No właśnie... włosy pomimo chemii są gęste i kręcone, oczy jak zawsze duże i niebieskie, uśmiech na twarzy od samego rana do wieczora, są okrągłe piersi, są biodra, jest talia i proste nogi, tylko z tego wszystkiego nie składa się kobieta. Patrząc w lustro widzę przerzedzone rzęsy, bladą skórę, blizny, siniaki, gojącą się ranę od portu naczyniowego... widzę poszczególne części, różna objawy, powikłania...
Dbam o ciało, dbam o pozytywne emocje, o radość z codzienności i na pytanie czy jestem szczęśliwa bez mrugnięcia i wahania mówię TAK. Ale mówię to jako spełniony lekarz, cierpliwy i wytrwały pacjent, czy podróżnik pełen przeżytych przygód, wszystko poza kobietą, która kiedyś tu była.
Z bezsennej nocy urodził się pomysł - poszukam w sobie kobiecości, zadbam o swoją zewnętrzność tak jak dbam o wnętrze. Na razie wymyśliłam dietę poprawiająca sylwetkę, na 36 urodziny spotkanie z wizażystką, a następnie powolna zmiana szafy tak aby obok ciuchów trekingowych zawisła mała czarna i te inne cudeńka.
Wspierajcie mnie a się uda... wszelkie sugestie i pomoc w osiągnięciu celu miło widziana.