Chyba mam 4 takie historie nauczycieli, którzy pozostają w mojej pamięci i mieli wpływ na to, kim jestem dziś.
W klasach 1-3 miałam nauczycielkę, wychowawczynię – panią Ewę. Od kilku lat nie mamy kontaktu, ale jej obecność przewija się przez moje życie w zasadzie od tamtego momentu regularnie. Nawet na mój ślub przyszła, choć ogólnie nie było wesela i była to tylko skromna ceremonia w urzędzie. Ma ona w sobie wiele pasji, do dziś organizuje dla dzieciaków różne wyjazdy i jest taką osobą, która energicznym głosem i gestykulującymi wiecznie rękoma potrafi poderwać do działania kiedy trzeba i uspokoić kiedy indziej. Nawet mój niepokorny brat do dziś mówi tylko z szacunkiem o pani Ewie. Myślę, że ten moment, kiedy dziecko uczy się samooceny i sprawczości przypadł u mnie między innymi na czas, kiedy Pani Ewa była obecna od poniedziałku do piątku w moim życiu. Jest to chyba jedyna osoba, która mówi wredną wersję mojego drugiego imienia i mówi to nie aby przedrzeźniać, ale po przyjacielsku. Zawsze rozumiała, że do mnie trzeba mówić bezpośrednio i z konkretami. Że nie rozumiem przez kwiatki. Potrafiła nawiązać ze mną kontakt i skupić moją uwagę. Dziś mało kto to potrafi.
P. Renata prowadziła nas przez późniejsze lata podstawówki. Pamiętam, jak mi powiedziała jakim zawodem jestem. Że pani Ewa mówiła o mnie tak ładnie w pokoju nauczycielskim i pokazywała moje prace plastyczne, które wykonywałam na zajęciach i one cieszyła się, że trafię do jej klasy, a tymczasem ja okazałam się wielkim niewypałem. Leniwa, niezdeterminowana, robiąca prace plastyczne dla połowy klasy, a swoich nie oddająca na czas lub robiąca na odpieprz. Czasem ciężko mi zaufać sobie, ciężko mi uwierzyć w siebie. Wtedy przypominam sobie tą rozmowę.
P. Lidia fajnie prowadziła biologię w liceum. Tłumaczyła rzeczy z humorem i bardzo odnosząc je do codziennego życia. Potrafiła ochrzanić chłopaków, że nie słuchają jak myje się wulwę i że ich życie rodzinne może kiedyś wymagać wykonywania zabiegów higienicznych wobec swojej żony i jak nie będą uważać, to mogą sobie zaszkodzić w przyszłości. Prowadziła nam też fakultet biol-chem na którym przygotowywaliśmy się do matury. Bardzo mnie inspirowała. Dziś po latach widzę inaczej pokazywanie nam filmiku Niemy Krzyk czy wmawianie, że spirala antykoncepcyjna to wielkie zło. 20 lat minęło i mam całkowicie odwrotne poglądy do tej pani. Mimo to lekcje biologii były naprawdę fajne
Nauczycielka angielskiego na studiach. Miałam kilka, ale w ostatnim semestrze trafiła się jakaś kobieta mówiąca z akcentem native speakera brytyjskiego. Po jej „łea” nikt nie wiedział nigdy, o co pyta. Wszyscy przywykliśmy do rosyjsko-angielskiego „łer” [Where?]. Kiedyś zatrzymała mnie po lekcjach, aby ze mną porozmawiać. Dała mi wiele nieproszonych rad życiowych po których wyszłam z płaczem. Usłyszałam, że z moją twarzą mam prze*ebane, że jestem brzydka i ludzie mnie nie lubią za sam wygląd. Że przez to jak wyglądam nikt nie będzie brał mnie poważnie, bo nie nosze makijażu i mam włosy za pas. Że jeśli chcę zaznać trochę życia to mam obciąć włosy na krótko i nosić makijaż, bo księżniczkom w życiu łatwiej. Mniej muszą umieć, więcej błędów popełniać. A po mnie widać, że staram się w 100 procentach wypełnić obowiązki, a tego nikt nie ceni tak bardzo jak miłego charakteru i ładnej twarzy. Dziś wiem, że miała rację. Im mniej się szarpię i gram czasem głupka, tym mi łatwiej w życiu.
W poniedziałek, pierwszy po zmianie czasu, wzięłam rower do pracy. Wstałam o 5 i jechałam niecałą godzinkę po ciemku. Ubrałam się na cebulkę, ale nadal bez kurtki przeciwdeszczowej ten lodowaty wiatr zmroził mi przedramiona tak, że miałam wrażenie, ze nie mam w nich czucia.
Po pracy pojechałam na spotkanie z fizjoterapeutą. Przypomniałam sobie po drodze moją dawną trasę biegową. Moje pierwsze spotkanie w poradni bólu. mąż dołączyć po swojej pracy do mnie, aby wysłuchać ewentualnie więcej niż ja bym zapamiętała. Erik, fizjoterapeuta zaproponował, że może zacząć od pracy już na miejscu. Zebrał wywiad i był gotowy uciskać, więc spoko. No i się zaczęło. Przestałam używać rollera, bo mnie wszystko bolało, ale on mnie tak rękoma wyrolował, że bolał każdy niemal dotyk. Uwolnił mi miednicę, rozmasował uda i pośladki, mięśnie grzbietu oraz łyżek i ścięgna stóp. Rzucało mnie z bólu po całym łóżku, a następnego dnia miałam ból skóry i siniaki. Telefonu do kieszeni w spodniach nie mogłam włożyć, bo tak mnie bolało. Pokazał mi jak się rozciągać i mam wykonywać to rozciąganie codziennie. Aby nie zakleszczyć znów miednicy. Po wizycie czułam się jak miękka kluska a już na spacerze z koleżanką czułam zakwasy.
Weszłam też do sklepu po jakąś bułkę, bo byłam głodna. W aktionie jak zawsze urzekły mnie dekoracje do ogrodu.
Do domu wracałam ostatnie 15 km w wietrze i przelotnych opadach deszczu. Tak, ta piękna jasna chmura niosła w sobie wiele deszczu i wiatr przygnał ją akurat nad moją głowę. Na szczęście długo w niej nie jechałam i do domu dojechałam tylko wilgotna.
Mąż zaserwował ciepłą Inkę i spaghetti, więc jak tylko się ugrzałam nimi i kocykiem elektrycznym to poszłam spać. Dzień minął mi naprawdę szybko.
Zabcia1978v2
29 marca 2023, 16:58Moi nauczyciele z podstawówki w większości byli wspaniali. Czego niestety nie mogę powiedzieć o nauczycielach z liceum 🤷
MizEatAlot
29 marca 2023, 10:33Zostałam nauczycielką, bo miałam słabych nauczycieli angielskiego oraz wewnętrzne przekonanie, że potrafiłabym to robić lepiej. Dziś spokorniałam i wiem, że nie w każdych warunkach da się uczyć jak należy. Moja mama była dobrą nauczycielką. Do dziś spotykam ludzi, którzy mówią, że zostali nauczycielami dzięki niej. Była bardzo ciepła i charyzmatyczna. A ja miło wspominam jedynie polonistkę z podstawówki, bo miała ciekawe pomysły i wybierała nieszablonowe lektury. A naprawdę świetnych nauczycieli poznałam dopiero pracując za granicą.