Kochana, a komu się chce? No, dobrze, ale co w takiej sytuacji zrobić? Nie dać się. Powiedzieć sobie – moje drugie imię to Samodyscyplina. I zrobić to.
Sposoby na szczupłość
Ten tekst będzie bardzo subiektywny, bo napisany przeze mnie – miłośniczkę czekolad i ciastek tortowych. Więc na pewno nie powiem – zrezygnuj ze słodyczy. Jak bardzo chcesz, to ogranicz. Ja tak zrobiłam. Kiedyś wchodziłam do sklepów kupować 20 deko ciastek. Po jakimś czasie ceny skoczyły, a ja – wtedy szlachetnie uboga studentka – zaczęłam kupować po 10 deko. Jakiś czas temu pomyślałam, że 5 deko też wystarczy. I – wystarcza! A ja w zamian za pozostałe 15 deko ciastek, kupuję sobie mandarynki albo inne owoce. Powiem jeszcze tak: żadnego odchudzania, a jedynie: sport, sport, sport. Ewentualnie zmiana nawyków żywieniowych.
Zero odchudzania!
Odchudzanie jest złe. Nikt nie powinien się „odchudzać” - bo co to właściwie znaczy? Najczęściej nieracjonalne diety, głodzenie się, maniakalne myśli o czekoladzie albo pierogach ze skwarkami i efekt jojo. Za to można zmienić swoje nawyki żywieniowe. Co zrobiłam kilka lat temu. Tknęło mnie, gdy w Sylwestra 2005 roku poszłam do sklepu kupić spodnie. Szukałam w numerach 36-38, a sprzedawczyni przyniosła mi 42. Niestety – miała dobre oko. Pomyślałam sobie, że skoro już teraz mi przybyło, to za 20-30 lat będę wyglądać, jak mama i babcia. Wiedziałam też, że żadne odchudzanie nie wchodzi w grę, bo tylko się umęczę, a gdy męczarnia się skończy, to i efekt zniknie. Więc ilość została ta sama, ale jakość była o niebo lepsza.
Rewolucja w lodówce
Usiadłam do rządowej strony na temat zdrowego żywienia, popatrzyłam na te wszystkie piramidki, poczytałam, ile to witamin i substancji odżywczych jest w brokułach, rybach i oliwce z oliwek i pomyślałam, że właśnie to chcę jeść. Warzywa, ryby, owoce. Przecież bardzo je lubię! Dlaczego mam się ograniczać do tostów, frytek i spaghetti, od czasu do czasu zagryzając to pizzą?
Jak pomyślałam, tak i zrobiłam. Zaczęłam pochłaniać świeżą marchewkę (przypomniało mi się dzieciństwo, kiedy babcia mnie wciąż nią częstowała), zawijać pyszne kanapki-ruloniki w liście sałaty (zamiast chleba), na obiad jadać brokuły, cukinie (dużo żelaza), ryby, surówki z papryką, pomidorami, rzodkiewką, ogórkiem. Cieszyłam się, jak głupia każdego dnia, że w ten sposób mogę i dużo jeść (nieograniczone ilości sałaty, marchwi, jabłek czy ryb nie przyprawią o nadwagę i złe samopoczucie), i dbam o siebie. Bo, cóż, będąc na diecie tostowo-ciastkowej miałam anemię. Poza tym nie cierpiałam psychicznie, czując, że się „odchudzam”. Miałam frajdę, wiedząc, że się dobrze odżywiam. Głodna nie chodziłam, o nie!
Ale największym przełomem był sport. Jestem absolutnie niesportowa. Nienawidzę biegać. Pół szkoły średniej przesiedziałam na zwolnieniu z WF. Kiedy uczyłam się jeździć, nogi mnie bolały nawet od wciskania sprzęgła. Słowem – kondycja kaplica.
Ale kiedy w swoim zeszycie marzeń napisałam, że chcę mieć piękne umięśnione ciało, wszystko się zmieniło. Pomyślałam, że chcę, aby mój szkielet podtrzymywały naprawdę silne i sprawne mięśnie. Że gdy będę niosła 10 kilo zakupów na 5 piętro kamienicy, to nie chcę żadnej zadyszki ani drżenia rąk. Tak to sobie obmyśliłam. I wtedy mnie olśniło. Taniec i pływanie. Dlaczego? Dlatego że do tych dwóch czynności nigdy nie trzeba było mnie zaganiać.
Nie udało mi się swego czasu z bieganiem – mimo że nawet kupiłam buty do biegania za ostanie pieniądze – to pobiegałam niecały tydzień. Nie udało mi się z wieloma rzeczami, do których miałam stosunek średnio entuzjastyczny. Udaje nam się z tym, czego naprawdę bardzo chcemy. Więc – i tu pierwsza i ostatnia rada dla ciebie – jeśli lubisz, jakiś sport, to uprawiaj tylko ten sport, ale regularnie. Żeby Cię zmotywować do działania, powiem, jak to było u mnie.
Coś, co kochasz
Wymyśliłam sobie, że będę pływać, bo uwielbiam wodę. Ten dotyk fal, masujących ciało. Tę ciepłą zupę, w której można się zanurzyć. Ten niesamowity relaks, jaki daje woda. Sęk był w tym, że nie umiałam pływać. Ani odrobiny. Ani na plecach. W ogóle nie umiałam pływać. To nic. Jeszcze tego samego dnia przeszukałam internet pod kątem nauki pływania dla dorosłych. Potem z dwa tygodnie zwlekałam z telefonem, myślałam, że w końcu pieniądze, że mam nieregularny grafik, że przecież trzeba kupić strój, czepek, okulary – a ja nie lubię zakupów – tysiąc wymówek.
Ale zadzwoniłam i zapisałam się! Chodziłam na basen dwa razy w tygodniu. Miałam fantastycznego trenera i super kolegów i koleżanki, którzy też się uczyli pływać od podstaw. I wielką frajdę, że się uczę, że się zmieniam, że będę mieć ekstra nogi, mocne serducho i cudownie dotleniony mózg. Pływanie dało mi niesamowity entuzjazm – szłam na basen w piątek na 20. po całym tygodniu pracy, nieprzytomna, a wychodziłam jak nowo narodzona. Uśmiechnięta, zaróżowiona, przeszczęśliwa, że załapałam styl delfina, albo że już nie krztuszę się wodą przy każdym oddechu, a tylko przy co dziesiątym.
Pierwszy krok i lawina zdarzeń
Chodziłam więc na basen, opychałam się marchewką i zauważyłam, że wchodzę w większość rzeczy z numeracji 36-38. Bez żadnego wysiłku. Ale z wielką radością. Z takim dziecięcym entuzjazmem. Każde wyjście na basen to było święto. Chodzę zresztą tam do dziś. To już prawie dwa lata. Figura – super. Mięśnie – naprawdę są. I ta świadomość, że dbam o siebie. To ona popychała mnie do robienia nowych i nowych rzeczy. Bo jak człowiek dobrze się czuje sam ze sobą, to ma coraz więcej energii na jeszcze. Dorzuciłam do tego lekcje tańca. A kiedy tylko mogę tańczę w domu, w klubach. Tańczę do upadłego i nigdy nie jestem zmęczona. Dorzuciłam do tego kajaki. Uwielbiam pływać kajakiem! Dorzucam rzeczy, które mają związek z wodą (planuję nurkowanie) oraz takie, które lubię. A do których wcześniej nie miałam śmiałości.
Dotleniony mózg
Aha, jest jeszcze coś takiego, jak efekt dotlenionego mózgu. Mówi o tym wiele osób ze świata biznesu. Dotleniony mózg poddaje wam świetne pomysły. Więc może dzięki aktywności fizycznej wymyślisz sposób, jak zarobić milion albo jak pozyskać klientów. Albo jak rozwiązać dręczący cię problem. Poza tym – do właściwego funkcjonowania organizmu, człowiek potrzebuje minimum 3 godziny aktywności fizycznej tygodniowo. To w sumie niewiele. Bo jeśli robisz coś, co lubisz, czas płynie baaardzo szybko.
Podsumowanie dla leniwych
A więc – jeśli ci się nie chce, pomyśl o tym, czy masz jakieś marzenia w związku ze sportem. Chcesz się nauczyć pływać jak Otylia Jędrzejczak? Chcesz tańczyć jak w Tańcu z gwiazdami? Chcesz uprawiać wspinaczkę? Łyżwiarstwo? To może być wszystko. Najważniejsze jest, żeby robienie tego, sprawiało ci przyjemność. A zobaczysz – wtedy to będzie sama przyjemność!
IzabelaStyle
29 stycznia 2015, 17:47Zgadzam się z Tobą :) Świetny wpis :)
_Pola_
29 stycznia 2015, 11:45Masz całkowitą rację :)
korallik
28 stycznia 2015, 22:34Super :-)
BigEyes89
28 stycznia 2015, 22:34Bardzo fajne przemyślenia, mądre i takie życiowe :)
patih
28 stycznia 2015, 21:12bardzo mądre zasady
neutralnaaa
28 stycznia 2015, 20:44Tytuł nie zachęcał ale bardzo przyjemny artykuł napisałaś ! :)
dominikabb
28 stycznia 2015, 19:35Lepiej nie moglas tego napisac ;) !!! dajesz motywacje !;)
gxgxgx
28 stycznia 2015, 19:33Dodaje Cie do ulubionych! :) :<3