Kupowało się gry, lub przegrywało na magnetofonie od znajomych, na kasetach audio. Po włączeniu do zwykłego odtwarzacza słyszało się szum i trzaski kodowania, zaś gdy wkładało się do odtwarzacza podłączonego do komputera – zgrywały się do pamięci komputera, będącego jednocześnie klawiaturą, gry i programy. Oczywiście nikt nie znał się ani nie potrzebował programów, ale zagranie z Hansa Klossa, Mario Bros czy Froggera to była super sprawa. Space Invaders, czy pierwsze, jeszcze płaskie Sim City. Ulubiony był chyba Hans Kloss – platformówka. Grafika prosta jak budowa cepa – 8 bitowe kolory i dźwięk. Dziś można mieć już tylko sentyment. Kiedy czekamy z mężem na premierę nowej gry osadzonej w świecie Harry’ego Pottera – mąż dziś powiedział, że 2 tygodnie temu kupił w przedsprzedaży – to 30 lat temu wystarczył kawałek zielonej plamki, by wierzyć, że gra się naszym agentem J-23 i zdobywa tajne plany dla polskiego wywiadu.
Mieliśmy ten komputer niemal do końca podstawówki, kiedy to rodzice oddali go młodszemu kuzynowi – kuzynka pracuje teraz jako testerka gier, a kuzyn ponoć jest lokalnym specem od wszystkiego, co związane z komputerami – więc było to dobre puszczenie w obieg. Około 7 klasy rodzice kupili nam komputer multimedialny – tak się to wtedy nazywało. Nie pecet [PC] czy komputer stacjonarny, ale komputer multimedialny. Ten miał już jednostkę centralną, która pokazywała taktowanie zegara. Całe 133 Hz. Obecnie nawet sama nie wiem, ile mam mocy w procesorze w kompie, ale wtedy, dzięki temu 133 Hz można było załadować obrazek .jpg już poniżej minuty! Żyleta! Przeglądałam wtedy strony internetowe na płytach sprzedawane w komputer świecie. Internetu jako tako nie mieliśmy. Pojawił się on dopiero jak byłam na studiach i wtedy to mieliśmy w domu trochę nowszy,, choć nadal kupiony używany, komputer stacjonarny. Wtedy to strony ładowały się dzięki neostradzie na stałym łączu. Pamiętam, że mieliśmy ADSL Internet dzięki czemu mogłam w kilka dni pobrać sobie film. Powiedzmy, że było to legalne… Wtedy też zaczęłam się udzielać w Internecie i nawet przez jakiś czas moderowałam stronę p2p. Nie wiem na ile można się do tego przyznawać w Internetach, ale to zamierzchłe czasy – dziś tej strony nie ma.
Na 3 roku studiów mój tatko wziął na raty dla mnie komputer. Pracowałam wtedy w sklepie ogrodniczym i spłacałam te raty sama. Toshiba Satellite – średnia półka laptopów dla basic userów – na potrzeby pisania rzeczy na studiach i kontaktów przez GG z członkami grupy i roku – idealny. Na tym komputerze pisałam ze swoim obecnym i najlepszym mężem pierwsze wiadomości i puszczaliśmy pierwsze flirty. Wymienialiśmy się notatkami i umawialiśmy na spotkania. Na nim też oglądaliśmy stand up-y Chrisa Rocka podczas naszych pierwszych randek. Gdzieś później wymieniłam komputer na Samsunga – Toshibę dałam chyba teściowi. Wciąż sprawna, bateria działała super, system stabilny. Samsunga miałam 7 lat po czym kupiłam Acera. Obecnie mój brat używa Samsunga do prowadzenia rachunkowości swojego biznesu. Dałam mu go 3 lata temu i niestety działa jako stacjonarny, bo nowa bateria, którą mu kupiłam się spaliła. Acer zaś służy mi od 3 lat i jestem naprawdę zadowolona. Nie robię nic super graficznego na nim, nie gram wcale, po prostu komputer do Internetów i filmów. Czasem obrabiam zdjęcia, ale to rzadko.
W poniedziałek zrobiłam krótki trening na bieżni – miałam niewiele czasu, bo czekało mnie jeszcze spotkanie klubu foto. Coraz częściej myślę czy z klubu nie zrezygnować. Ja tam zasypiam. To znaczy jest ciekawie, ale o 20-22 w poniedziałek to ja jestem zombie – najchętniej byłabym w łóżku. Całe spotkanie zastanawiałam się, czy jak będzie przerwa to nie zmyję się do domu. Zostałam. Jakoś dojechałam do domu, ale się boję, że zasnę za kierownicą.
Na obiad wciągnęłam cała pizzę świeżą z Lidla. Dokroiłam sobie na nią pomidorów i była naprawdę pyszna.
Tematem spotkania klubu była pogoda. Musimy jeszcze zagłosować na zdjęcie miesiąca. Moje zdjęcia nie dostały się do etapu głosowania, choć współczłonkowie powiedzieli, że są interesujące. Klimatyczne. Sama będę głosować na zdjęcie w drugim rzędzie – to z oberwaniem chmury. Takie zdjęcia lubię robić i lubię oglądać – kiedy fotografia uwiecznia moment, który szybko przemija. Tutaj widać deszcz, który jest już poszarpany wiatrem, a jeszcze nie dosięgnął ziemi. Nie pamiętam imienia kobiety, która je zrobiła. Nie pamiętam imion większości klubowiczów.
Kolejne spotkanie – praca dowolna. Zaprezentuję zdjęcie rodziny szukającej na wydmach skarbów z wykrywaczem metalu.
tirrani
9 lutego 2023, 02:13atari:) to były czasy:) Pozdrawiam:) i nie zasypiaj za kierownicą, zmień plan dnia
Babok.Kukurydz!anka
9 lutego 2023, 08:44Jedyne co mogę zmienić to odejść z klubu.
PACZEK100
8 lutego 2023, 10:12Commodora miał mój mąż. Ja miałam już jakiegoś PC w którym działał tylko dos. Tata go poskładał ze starych kompów z pracy;) teraz wszystko mam na telefonie. Po 8h w pracy na kompie nie chce mi się już nic otwierać. Mąż ma komputer gamingowy wart tyle.co używany samochód a syn ma małego laptopa do ewentualnej.nauki zdalnej.
barbra1976
8 lutego 2023, 09:58Strasznie stary trup na piątym roku, właściwie maszyna do pisania, ledwo dychał 😂
barbra1976
8 lutego 2023, 10:00Nie pamiętasz marki, odpalał się długo. Nie laptop oczywiście, to było 23 lata temu.
krystynaaaaa
8 lutego 2023, 09:12Mój pierwszy laptop który sobie kupiłam był to też Acer i było to dopiero w 1998 roku jak pojechałam do pracy do Holandi to tam szybko udało mi się odłożyć zarobione pieniądze i kupić wymarzonego laptopa. W tej chwili używam Dell ale Acer sobie dalej spokojnie leży w szafie i nawet jeszcze działa tylko już nie używamy został na pamiątkę :)
rybka82
8 lutego 2023, 08:46Pierwszy komputer (laptop) kupilam bodajże na 5 roku studiów, głównie po to żeby móc na czym pisać pracę magaierską.
Trollik
8 lutego 2023, 07:52Pierwszy komputer dostałam na studiach, był to rok 95. Acer i w sumie kolejny który rodzice kupili bratu to też Acer. Mój pierwszy laptop Acer Jak wyzionął ducha to z mężem też zdecydowaliśmy się na kolejny Acer. Teraz używanego na zmianę z Dell.
zlotonaniebie
8 lutego 2023, 06:07Pierwszy komputer jaki widziałam na oczy nazywał się Odra i zajmował całą ścianę pokoju komputerowego. Pokazywano go nam na wycieczce, bo chodziłam do klasy matematyczno- fizycznej i wtedy uczyliśmy się języka zero- jedynkowego :) Też mam ochotę na pizzę, tak myślę o takiej, co można zrobić na patelni.
Babok.Kukurydz!anka
8 lutego 2023, 12:25Próbowałaś zrobić deep pan pizze jaka robią w Chicago? Koleżanka kiedyś wysłała mi zdjęcia jak to wygląda, zawsze byłam ciekawa jak smakuje.