Wczoraj znajoma z blogera pisała, że w górach lato zmierza ku końcowi. Czuć to i widać, bo poranne mgły snują się już nad dolinami, a to oznacza zbliżającą się jesień. U mnie kwitnie już nawłoć, a i sumak zaczyna żółknąć i czerwienieć. Jesień może przyjść wcześniej w tym roku. Ja ją poczuję w kościach, a jej początek zbiegnie się z pierwszymi czerwonymi liśćmi na winobluszczu. Koty przestaną gubić sierść i dostaną dzikiego apetytu, a ptaki zaczną zbierać się do odlotu. Jeszcze z dwa tygodnie i zacznę wyglądać. Na razie narzekam na upał i trwam...Sporo pracy czeka na chłodniejsze dni, zwłaszcza w ogrodzie. Nie lubię pracować fizycznie w upalne dni, bo to mnie niepotrzebnie wyczerpuje. Na dodatek pocę się i dostaję zadyszki. W ogóle w upały staram się nie wychodzić niepotrzebnie z domu. Tak mam od dziecka, bo już jako dziecko w upały mdlałam. Zawsze więc szukałam cienia i chłodu.Tak też jest i teraz...
Wczoraj zjadłam lody, a dziś 80 dkg więcej. Ech... Coś się te moje 94 kg odsuwają...
ewakatarzyna
29 lipca 2014, 16:37To u mnie jeszcze nawłoć nie kwitnie, sumak też nadal zielony.
araksol
29 lipca 2014, 18:00Widocznie nie wszędzie...
Alianna
29 lipca 2014, 15:32I jesień ma swoje uroki, ale jeszcze jej nie chcę :-)
araksol
29 lipca 2014, 17:59Za kilka dni sierpień i późne lato, które lubię...
WielkaPanda
29 lipca 2014, 13:57To woda. Ja też cała spuchnięta i waga wieeksza.
araksol
29 lipca 2014, 17:58Pewnie tak, bo już część zeszło...
gilda1969
29 lipca 2014, 12:05Zrób sobie lody sama, ze słodzikiem może? A ja lubię lato i to bardzo:) Ale i jesień jest piękna, szczególnie ta wczesna. Nie lubię chyba tylko listopada, to najbardziej z ponurych miesięcy.
araksol
29 lipca 2014, 17:58Lubię listopad, ogień w piecu kominkowym, trzaskające polana i deszcz stukający o parapet. Rozbryzgująca woda spod kół samochodów wpływa na mnie uspokajająco...Nie lubię lipca ze względu na upały...