Niedziela była dość sportowa, choć w mojej pamięci zapisała się jako leniwa. Mąż zaplanował, że o 9 wyjdziemy na korty tenisowe i trochę przesunęłam mu te plany, bo o 9 byłam już głodna i zmarznięta i postanowiłam zakończyć post wcześniej - kanapką z 3 jajkami sadzonymi. Po takim posiłku miałam dopiero siły psychiczne, aby cokolwiek zdziałać.
Nie zrobiłam wcześniej podsumowania, bo Garmin wysłał mi maila w takim czasie, że wyleciało mi z głowy, że był jakikolwiek email. Było więcej roweru i biegania – treningi nadal tak samo – gdybym trzymała się schematu to byłoby 13 lub 14, ale nic to. Nie mam zaległości.
Sen w dół a waga i spalone kalorie trzymają się na tym samym poziomie. Pomimo większej ilości biegania i roweru. Chyba po prostu intensywność biegów mi spadła…
Realizacja planu na nagrody idzie dobrze. Został mi ostatni tydzień treningów i dwa tygodnie biegania.
Postanowiłam zmodyfikować post w tym tygodniu – dodać jeszcze jeden dzień postny. Dziś, gdy to piszę, waham się czy wtorek czy środa, ale chyba środa, bo od wczoraj noszę jogurt w torebce i chyba nie ma sensu nosić go do środy…
Trochę martwię się czy moje lunche do pracy to wytrzymają. Przygotowane z niedziele – ostatnia porcja byłaby zjedzona w czwartek. Możliwe więc, że jednak nie będzie postnego dnia w środę wcale, a jedynie długi post od lunchu i do kolejnego dnia też lunchu – jak to robiłam wcześniej.
Zrobiłam mały plan na luty. Standardowo bieganie i treningi – w weekend jeśli pogoda pozwoli to tenis.
Wybraliśmy się rano na korty i spędziliśmy tam ponad 2.5 godziny ucząc się głównie jak podawać piłkę, by druga osoba mogła odbić. Pierwszą godzinę piłki uciekały nam we wszystkich kierunkach i jednej nie udało się odnaleźć. Siedzi gdzieś na tui za kortami.
Zamówiłam sobie nowy czajniczek do herbaty. W niedzielę mój duży czajniczek znów lał gdzie mu się chciało i polałam sobie boleśnie wrzątkiem palce. Siedziałam, oglądając film, z lodowym kołnierzem do chłodzenia butelek rose.
Był też taki fajny stylizowany na kociołek z Harry’ego Pottera, ale mam uraz do takiego wysokiego dziubka. No i po co mi te filiżanki – mam dość swoich. Kosztował też tyle, co 3 czajniczki normalne.
Wieczorem był trening i bieżnia – zrobiłam 5km. Interwały mi się coraz bardziej wydłużają i bieg 6 minut bez przerwy na bieżni jest po prostu nudny.
aska1277
7 lutego 2023, 20:51Fajny pomysł z takim rozpisaniem treningów na cały miesiąc . U mnie niestety to się już nie sprawdza.
Babok.Kukurydz!anka
7 lutego 2023, 22:28U Ciebie kalendarz I tak pęka w szwach. Inspirujesz mnie.
aska1277
8 lutego 2023, 07:26Dziękuję. Miłego dnia
PACZEK100
7 lutego 2023, 08:43Dobry pomysł z postem od lunchu do lunchu. I jedzonko się nie zmarnuje. Ewentualnie może uda się zamrozić? Plan twój wygląda bardzo profesjonalnie i ambitnie powiedzenia!