I to nie byle jakie... ale jakies inne niz to co jem zazwyczaj..jakby mi sie przejadlo. W pracy ryba dzien w dzien, no moze glupia jestem ze narzekam ale to takie typowo norweskie zarcie - pieprz i sol, z nog przyprawy nie zwalaja.. w domu zas indyjskie dzien w dzien.
Dzis wolne. Lezalam wiec na kanapie, myslac co bym zjadla.... i wymyslilam tajskie. V nie byl do konca przekonany, wiec padlo na falafel. Dobryyyy byl. I wieki nie jadlam. Zamiast czekac na dostawe - i za nia placic, podeszlam cale 8min w 1 strone, w 5 min mialam gotowe i powrot do domu. Pod gore.
Po dzisiejszej silce, i cardio, nogi nieco zmeczone.. ale bieznia i 30min zaliczone. Prawie 5km wpadlo. Przy tempie 10,5 km/h wpadlam w idealny mozna by powiedziec rytm..rece i nogi pieknie wspolpracowaly..
syrenkowa
23 maja 2022, 13:28Ja Ci tych ryb zazdroszczę, bo te wszystkie falafele to kompletnie nie moja bajka. Dzisiaj sobie dorsza robię, ale ogólnie rzadko pozwalam sobie na takie luksusy 🤪
ognik1958
23 maja 2022, 06:02Hmm...niezle zresztą masz tylko parę kg do zwałki no problem i dobre nawyki i..dobreą nastowienie do sportu i zarła Skandynawów .Wiesz myślę że kiedyś trza bedzie zamienic bieznie na Nordyk Walking bo.... stawy kolan wytrzymują ...do czasu a potem trzaskają i kicha juz sie nic nie cwiczy a chodzenie jak u mnie można uskuteczniać dłuugo i wiekowo i odległościowo na raz ja to robie po 2 h dziennie zaliczając 10 km powodzenia Tomek👍