam sobie odmianę kremową. Nie lubię białych kwiatów, ale ten mi się szczególnie spodobał. Wycięłam sadzonki dla mamy i odłożyłam do traya, gdzie miała jeszcze niecierpki i fuksje. Będzie miała co do Polski zabrać.
Wracając do domu odwiozłam kolegę. Miał swoje zakupy także i choć nie były to alstromerie, to również wrócił zadowolony. Na koniec zrobił nam tour po swoim ogrodzie. Alstromerie, które rok temu z pracy dostałam i pocięłam i wydałam sadzonki, jemu przyjęły się o wiele lepiej niż mi. Moja żółta próbuje umrzeć od roku, a jego kwitnie. Moja biała jeszcze ani razu nie zakwitła, a jego ma się dobrze. moja czerwona wyciągnęła kopyta, a jego wygląda pięknie. Różowa kwitnie nam tak samo. Zazdroszczę mu ręki do kwiatów, bo na alstromeriach właśnie najbardziej mi zależało.
Przy okazji pokaże wam coś. Jak się tnie alstromerię, to sadzonka musi zawierać trzy z czterech elementów. Podziemna łodyga musi mieć stożek wzrostu – najlepiej kilka. Korzenie muszą zawierać zgrubienia, w których roślina ma zapas jedzenia. Liście przyspieszą wzrost, ale roślina poradzi sobie na początku bez nich, o ile nie będzie miała za mokro.
A to poniżej przysłała mi firma, w której zgłosiłam reklamacje na towar, który mi wysłali wcześniej. Tak – to jest reklamacja po tym, jak przysłali mi martwe rośliny. W paczce powinny być 3 rośliny. A mam jedną martwą roślinę i dwa kawałki korzenia. Pokazałam te zdjęcia – każda z 3 paczek tak wygląda – zarówno naszemu liderowi działu sadzonek jak i głównemu hodowcy. Wyśmiali taki zakup. Powiedzieli, że nic z tego nie urośnie, bo ewidentnie to nawet nie są całe rośliny, a ten trup to najwyżej na nawóz może iść. Napisałam ponownie maila do sklepu i w jednym wysłałam zdjęcia towaru i napisałam, co i jak. W drugim napisałam im jak się tnie alstromerie i dałam zdjęcia i napisałam, że nie chcę mieć z nimi nic wspólnego i mają mi oddać pieniądze i przestanę ich nękać. przede wszystkim ten trup wygląda, jakby go wycięto miesiąc temu i zostawiono na słońcu. Nie rozumiem też czemu wysyłają je w trocinach – alstromeria to nie dahlia, nie przeżyje na sucho. Musi iść w wilgotnej ziemi, jak na przykład lilia. Nie wiem kto tam pracuje, ale u nas taka osoba wyleciała by na zbity pysk. A jakoś pracę utrzymują u nas alkoholicy i narkomani. Często nagrzani jeszcze w pracy.
Więc dla zainteresowanych – na wszelki wypadek nie kupujcie kłączy alstromerii a żywe rośliny – oraz nie zamawiajcie na bakker.com – szkoda pieniędzy i nerwów.
Zanim poszłam do ogrodniczego to zamówiłam sobie dwie doniczki z alstromeriami z https://www.kwaliteitsplanten.nl/alstroemeria. Różową i czerwoną odmianę.
KochamSiebie2020
6 czerwca 2023, 22:33Widzialam te czerwone na Kanarach.
Alicja19722
6 czerwca 2023, 20:00Przepiękne te alstromerie ostatnio byłam nawet w ogrodniczym i mieli w donicach, ale u mnie niestety kwiaty domowe nie przezywają. Po pierwsze kot, który się nad nimi pastwi, a po drugie mąż, który je wykańcza czyli chce dobrze, ale mu nie wychodzi, a nie może się powstrzymać od prób opieki nad nimi. Będę sobie wiec oglądać Twoje i się napawać ich pięknem.
Babok.Kukurydz!anka
6 czerwca 2023, 21:05To są rośliny do ogrodu. Ja je jedynie przez zimę trzymam w domu, bo na dworze mogą zmarznąć.
aska1277
6 czerwca 2023, 19:27Moja mama przepada w ogrodniczym ;) hahahha tak samo jak w pasmanterii;)
Babok.Kukurydz!anka
6 czerwca 2023, 21:06Twoja mama chyba ma coś z rodu Grabowców :) Jak jeszcze kocha przez karmienie to już na pewno.
PACZEK100
6 czerwca 2023, 11:34Znaczy zakupy ogrodnicze udane:)