Wróciłam tu, bo znowu zbyt obrosłam w tłuszcz, najgorsze są te boczki fuj! Chcę już pisać tylko pod względem dietetycznym bo... zostałam ostatnio dość brutalnie potraktowana przez los i po nic pisanie o tym, nic to nie zmieni.
Za to warto skupić się na wracaniu do formy, bo ojjjjjjj przytyło się. Waga 57,5 kg z paska wysoce nieaktualna, ale... boję się wchodzić na wagę ; P
Ostatnio ładnie ćwiczę, może nie dużo, ale codziennie staram się cokolwiek zrobić. Zwykle to pośladki, albo brzuch z mel b na przemian z bieganiem. Troszkę się zastałam i dzisiaj czuję zakwasy po treningu z Melką, to wspaniałe uczucie. Odżywianie też w normie, panuję nad sobą. Dawno się nie ważyłam, ale spodnie z których się wylewało ostatnimi czasy teraz są ok.
Nastrój melancholijny, w głowie cały czas mi podśpiewuje Emeli S.
Wiecie dlaczego nie mogę wstawić filmiku? wcześniej mi się to udawało, teraz uparcie odmawia współpracy.
Jestem typem, który zajada stres. Biorąc pod uwagę, że ten rok to będzie walka, muszę po prostu świadomie, z wysiłkiem zmienić strategię (po prostu hehe) Teraz siedzę, piję kawę i diablo się denerwuję. Mam do opanowania biochemię, immunologię i histologię. Jem jak słoń po dniu pracy w cyrku. Jak przeżyję ten tydzień na tarczy, obroniwszy wszystkie wejściówki, to zapiszę się na siłownię. TAK. Na wadze wcale nie waga z paska, tylko 58,5 w porywach do 59 kg. Zrobiłam sobie tabelkę, która obejmuje każdy dzień i kolumny dieta, nauka i treningi, będę wpisywać +/-, a potem policzę % sukcesów/porażek.
Szaro, szaro, nic się nie chce... Ostatnio jakoś pomyślałam, że w internecie jest ogromna doza "hejtu" - nic nowego, ale na vitalii jest inaczej, ludzie dają sobie dużo pozytywnej energii. Jak reaktor mamy atomową w sercu siłę, moc!
Tak trudno cokolwiek zmienić. Chciałabym spojrzeć na świat pozytywnie, ale czasami trudno jeśli
nie wiesz jak być szczęśliwą, a nie chcesz zamęczać rodziny narzekaniem i słyszeć "jak dzwoniłam, to nigdy nie powiedziałaś, że jest dobrze, fajnie"
nie wiesz, czy dobrą drogę w życiu wybrałaś, a raczej wiesz, że przecież stać Cię na więcej
boisz się, że nigdy nikt się nie pojawi, a Ty przecież tak bardzo potrzebujesz miłości tu i teraz!
zdajesz sobie sprawę, że Twoje problemy są błahe. Widzisz, że ktoś bliski musi się teraz zmagać z rakiem, a Ty chciałabyś się schować jak tchórz, bo boisz się, że nie potrafisz pomóc
To miał być pamiętnik z odchudzania, muszę wrócić na właściwe tory. Byłam dzisiaj pobiegać + zjadłam batona czekoladowego = 0.
Jeżeli ktoś przebrnął przez ten tekst, to jestem zaskoczona. Niemniej jednak bardzo pozdrawiam. Pa, pa! : )
To wstrętne. Za mną dwa dni maksymalnego obżerania się, nie pozwalania sobie, ale obżerania. Już nie mogłam, ale jednak jadłam, dlaczego? żeby odpowiedzieć, pewnie musiałabym wszystko przeanalizować, odpowiedź jest gdzieś w mojej podświadomości. Wiem, że jestem w zawieszeniu, cały czas nie pogodzona ze sobą. Jednak wcześniej mi to aż tak nie przeszkadzało w diecie. Minimum 2 czekolady na dzień, lody, ciastka, objadanie się do obrzydzenia - chciałabym o tym już zapomnieć.
Ostatnio z aktywności tylko na rowerze jeżdżę, jeden plus jest taki, że przynajmniej się nie opycham. Dzisiaj napaliłam na jakiś trening z Chodakowską. Myślę, że poćwiczę godzinkę dziennie do końca miesiąca, a później cyknę fotkę, może coś porównamy (jak będzie co!) Jutro z rana chcę się zreflektować i wyskoczę sobie pobiegać z samego rana. A tymczasem dzisiaj wieczorem - pływanie. Spalajcie się kebaby, hihi.
Z pewnym dyskomfortem, ale wstawiam, przynajmniej będzie jak na dłoni widać to, czego na co dzień i tak nie ukryję. Przy okazji szukania tego zdjęcia, obejrzałam też inne, z przeszłości, różnica jest kolosalna, widoczna głównie na twarzy. Wtedy chyba nie zdawałam sobie sprawy, że jestem aż tak... (puszyste to mogą być kotki) gruba. Ten rok nieco mnie pognębił, bo może 5 miesięcy temu mogłam się nazwać szczupłą, ale nic to, stres robi swoje. Dużo się zmieniło i mam nadzieję, że jeszcze dużo mi będzie dane zmienić.
TRENINGI: Obecnie stoją w miejscu, ciągle pada, a na nic poza bieganiem nie mam ochoty. Już nie mogę się doczekać, kiedy się zmierzę sam na sam z jakimś długim dystansem, czuję, że to mnie... leczy? To naprawdę fajne uczucie, jak walczę ze sobą, żeby się nie zatrzymać. W takiej sytuacji przymusowy przystanek na wiązanie buta to powód do wkurzenia.
Żeby stracić 1 kg trzeba spalić 7000 kcal. Przy 60 kg wagi biegnąc godzinę w tempie jak niżej można spalić : 6 min/ km - 630 kcal 5 min/ km - 720 kcal 4 min/ km - 910 kcal Najlepsze są interwały, czyli szybki bieg przeplatany wolnym, wtedy spalanie jest najbardziej korzystne. Będę zadowolona, jak dam radę biegać 4 godziny/tydzień.
DIETA: Po roku odżywiania się byle jak trochę tęskniłam do takiego jedzenia najbliżej natury. Parowane/ pieczone bez tłuszczu mięso, czy gotowane warzywa jakoś nie zachęcają do przekraczania porcji : ) Nie będę sobie na razie na nic pozwalała, bo cóż to byłby za słaby początek. Czekolado, zniknij mi z głowy. No, bardzo straszne, nie żreć czekolady!
BIEGANIE: Od 3 dni próbuję wrócić do diety i treningów. Nie jest źle, bo trzymam się bez słodyczy, jednak przez dziurę w mojej słabej silnej woli przecisnęła się świeża drożdżówka z makiem i lukrem. Pocieszam się, że ostatnio przebiegłam trochę kilometrów, 12 gdzieś będzie. Cieszy mnie, że wreszcie znalazła odpowiednią trasę, nie muszę martwić się patrzeniem pod nogi i mogę wbić w rytm muzyki i przyrody wokół, szkoda że nawierzchnia nie służy stawom, bez butów z tak dobrą amortyzacją nie byłoby sensu biegać w takich warunkach. Będę powoli pracowała nad tym, żeby móc nazywać się biegaczką. Bieganie. Czuję, że ono mnie ratuje. To prawie tak satysfakcjonujące, jak jazda na motorze. Koi i daje poczucie, że jesteś silniejsza. Nie mówiąc o miłym zwyczaju pozdrawiania się na trasach. To chyba właśnie łączy biegaczy i rajderów (wędrowców na szlakach oczywiście też) To ciekawe jak wiele czasu musiało upłynąć, bym doceniła wysiłek fizyczny. Kiedy już wydaje Ci się, że nie jesteś w stanie zrobić nic, że wszystko Cię przewyższa, to chociaż wyjdź i spróbuj pobiegać. Wiele naszych problemów ze sobą jest kwestią nierównowagi różnych substancji w naszych organizmach, a to za dużo, a to za mało hormonów, neurotransmiterów, minerałów i witamin. Ruch sprawia, że cały organizm się wzmacnia, wydzielają się endorfiny, natleniają tkanki, polepsza kondycja i wydolność serca. Jeśli jesteś w stanie wstać z kanapy i pobiec, to jesteś w stanie poradzić sobie ze wszystkim.
JEDZENIE: Czas wyciągnąć garnek na parę i przyzwyczaić się do jedzenia pozbawionego soli. Cukru nie używam grubo ponad rok i jestem z tego dumna. Nie może być tak, że jedzenie stanowi treść mojego życia. Kiedyś było tak i jest do tej pory, szczególnie w stresujących i trudnych sytuacjach, że jedzenie przejmowało nade mną kontrolę i uciekałam w nie. Stres wyzwala w nas powroty to starych nawyków i właśnie wtedy trzeba nad sobą panować i dobrze się prowadzić. BIEŻĄCE: Przede mną ostatni egzamin kończący pierwszy rok studiów. Mam dokładnie 3 dni na nauczenie się, nie boję się, bo wiem, że to wystarczy. Jak wspominam ten rok, to sobie myślę, że był długi. Wiele wysiłku włożyłam w naukę i mam o sobie złe zdanie, bo wiem, że mogła włożyć jeszcze więcej przed nimi i studiować to, o czym marzę. Podobno po 21 r.ż. wzmacnia się myślenie przyczynowo-skutkowe. Chcę się stać bardziej odpowiedzialna, mam możliwość nauki, mam ciekawość i chęć pomocy, muszę tylko popracować nad poczuciem własnej wartości. Tylko?
RODZINA : Jak zwykle jestem niespokojną duszą, raz wybucham z irytacji, bo cierpliwość to moja najsłabsza strona, raz rozpiera mnie miłość. Chyba nic nowego, dobrze by było być bardziej stabilną, bo nie da się cofnąć słów. Nie ma nic ważniejszego. Tymczasem Ona zaczyna swoją batalię, będę bardzo trzymała kciuki, bo jest mi bliska. I cieszę się, że ma komfortowe warunki DO ZDROWIENIA.
POSTANOWIENIA: Cenić małe chwile. Już całkiem nieźle mi się to udaje, na przykład ostatnio wyrwałam tatę spontanicznie do tańca, śmiechu było co nie miara. Coraz bardziej to ja muszę być dorosła.
Rezygnuję z internetu w celach rozrywkowych, zabiera to za dużo czasu, który teraz jest szczególnie dla mnie ważny. Postanowiłam jednak zarejestrować się na vitalii i tu notować postępy (mam nadzieję) w diecie, ale nie tylko w niej. Takie nieśmiałe, silne postanowienie walki ze słabościami. Dziś nieszczególnie udany dzień, ale zły początek nie zawsze daje zły koniec! I pieprzyć wszystkich, którzy utrzymują, że jest inaczej. Może nie po trupach, ale dążę do celu mimo wszystko. To start.